-Rozdział 7-

416 31 1
                                    

Staliśmy jak wryci, nie wiedzieliśmy do zrobić a Umbridge była coraz bliżej nas.

-Biegniemy- szepnął Malfoy- Na trzy- wszyscy pokiwali głowami- Raz, dwa, trzy- wszyscy ruszyli w inne strony, nawet Pansy nie zamierzała się narażać biegnąć z Draco. Postanowiłam okrążyć Inkwizytora Hogwartu i woźnego, co wiązało się z dłuższą drogą, ale bezpieczniejszą, ale tak na prawdę nie wiedziałam gdzie biegnę w szkole było tak ciemno, a bałam się zapalić różdżkę żeby nie zwrócić na siebie uwagi. Nagle potknęłam się o coś na schodach.

-Panienko proszę ciszej- usłyszałam głos jednego z malowideł- Bo zaraz wszystkich obudzisz

-Przepraszam- mruknęłam

-Dlaczego jesteś dla niej taki nie miły- odezwała się jakaś kobieta- Dokąd zmierzasz dziecko

-Próbuję się dostać do lochów- powiedziałam szeptem

-Idziesz w złą stronę- odezwał się mężczyzna

-Nie idzie ona w dobrą stronę

-ZŁĄ

-DOBRĄ

-ZŁĄ

-DOBRĄ- portrety zaczęły się kłócić a ja szybko odbiegłam jak najdalej od nich. Po chwili biegu znowu się potknęłam.

-Lumos- szepnęłam a koniec mojej różdżki zapalił się białym światełkiem. Jakimś cudem udało mi się zorientować gdzie jestem i ruszyłam ku lochom. Minęła około godzina zanim doszłam do dormitorium, po drodze zgubiłam się kilka razy i nieomal spotkałam prefektów którzy przeszukiwali korytarze.

-Gdzie ty byłaś- podbiegł do mnie Zabini kiedy weszłam do pokoju wspólnego- Już myślałem że cię złapali- spojrzałam na kanapy siedział tam Malfoy i Milicenta

-A gdzie Parkinson?- spytałam

-Złapał ją Filch- uśmiechnęłam się

-Czyli nie ma problemu możemy iść spać?

-Malfoy!- krzyknęłam kiedy wpadłam do wielkiej sali, spojrzał się na mnie- Ty małą wredna fretko- zaczęłam się do niego zbliżać wkurzona co zwróćiło uwagę wszystkich jedzących śniadanie i nie tylko to zwróciło ich uwagę

-Co jest Smart?- spytał wyraźnie rozbawiony- Do twarzy ci w tym kolorze włosów- zaśmiał się z Goylem i Crabblem. Moje włosy przez jego głupi żart stały się ognisto czerwone. Wyciągnęłam swoją różdżkę i wcelowałam ją w Malfoya.

-Colovaria- włosy Draco zrobiły się zielone na co od razu zareagował

-Masz to natychmiast odczarować!- teraz on krzyknął

-Nie mów że sam tego nie umiesz?- zaśmiałam się i odczarowałam swoje włosy- Twoja sprawa- usiadłam jak najdalej od niego i zaczęłam jeść kanapkę. Malfoy próbował zrobić coś ze swoimi włosami ale mu się to nie udało co doprowadzało mnie do śmiechu i poprawiło humor.

Tego samego dnia miał się odbyć mecz Gryffindor kontra Slytherin. Kiedy po lekcjach wróciłam do dormitorium przebrałam się w sweter i szalik mojego domu a na to grubą kurtkę bo od ostatnich dni na dworze było zimno. Kiedy wyszłam ze szkoły i ruszyłam w stronę boiska zobaczyłam Malfoya, już w normalnych włosach co mnie zawiodło, oraz jego świtę widocznie się gdzieś skradali, postanowiłam pójść za nim. Draco i jego pomocnicy zatrzymali się przy szopie na miotły do Quidditcha i otworzyli drzwi zaklęciem. Zdziwiłam się że nikt tego nie pilnuje.

-Malfoy co ty robisz?- stanęłam w przejściu, chłopaki mieli w rękach różdżki, Draco przewrócił się ze strachu, ale złapał go Goyle.

-Smart nie strasz mnie tak- mruknął

-Czy to są miotły drużyny Gryfonów?- pokazałam na urządzenia, nic nie odpowiedział- Co wy chcieliście właśnie zrobić?- warknęłam

-Nie twój interes- wstał oburzony- to moja sprawa i lepiej idź żeby ciebie nie złapali

-Jak Snape się dowie to będziesz miał przechlapane- powiedziałam

-A co my tu mamy?

forget→draco malfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz