-Rozdział 9-

383 27 2
                                    

Powoli nadchodziły święta, cieszyłam się, wreszcie zobaczę Hope za którą strasznie tęsknię. W nocy znowu miałam koszmar.
Usiadłam i wzięłam kanapkę z serem. Kiedy ją zjadłam przyleciała do mnie sowa moich rodziców, Węgielek imię mogło wskazywać na to że jest cały czarny, na początku myślałam że to list od mamy, ale kiedy zobaczyłam różową kopertę od razu wiedziałam od kogo to.

,,Witaj Vivi
Mam nadzieję że Draco ci nie dokucza w szkole. Pewnie się dziwisz że sama to napisałam, dokładnie pomagała mi Danielle, ona już potrafi pisać bardzo ładne literki i obiecała mnie nauczyć. Ciocia nauczyła mnie piec pierniczki, to takie mugolskie ciasteczka są pyszne, jak wrócisz na święta na pewno ci zrobię. Ale to nie jest najważniejsze. Tak naprawdę piszę, a raczej piszemy, ten list żebyś wiedziała że mama i tata strasznie dziwnie się zachowują. Prawie cały czas nie ma ich w domu, a jak są to się do siebie nie odzywają. Myślę że się pokłócili. Może ty z nimi porozmawiasz w święta, pomyśl nad tym proszę.
                                                                                                                                Twoja Hope"

Wszytko było napisane dość pochyłym i niechlujnym pismem, a wszystkie błędy i litery które nie przypominały liter były poprawione. Uśmiechnęłam się, cieszyłam się że moja siostra uczy się coraz więcej i że ciocia nie wmawia jej głupstw na temat mugoli, ale po chwili mój entuzjazm zgasł bo przypomniałam sobie o tym że rodzice się pokłócili. To dziwne. Zawsze we wszystkich kwestiach się zgadzali, a teraz. Rzeczywiście musiałam z nimi porozmawiać podczas pobytu w domu.

Po lekcjach przyszłam pod gabinet Snape'a, dzisiaj razem z Draco mieliśmy szlaban. Za tydzień miała się zacząć przerwa świąteczna. Jeden fakt mnie przerażał, nadal nie poderwałam Malfoya. Niby nie wyznaczyliśmy sobie dokładnego terminu, ale wolałam to załatwić teraz, a w następnym półroczu skupić się na nauce i zdać Sumy.
Przyszedł Snape i Draco. Profesor kazał nam usiąść w ławkach i dał nam jakieś książki dla uczniów szóstego roku.
-Przeczytajcie pierwszy temat, może się czegoś nauczycie- mruknął i wyszedł

- Chyba dzisiaj jest nie w sosie- szepnęłam do chłopaka i zagłębiam się w lekturę.
Czytanie minęło mi dość szybko, zaczęłam się nudzić, jako że Draco jeszcze czytał otworzyłam na losowej stronie i zaczęłam czytać.
-Amortencja- przeczytałam tytuł działu. Bardzo zaciekawił mnie ten temat. Kiedy to przeczytałam wpadłam na pewien pomysł, który miałam plan wcielić w życie jak najszybciej.


- Hermiona! - krzyknęłam do gryfonki po kolacji- Mam do ciebie sprawę

-Słucham- zatrzymała się

-Potrzebuję zrobić pewien eliksir, tylko że on jest dość zaawansowany a jako że wiem że ty jesteś zdolna i potrafisz wszystko to chcę cię prosić o pomoc- na początku jej mina nie wyrażała zainteresowania, ale kiedy dziesiąty raz powiedziałam ,,Proszę'' westchnęła i się odezwała

-Pomogę ci, ale będziesz mógł winna przysług- uśmiechnęłam się i z radości ją przytuliłam 

-Jeśli akcja z tym eliksirem mi się uda to dla ciebie też to będzie korzystne

-W takim razie co planujesz?

-To tajemnica ,ale naprawdę akcja jest gruba- po jej twarzy widziałam że nie jest do końca przekonana- Jeśli ci się nie spodoba to co zrobię to przyrzekam że zrobię co każesz

-Widzę że to musi być serio poważna sprawa- spojrzała w kierunku Rona i Harr'ego- Spotkajmy się za pół godziny w łazience Jęczącej Marty- przytaknęłam.

forget→draco malfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz