-Rozdział 29-

119 8 0
                                    

-Babciu co to jest to co on miał w wardze?- spytałam babcie kiedy wyszła donieść towar

-To jest kolczyk, taki jak ty masz u uchu- powiedziała zdziwiłam się że ktoś zrobił sobie coś takiego.

-Babciu ja już wychodzę- powiedziałam i odwiesiłam fartuch.

-Dobrze, tylko na siebie uważaj- wyszłam a przy wejściu czekał na mnie Marcus. Podczas dnia pracy wymyśliłam już sobie historię skąd przyjechałam i tak dalej. Postanowił najpierw zabrać mnie do skate parku.

-Co to jest?- spytałam i pokazałam na drewno na kółkach

-Deska do jeżdżenia, nigdy takiej nie widziałaś?- zaprzeczyłam głową- Stań na niej- złapał mnie za rękę, zrobiłam to co kazał- A teraz powoli będę cię pchał, tylko trzymaj równowagę- potwierdziłam. Zaczęłam się chwiać, a po chwili się wywróciłam

-Ała!- pisnęłam i się zaśmiałam- Lepiej ty na tym jeździj ja sobie poradzę- uśmiechnęłam się. Poszliśmy do skate parku, było to miejsce z rampami, niektórzy nastolatkowie skakali na deskach i robili piruety, bardzo mi się to podobało. Potem zabrał mnie do jakiejś knajpy z takimi dużymi kanapkami i pieczonymi ziemniakami na które mówili burgery i frytki, bardzo mi smakowały. Do późna spacerowaliśmy po mieście, nawet pokazał mi miejsce gdzie robi się takie kolczyki jak on ma. Powiedziałam Marcusowi że przyjechałam z Birmingham do babci i że będę tu do końca wakacji, o Hogwarcie nic nie wspomniałam, był mugolem nie mógł się o tym dowiedzieć. Kiedy wróciłam do domu było już ciemno, babcia czekała na mnie z kolacją, pytała się mnie gdzie byłam, opowiedziałam jej wszystko, ostrzegła mnie przed Marcusem, nie słuchałam jej wydawał się być dobrym człowiekiem.

-A może jutro przyjdę do ciebie?- spytałam chłopaka siedzącego koło mnie na murku- Babcia jedzie gdzieś z moją siostrą- speszył się tym pytaniem- Nie bój się nie wystraszę się bałaganu- od razu przypomniałam sobie pokój chłopaków z Hogwartu, myślałam że tego się wstydzi.

-Nie to nie jest najlepszy pomysł- westchnął i podał mi colę w puszcze, którą kupiliśmy sobie na spółę- Mam trudną sytuację w domu- pokiwałam głową.

-Vivian?- z drugiej strony muru usłyszałam znajomy głos, odwróciłam się, stał tam czarnoskóry chłopak

-Blaise?- zeskoczyłam z muru- Cześć! Co ty tu robisz?- spytałam

-Matka postanowiła odwiedzić daleką rodzinę i tak się złożyło że zamieszkali tutaj- koło mnie stanął Marcus

-A no tak nie przedstawiłam was sobie. Marcus to jest Blaise, mój kolega ze szkoły, Blaise to jest Marcus mój znajomy stąd- Zabini podał mu niechętnie rękę a potem niespostrzeżenie wytarł o spodnie

-Ja już muszę wracać- powiedział Blaise

-O i przyjdź jutro o dwunastej do tej piekarni, pracuję tam może coś sobie kupisz, naprawdę wszystko jest pyszne- uśmiechnęłam się i pożegnałam się z kolegą. Pochodziłam jeszcze trochę po mieście z Marcusem w końcu zgodził się abym do niego jutro poszła.

forget→draco malfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz