- Więc w moje jedynaste urodziny dostałam list, 1 września poszłam do Hogwartu, zaczęłam nienawidzić Pansy Parkinson bo zaczęła się ze mnie śmiać, ale ja dałam jej nauczkę zamieniając jej wszystkie ubrania w żaby pod koniec roku, nauczył mnie tego mój znajomy który teraz już tam nie chodzi
-A jak się nazywał?- spytała Danielle, któą zaciekawił wstęp mimo że go bardzo skróciłam i nie opowiedziałam szczegółów
-Zack Craven. Miałam w tedy bardzo dziwne sny. Były w nim trzy osoby, nie licząc mnie, jedna osoba była w kapturze, nie widziałam jej twarzy, celowała różdżką w kobietę i mężczyznę za mną, ale nie wiem co się z nimi stało, podejrzewam ,że zostali zabici- dziewczynki trochę się przeraziły -Na drugim roku nie wydarzyło się nic ciekawego, a trzeci rok pamiętam jak przez mgłę, może dlatego że były mi podawane jakieś leki, bo zaczęłam się dziwnie zachowywać podczas snu, lunatykowałam krzyczałam i takie tam. Brałam je przez cały rok i koszmary ustały.
-Te koszmary zawsze mnie interesowały- powiedziała Hope- Zaczęłam o tym trochę czytać, ale nic nie znalazłam
-A jak było na czwartym roku?- odezwała się Danielle- Ponoć był w tedy Bal Bożonarodzeniowy
-Prawda był, zaprzyjaźniłam się w tedy z dziewczynami z Beauxbatons
-A z kim byłaś na balu?
-Z Blaise'm Zabinim
Znowu obudziłam się z krzykiem.
-Vivian!- usłyszałam krzyk z dołu. Założyłam szybko getry i sweter i zeszłam.
-Tak?- ziewnęłam. W korytarzu stał Malfoy i moi rodzice- No tak- wetchnęłam- Już cię prowadzę- odprowadziłam go do pokoju gościnnego bez słowa i wróciłam do swojego. Postanowiłam go trochę ozdobić na święta. Ściągnęłam z szafy wielkie czarne pudło z moimi starymi bibelotami. Otworzyłam je i wyjęłam moje stare zdjęcia kiedy miałam pięć lat, na wszystkich byłam sama, nie ma co się dziwić, rodzice nigdy nie okazywali mi tego że mnie kochają. Na jednym trzymałam miotłę i byłam ubrana w miniaturowy strój od Quidditch'a i uśmiechałam się do aparatu, na kolejnym jadłam paszteciki dyniowe tak że całą twarz miałam ubrudzoną, następne przedstawiało mnie dmuchającą pięć świeczek na zielonym torcie, inne zdjęcie pokazywało mnie siedzącą roześmianą obok smutnego Draco. Znalazłam też pudełka od mugolskich ciasteczek i cukierków, które dostawałam potajemnie od cioci Caroli w każde wakacje. W jednym z pudełek był liścik który dostałam na trzynaste urodziny razem z szalikiem który nosiłam do dzisiaj. Nigdy nie dowiedziałam się od kogo to dostałam. Zauważyłam też mojego starego ulubionego misia, spałam z nim do dwunastego roku życia, zrezygnowałam z niego bo był powodem przez który Pansy zaczęła się ze mnie wyśmiewać, nie pamiętałam skąd go dostałam. Pod stertą ubrań wreszcie zobaczyłam srebrne łańcuchy, lampki, bombki i małą sztuczną choinkę. Wyciągnęłam wszystko. Choinkę położyłam na moim biurku, powiesiłam na niej zielone i czarne bombki i srebrny łańcuch. Światełka powiesiłam nad łóżkiem i na szafie. Kiedy skończyłam postanowiłam poprzeglądać resztę pudełka. Usiadłam na podłodze i zaczęłam szukać dalej. Wyciągnęłam jeszcze moją grzechotkę-węża, znicz z pierwszej klasy kiedy jeszcze grałam w Quidditch'a, opakowanie od kakaa i pianek, też mugolskich, robiłam sobie je sama kiedy rodzice gdzieś pojechali, czyli dość często. Były tam też rysunki Hope kiedy była mała. Znalazłam jeszcze, jak podejrzewałam, bardzo stare zdjęcie miałam na nim około roczek labo dwa lata, całowałam na nim w policzek Draco, który o dziwo się uśmiechał tak jak ja. Kiedy skończyłam przeglądać pudło to zdjęcie schowałam najgłębiej. Wszystkie zdjęcia położyłam na biurku i oprawiłąm w ramki w których do teraz były rysunki Hope. Kiedy miałam iść spać postanowiłam wziąć misia ze sobą, przez chwilę pomyślałam że może mi pomóc uniknąć koszmaru.
CZYTASZ
forget→draco malfoy
Fanfictioni promise, i will never forget Każdy w pewnym momencie swojego życia odczuwa chęć zakochania się, lub bycia kochanym, tak samo miała Vivian Smart, lecz ona pokochała nie tego chłopaka, a ich miłość będzie bombardowana przez ogromne ilości problemów...