-Rozdział 33-

69 4 0
                                    

Szybko wyszłam za skrzatką, zaprowadziła mnie do schowka na miotły. Na środku małego pomieszczenia stało chude i niskie stworzenie w starej szmacie, był trochę podobny do Migotki, ale widać było że był o wiele starszy i miał wielkie zielone oczy. Skrzat ukłonił się na mój widok i zaczął coś mruczeć.

-Więc Geraldzie mam do ciebie kilka pytań odpowiesz mi na nie?- spytałam

-Gerald ma służyć wszystkim Smartą, czyli nie tobie, nie możesz mi wydawać rozkazów- warknął

-Geraldzie przecież ona jest z tej rodziny- oburzyła się Migotka

-Geraldzie ja ci nie rozkazuję ja cię proszę- spojrzał się na mnie zdziwiony- Masz prawo mi nie pomóc, rozumiem, ale ja chce się dowiedzieć kim jestem, sam mi powiedziałeś że na pewno nie jestem córką tej rodziny, a jednak nazywają mnie nią- nie odzywał się. Uznałam że to nie ma sensu i tak mi nic nie powie. Westchnęłam i odwróciłam się żeby wyjść, ale zatrzymał mnie głos skrzata

-Co chcesz wiedzieć?- uśmiechnięta zaczęłam mówić

-Czy w tym domu był ktoś o nazwisku Jones?- spojrzał się na mnie podejrzliwie

-Byli

-Opowiesz mi o nich?

-Ale co z tego będę miał?- wyraźnie mi nie ufał

-Widać że mnie nie trawisz, więc może kiedy dowiem się o co w tym wszystkim chodzi wyprowadzę się?- wpadłam na pomysł, potwierdził głową

-Nie chcę córki zdrajców krwi po dachem tego domu- warknął- Lisa i Jacob Jones, byli znajomymi mojej pani, pan ich nie znosił. Przyjeżdżali tu czasami i jedli kolację. Pewnego dnia byli bardzo szczęśliwi i oznajmili że ta zdrajczyni będzie miała dziecko. Moja pani jej zazdrościła, bo jest chora i nie może mieć dzieci. Parę miesięcy po tym moja pani wpadła do domu i zaczęła opowiadać że oni zdradzili Czarnego Pana i przyłączyli się do tej organizacji zalegającej szlamem ,,Zakonu Feniksa'' Opowiedzieli tym szlamą o planach Czarnego Pana. Nie było ich tu przez kilka miesięcy, potem przyjechali z dzieckiem to była wiosna i spytali się czy moja pani chciałaby zostać matką chrzestną, pokłócili się. W wakacje Czarny Pan postanowił ich odszukać i zabić, bo za dużo wiedzieli i zrobił to, dokładnie 9 listopada, pamiętam to bo pani przyszła z małym płaczącym zawiniątkiem. Musiałem się nim zajmować, nienawidziłem tego czegoś, kiedy miała sześć lat wysłano mnie do lochów i przyszła Migotka

-To coś to byłam ja- zaśmiałam się ale skrzat nie miał chyba humoru- Dziękuję Gerald, bardzo mi pomogłeś- uśmiechnęłam się i wróciłam do pokoju.


Przez ostatnie dni wakacji złożyłam sobie wszystko w całość. Postanowiłam że nie posłucham rodziców, będę z Draco czy im się to podoba czy nie. A co do tych informacji które zdobyłam o rodzinie Jonesów, nie wierzyłam że mogłabym być ich córką. Kleiło się to w całość, ale fakt że nic nie pamiętałam mnie dziwił. Do tego sprawa z moimi rodzicami i Śmierciożercami, nie chciało mi się wierzyć że oni są sługami Voldemorta, mimo tego że w związku do mnie zawsze byli oschli i często znikali nigdy bym ich o to nie podejrzewała. Przypomniałam sobie co dokładnie mówili Jonesowie w ogrodzie Malfoyów. ,,Oni są już bezpieczni"-  powiedziała w tedy Lisa. Kto mógłby być tymi ,, bezpiecznymi"? Jeśli już bym byłą ich córką to musi być ktoś jeszcze.

forget→draco malfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz