-Rodział 12-

345 28 5
                                    

Na ścianie nad wejściem do Wielkiej Sali Filch przybijał kolejny dekret wydany przed Umbrigde. Tym razem zabraniał zbliżania się chłopców do dziewczyn, to już robiło się śmieszne.Do tego powołała jakąś Brygadę Inkwizycyjną, do której oczywiście zgłosił się Malfoy. Ciekawa byłam co zrobi gdy Draco będzie pod działaniem eliksiru, pewnie dodatkowo ją to wkurzy więc to kolejny dobry powód żeby to mu podać. Nadal się wahałam.

Tego dnia postanowiłam zrealizować mój plan podania Amortencji Draconowi.  Weszłąm na Wielką Salę, nie było go tam. Zaczęłam się rozglądać i myśleć. Nagle przy stole Gryffindoru zobaczyłam jakąś dziewczynę z szóstego roku i z Ravenclawu. Stała za czarnowłosym chłopakiem, który rozmawiał z jakąś Gryfonką. Krukonka wyjęła coś z kieszeni szaty i wlała to w sok stojący najbliżej zajętego rozmową chłopaka, po czym odeszła do swojego stołu z zadowolonym uśmiechem. Po chwili Gryfonka wstała i przybiła piątkę swojej koleżance która stała przy wyjściu i na coś czekała. Podejrzewałam, że to były te same dziewczyny o których mówiła Marta, nie tylko ja wpadłam na taki pomysł, ale wątpiłam czy one też się o coś założyły. Postanowiłam zrobić to samo, ale nie miałam osoby która mogłaby zająć Malfoya, nie chciałam o to prosić Zabiniego, on by zapewne wypytywał. Usiadłam koło jakiejś pierwszoklasistki która wydawała się dosyć inteligentna, była to zielonooka, czarnowłosa dziewczynka w szatach Slitherinu, miała okulary więc mogłabyć mądra.

-Cześć- podałam jej rękę- Vivian Smart

-Jane Harisson- uścisnęła dłoń nie pewnie, jakbym chciała za chwilę rzucić w nią jakimś zaklęciem.

-Mam sprawę. Chcę zrobić dowcip koledze i czy chciałabyś mi w tym pomóc?- nadal była nie pewna

-Co bym musiała zrobić?

-Po prostu go zająć, ja zajmę się resztą. Zgadzasz się?- pokiwała głową- Ten kolega to taki platynowy blondyn

-Malfoy?- spytała a ja potwierdziłam

-Tylko poczekaj aż weźmie sobie coś do picia. O idzie- spojrzałam na wejście. Zajął jedyne wolne miejsce koło Zabiniego, spojrzałam porozumiewawczo na Jane kiedy wziął do ręki szklankę z sokiem dyniowym. Czarnowłosa też wzięła napój i udała że się potyka i oblała sokiem Malfoya.

-Co ty robisz!- warknął na nią

-Przepraszam, może ci pomogę- wyjęła jakąś ścierkę i zaczęła go wycierać co go jeszcze bardziej wkurzyło.

-Odczep się- wycedził. W tym momencie podeszłam i wlałam do jego szklanki  eliksir i szybko odeszłam. Po udanej akcji Jane do mnie podeszła i przybiłyśmy piątkę.

-Jestem ci winna przysługę- powiedziałam do niej i z zadowoleniem patrzyłam jak Draco dopija swój soczek. Usiadłam koło Pansy żeby mogła to idealnie zobaczyć. Zaczęłam jeść ukradkiem spoglądając na blondyna, amortencja zaczęła działać. Wzrok chłopaka zrobił się rozmarzony i zaczął coś mówić do Zabiniego co go ewidentnie zdziwiło, Malfoy spojrzał na mnie siedzącą na krawędzi stołu i zaczął iść w moim kierunku. Usiadł koło mnie i poczułam jego usta na moich,ale po chwili zostaliśmy rozdzieleni przez jakieś zaklęcie, myślałam że to Pansy ale się myliłam

-Co tu się dzieje?- warknęła Umbridge i zaczęła nam cytować nowy dekret który dopiero co Filch powiesił. Draco nie zwracał na nią uwagi, był wpatrzony we mnie rozmarzonym wzrokiem co zaczęło robić się krępujące. Udawałam że słucham ubranej na różowo profesorki, ale tak naprawdę patrzyłam z wyższością na Parkinson, była totalnie zdezorientowana, lekko uchyliła usta z wrażenia

-Więc odejmuję pięćdziesiąt punktów Slytherinowi, a wy moje gołąbeczki wracacie do dormitoriów, osobno - ostanie słowo kobieta podkreśliła. Wstałam z triumfalnym uśmiechem i zanim wyszłam nachyliłam się nad brunetką.

-Wygrałam

Podbiegłam do Hermiony. Eliksir sprawił że Draco cały czas za mną latał i chciał się przytulać i całować. Ledwo udało mi się przed nim uciec.

-Hermiona, muszę z tobą porozmawiać- pokiwała głową i razem się oddaliłyśmy od Harry'ego i Rona

-Coś nie tak z amortencją?- spytała

-Nie zadziałała idealnie, sama widziałaś

-Nie sądziłam że chcesz poderwać tego debila- mruknęła

-Założyłam się o to z Parkinson, wygrałam, ale teraz mam już go dość!- powiedziałam zirytowana- Cały czas za mną łazi. Ile to będzie trwać?- spytałam

-Dwadzieścia cztery godziny, chyba że ma się antidotum- westchnęłam

-Czyli że muszę się chować przez całą sobotę?-pokiwała głową- No dobra, ale przynajmniej utarłam nosa Parkinson- uśmiechnęłam się na myśl jej miny

-Vivian!- usłyszałam rozmarzony głos Draco, był coraz bliżej

-Ja spadam- pożegnałam się i szybko pobiegłam do lochów.

Wpadłam zmęczona do pokoju wspólnego, ale kiedy zobaczyłam Pansy od razu przybrałam pewną minę. Siedziała na kanapie wyraźnie smutna.

-Jutro na kolacji- powiedziałam

-Nie sądziłam że ci się uda - odezwała się po chwili- Może zmienisz zdanie co do tej kary?- próbowała mnie ubłagać- Zrobię wszystko! Tylko nie każ mi przepraszać Granger

-Nie-mruknęłam i przewróciłam stronę książki- Należy ci się to

-A powiedz szczerze, Malfoy dobrze całuje?- spojrzałam na nią

-Świetnie- powiedziałam by jeszcze bardziej ją wkurzyć

Nagle ktoś wpadł do pomieszczenia od strony dormitoriów chłopaków

-Vivian- zobaczyłam Zabiniego- zauważyłaś że Draco dziwnie się zachowuje?

-No tak, to co zrobił na śniadaniu było bardzo dziwne- powiedziałam udając zażenowanie

-Chodź coś ci pokażę- pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do dormitorium prefektów w którym mieszkał Malfoy i Parkinson, to co tam zobaczyłam utwierdziło mnie w przekonaniu że amortencja to był zły pomysł

forget→draco malfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz