Epilog

54 0 0
                                    

Od wydarzeń, które zakończyły działalność Rebelii, zdążył minąć już rok. Nikt nie zdążył, zapomnieć o tym, co się wydarzyło w czasie jej trwania. O Wielkiej Bitwie. Po raz pierwszy przeżywaliśmy rocznicę śmierci Le Le. Justine z pomocą Sumy zdołała zorganizować uroczystość w ramach wspominania zmarłych, na którą przybyły tłumy, chcące złożyć hołd poległym. Dla uczczenia pamięci skrzatki udałam się z moimi przyjaciółmi na miejsce jej pochówku. Na marmurowej płycie, która została wykonana na zlecenie „księżniczki" (funkcja ta nie przynosiła już ze sobą większych przywilejów) Justine, postawiliśmy szereg kwiatów i świec. Pomodliłam się za jej duszę do Przedwiecznego. Nie powstrzymywałam już łez, które cisnęły się do moich oczu, widząc, że inni Wubelanie się z nimi nie kryli. Było tam wiele rodzin, które straciły dzieci, rodzeństwo, czy dalszych krewnych. Arcymag wygłosił długą wzruszającą przemowę, po której zebrał długie oklaski od wzruszonej publiki. Gorzkim tonem wspominał w niej czasy Rebelii. Aż ciężko było mi uwierzyć, że zdołał tak dojrzeć. Wszyscy wymienialiśmy się wspomnieniami o tych, co odeszli. Działało to odświeżająco na nasze dusze. Księżniczka Asix, która dzień wcześniej wróciła do Wubelandii z racji listownego zaproszenia od księcia, tego dnia była wyjątkowo spokojna i taktowna. Nasze ponowne spotkanie również na mnie bardzo wpłynęło. W końcu nie widziałam jej przez długi czas. Listy, które wymieniałyśmy ze sobą, wiele dla mnie znaczyły, ale nie były tym samym, co rozmowa z nią twarzą w twarz. Rzuciło mi się w oczy, że urosła parę centymetrów. Zdążała trochę wydorośleć, ale wciąż w jej oczach widziałam te same iskry podekscytowania. Pojawiały się one na widok Rodricka, który promieniał z racji ich spotkania. Cieszyłam się ich szczęściem i liczyłam na to, że jeszcze przez lata będą się wspierać. Możliwe było to, żeby w pewnym momencie to uczucie przerodziło się w coś większego. Pragnęłam, aby blondyn nie musiał zatrzymywać dla siebie swoich uczuć. Za to ze swoimi uczuciami nie kryły się już Vex i Suma, co przyprawiało pewnego Magika o odruchy wymiotne. Wiedziałam jednak, że w głębi duszy cieszył się szczęściem swojej przyjaciółki. Widać było, że dziewczyny naprawdę nie mogły bez siebie żyć. Po tym, jak związały się ze sobą, stały się bardziej radosne. Szczególnie przejawiało się to w zmienionym zachowaniu różowowłosej, która zrobiła się nieco łagodniejsza niż w przeszłości. Elfka uczestniczyła w różnych terapiach i wiedziałam, że dają one pozytywne skutki. Cały czas wspierała ją jej dziewczyna, także nie musiała się niczego bać. Czarnowłosa wystąpiła zaś ze swoją kandydaturą w wyborach zorganizowanych po mojej „abdykacji". Zdołała zdobyć głosy sporej części ludzi i została prawą ręką Ministra Finansów. Spotkała się z krytyką z racji jej młodego wieku, co było dla mnie hipokryzją, gdy przypominałam sobie o tym, w jakim wieku obejmowały tron kolejne królowe. Mimo trudnych początków to z czasem doceniono jej inicjatywy, mające na celu wyprowadzenie państwa z kryzysu. Zatrudniła Vex, jako swojego ochroniarza. Nie było osoby, która by nie przyznała, że elfka do tego zadania nadawała się doskonale. Znalazły dla siebie śliczny biały domek na obrzeżach stolicy, w którym miałam okazję gościć podczas urodzin czarnowłosej. W dzień rocznicy udało mi się również spotkać ponownie Złotą Sokolicę oraz Dyska (a raczej Aureę i Horatio Chandlerów). Opowiedzieli mi z niesłychanym zapałem o swoim „najważniejszym dniu w życiu". Ubolewałam nad faktem, że niestety nie mogłam znaleźć się na ich ślubie, ale w tamtym czasie musiałam przygotowywać się do egzaminów. Udało im się rozpocząć produkowanie skrzydeł, które mogłyby trafić do ludzi nienależących do szlachty. Arystokracji to nie odpowiadało, ale nie udało im się zatrzymać pracy fabryki, mimo różnych skarg napływających na trwającą tam produkcję. Z każdym miesiącem wpływy szlachty malały, co nie było im, ani trochę na rękę. Odbijało się to w relacjach z niższymi warstwami społecznymi. Musieli dostosować się, jeżeli wciąż chcieli przodować w choćby gospodarce. Justine nie straciła swojego tytułu w opinii ludu, więc wciąż zwracali się nim do niej, ale ona sama przestała go używać. Liczyłam na to, że przejrzą na oczy i zrozumieją, że nie chce być z nim związana. Książę wolał przy nim pozostać, a Asix nie musiała się go pozbywać. W końcu była córką pary królewskiej Meressi. Patrząc na moich przyjaciół z perspektywy czasu, to Apap i Sol najmniej się zmienili przez ten czas. Nie chodziło mi przy tym tylko o ich niski wzrost, na który czasami narzekali mi w listach, a postawę życiową. Pielęgniarka odnosiła się do mnie równie przyjaźnie, co przy naszym pierwszym spotkaniu. Chętnie opowiadała mi o powrocie do domu gdzie, jak stwierdziła, „bracia zrobili sobie pobojowisko". Tak czy inaczej, to cieszyła się z powrotu do swojej rodziny. Sol wspomniał, że poznał rodzeństwo Medyczki i został przyjęty przez nich wyjątkowo ciepło. Nie chciałam pytać, przy jakich okolicznościach mogło dojść do tego spotkania, ale po zachowaniu nastolatki wysnułam wniosek, że coś między nimi zaczęło się dziać. Zdołałam zamienić słówko z Rhysem, który na nieszczęście nie mógł zostać na dłużej z racji swojej służby. Ubolewałam nad tym, ale wiedziałam, że jeszcze na pewno trafi się nam okazja, aby razem spędzić czas. Vex wspomniała mi, że w tłumie widziała „mojego X". Nie zważając na jej ton, który sugerował chęć dogryzienia mi, pobiegłam szukać mężczyzny. Komiemu rzeczywiście udało się zdążyć na koniec uroczystości. Przybył wraz z Talitą, która po przywitaniu się ze mną, dała nam nacieszyć się sobą. Poszła w ciszy, pomodlić się nad grobem Le Le. Za to żołnierz z uśmiechem zaprosił mnie na kolację. Po chwili udawanego wahania zgodziłam się na jego propozycję. 

Czerwień i biel wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz