Rozdział 1

788 33 8
                                    

           

Wychodzę z budynku i zakładam na głowę szal, przeklinając w duchu ten cholerny śnieg, który od kilku dni dręczy Nowy Jork. W dzielnicy, w której mieszkam, nikt nie zawraca sobie głowy odśnieżaniem, więc przedzieram się przez zaspy, byleby jak najszybciej dotrzeć do metra.

Bronx jest parszywym miejscem, w którym mieszka niewiele białych. Znaczna większość to czarni i Latynosi, niemalże każdy chodzi z bronią. Mają jedną zasadę - swoich nie ruszają. Na początku bardzo się bałam przechodzić obok nich, idąc z metra do domu, ale w końcu musieli uznać mnie za swoją - już mnie nie zaczepiają. Korzystam z metra, bo taksówki niezbyt chętnie tu przyjeżdżają, zbyt często taksówkarze byli ofiarami napadów, zresztą i tak mnie na nią nie stać. To także powód, przez który mieszkam w takim miejscu, a nie na przykład na Manhattanie - życie w Nowym Jorku jest tak drogie, że mogę sobie pozwolić jedynie na mieszkanie w najbardziej parszywej dzielnicy.

Wyjeżdżając z Los Angeles, myślałam, że moje życie się zmieni, że w końcu będę miała szansę coś osiągnąć. Byłam naiwna. Matka wypisała mnie ze szkoły, kiedy miałam trzynaście lat. Prawo amerykańskie jest bardzo łaskawe dla rodziców, którzy chcą uczyć dzieci w domu, więc moja matka nie miała z tym trudności. Problem polegał na tym, że nie zajmowała się moją edukacją. Musiałam opiekować się przyrodnim rodzeństwem, podczas gdy ona "pracowała", szukając nam nowego tatusia. Nie jestem w stanie nawet policzyć, ilu ich miałam. Wielu z nich zostawiało po sobie pamiątkę w postaci dziecka, uciekając, gdy tylko matka informowała ich o ciąży, przez co nasza rodzina bardzo się rozrosła.

W wieku trzynastu lat skończyłam edukację. Jestem głupią dziewczyną, bez wykształcenia i jakiejkolwiek wiedzy. Zazdroszczę ludziom, którzy dorastają w normalnych rodzinach i ich jedynym problemem jest to, czy dostaną się na uczelnię z Ivy League. Mi życie nie dało takiej szansy. Gdzie może szukać pracy dziewczyna taka jak ja? Niczego nie potrafię. Przez większą część życia patrzyłam na matkę, która sypiała z facetami za pieniądze. Jedyne, czego mnie nauczyła to to, że ciało jest  idealnym narzędziem do zarobku.

Po przyjeździe do Nowego Jorku, nie wiedziałam jak się tutaj odnaleźć. Nie miałam planu na życie, ale na szczęście spotkałam Zoe. Zaopiekowała się mną i zaprowadziła do miejsca, w którym sama pracuje - do nocnego klubu. Do naszych obowiązków należy taniec, albo na sali dla wszystkich, albo prywatne pokazy, jednak w ofercie nie ma seksu, przez co zarobki nie są takie wysokie, jakbyśmy chciały. Zoe jednak znalazła na to sposób i wprowadziła mnie do tego świata. Chodzimy na różne ważne imprezy, gdzie spotykamy wpływowych biznesmenów albo polityków, którzy potrafią solidnie zapłacić za seks. Nie mam z tym problemu, każdy musi jakoś zarabiać na życie, a nie umiem robić niczego innego. Patrzyłam na matkę, która pracowała w ten sposób. Jej faceci niejednokrotnie pozwalali sobie wobec mnie na wiele. To dla mnie normalne, że mężczyźni pragną mojego ciała. Lubię to, jak potrafię na nich działać, mogę sprawić, że zrobią dla mnie wszystko. Poczucie władzy nad mężczyznami jest uzależniające.

Zanim wsiadam do metra, ściągam z włosów szal, uwalniając moje długie, ciemne włosy. Rozglądam się w poszukiwaniu wolnego miejsca i niemalże natychmiast wstaje kilku mężczyzn, więc już mam gdzie usiąść. Poprawiam płaszcz i zakładam nogę na nogę, eksponując to, jakie są długie i zgrabne, szczególnie w moich nowych, czarnych kozaczkach. Czuję na sobie wzrok mężczyzny naprzeciwko i nie potrafię powstrzymać uśmiechu.

- Pobrudziłam się? – Pytam, patrząc na jego twarz. Wygląda na typa przed trzydziestką, więc jest jeszcze młody. Mój wzrok przesuwa się na jego rękę, na której ma zwykły zegarek, tania podróbka z Chin. Trzyma telefon, który już dawno powinien wymienić na nowszy model, a buty wyglądają tak, jakby miały się zaraz rozpaść.

LIAR [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz