Rozdział 19

266 21 13
                                    

Biorę pudełko i marszczę brwi. Skąd mu to w ogóle przyszło do głowy? Wydaje mi się, że to kobieta czuje kiedy jest w ciąży, a nie mężczyzna, który mógł ją zapłodnić.

- Nie jestem w ciąży - stwierdzam z pewnością.

- Zrób test - powtarza Theo.

Wzdycham i idę do łazienki. Czytam instrukcję, po czym postępuje zgodnie z nią i czekam na wynik, wciąż myśląc o tym jak absurdalna jest ta sytuacja.

Po kilku minutach widzę wyraźną kreskę. Jedną, co oznacza, że nie jestem w ciąży. Wychodzę z łazienki, żeby podzielić się z Theo tą informacją.

- I co? - Pyta, wciąż siedząc przy stole.

- Nie jestem w... - podaję mu test, ale urywam, gdy zauważam drugą, słabszą kreskę. Nie jest tak wyraźna jak ta pierwsza, ale jednak tam jest... Przełykam głośno ślinę i zbliżam rękę, oglądając z bliska test.

- Pokaż - mówi podekscytowany Theo i wyrywa mi test. Na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech. - No i widzisz, jesteś w ciąży.

Nadal nie przyjmuję tego do wiadomości. To zdecydowanie nie jest najlepszy moment na dziecko... Nie skończyłam jeszcze dwudziestu lat, nie mam pracy, pieniędzy, domu... Długo by wymieniać. Nie jestem najlepszym materiałem na matkę, moje dziecko będzie skazane na życiową porażkę, tak jak byłam na nią skazana ja.

- Nie mogę być teraz w ciąży - mówię cicho.

- Dlaczego nie?

- Żartujesz sobie? Co ja mogę temu dziecku zaoferować? Będzie miało przesrane w życiu tak samo jak ja - wyrzucam z siebie.

- Nie pozwolę na to, żeby mojemu dziecku stała się krzywda, tego możesz być pewna - odpowiada Theo.

Cholera, nie spodziewałam się tego, że Theo mógłby się cieszyć z tego, że jestem w ciąży. Nigdy nie odniosłam wrażenia, że traktuje mnie poważnie. Jak on to sobie wyobraża? Weźmiemy ślub i będziemy szczęśliwą rodziną? Ciężko mi w to uwierzyć, ale zawsze miałam niskie poczucie własnej wartości. Może Theo faktycznie na mnie zależy? Inaczej nie cieszyłby się z tego, że wpadliśmy.

Jednak nie wziął mnie w ramiona, nie pocałował, nie zaczął mówić jak bardzo mnie kocha. Nie mam pewności, czy to tak powinno wyglądać. Życie to nie komedia romantyczna, a faceci to nie książęta z bajek.

- Umówię nas do ginekologa. Chcę, żeby zobaczył czy z dzieckiem wszystko w porządku - Theo znowu wychodzi, żeby zadzwonić. Biorę do ręki test i zaczynam go znowu oglądać. Następnie kładę dłoń na płaskim brzuchu i marszczę brwi. Gdzieś tam rozwija się maleństwo, część mnie i Theo. Nadal ciężko mi w to uwierzyć i wątpię, żeby to się w najbliższym czasie zmieniło.

Theo wraca po chwili, a w ręce ma już kluczyki do auta. Widocznie dzisiaj możemy jechać sami, bez ochroniarza-kierowcy.

>>>

U ginekologa okazuje się, że jestem już w ósmym tygodniu ciąży, więc musiałam w nią zajść na początku mojej znajomości z Theo. Nie mam pojęcia jak to się stało - wydawało mi się, że za każdym razem się zabezpieczamy. Jednak bywały chwile, kiedy nie za bardzo ogarniałam co się wokół mnie dzieje - wszystkiemu winien był Theo, który jak nikt potrafi dać kobiecie prawdziwą rozkosz.

Kiedyś myślałam, że będę najszczęśliwsza pod słońcem, kiedy okaże się, że jestem w ciąży, ale jest zupełnie inaczej. Czuję niepokój i niepewność. Nie mam warunków, żeby dać temu dziecku wszystko co najlepsze. Theo może się teraz cieszyć, ale co będzie, gdy stwierdzi, że jednak jeszcze nie chce dziecka? Co zrobię? Gdzie pójdę...?

To dziecko to problem. Duży problem.

CDN.

LIAR [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz