Rozdział 22

258 17 2
                                    

- Słucham - mówię spokojnie.

Siostra wzdycha.

- Miałam dosyć, chyba podobnie jak ty, ale kiedy uciekłaś, matka w ogóle przestała bywać w domu. Wracała chyba tylko po to, żeby zobaczyć czy żyjemy. Nie mieliśmy co jeść, ale jej to nie obchodziło. Chyba po prostu poznała kolejnego faceta i nie powiedziała mu, że ma dzieci.

- Zostawiłaś je same? - Pytam ze zgrozą. Ja, zanim wyjechałam, upewniłam się, że matka jest w domu.

- Za kogo mnie masz? - Odpowiada z obrażoną miną. - Zrobiłam to podczas jednej z jej wizyt. Od kilku tygodni byłam spakowana i czekałam na odpowiedni moment.

- Myślisz, że matka została w domu?

- Nie mam pojęcia. Możliwe, że teraz wszystko spadło na Leilę.

Leila ma szesnaście lat. Nigdy nie miała głowy na karku, więc drżę na myśl o tym, co teraz musi się dziać w domu, jeśli matka znowu go opuściła.

- Skąd miałaś pieniądze na wyjazd? - Pytam jeszcze.

- A jak myślisz?

- Dobra, najważniejsze jest to, że nie powinnaś pracować w klubie...

- Dlaczego? - Obrusza się Heather. - Sama tam pracowałaś.

- I bardzo tego żałuję.

- Wcześniej jakoś nie narzekałaś - zauważa Zoë. - A teraz się coś zmieniło? Poznałaś miliardera i zgrywasz wielką panią? Nie zmienisz swojej przeszłości i tego kim naprawdę jesteś. Nigdy nie staniesz się taka jak ludzie pokroju Theo. Będziesz ubogą krewną, która udaje kogoś lepszego.

- O co ci chodzi? - Zaczynam się denerwować. Nie rozumiem dlaczego traktuje mnie w ten sposób. Wcale nie staram się udawać kogoś innego. Dobrze wiem, gdzie moje miejsce i że nie zmienię tego, skąd pochodzę. Nie musi mi o tym przypominać.

- O ciebie. Przestań się zgrywać.

- Zoë przestań, nie denerwuj jej, jest w ciąży...

- Z miliarderem i co, mam jej współczuć?

- Jesteś zazdrosna? - Marszczę brwi. - O to ci chodzi?

- Nie siedzisz w tym biznesie tak długo jak ja, to ja powinnam być na twoim miejscu! - Wybucha Zoë i patrzy na mnie ze wściekłością, jaką wcześniej u niej nie widziałam. - Przyjdzie taka, pomożesz jej i sama wychodzisz na tym o wiele gorzej! Mógł mi zrobić dzieciaka, nie musiałabym się już o nic martwić, ale ty jeszcze narzekasz. Jakaś ty biedna.

- Będzie lepiej jak już stąd pójdziecie - odzywam się zimnym głosem.

- Shai... - zaczyna Heather.

- Zadzwonię do ciebie później - odwracam wzrok. - Ktoś odprowadzi was do drzwi.

- Nie trzeba, poradzimy sobie - mówi Zoë, również na mnie nie patrząc.

Heather ściska mnie jeszcze przed wyjściem. Przez dłuższą chwilę jestem sama, po czym do pokoju wchodzi Theo, który ma zdziwioną minę.

- Co się stało? - Pyta, podchodząc bliżej. - Pokłóciłyście się?

- Nie... - nie chcę powtarzać mu słów Zoë, bo mógłby je źle odebrać.

- To co?

- Nie chcę o tym rozmawiać. Jestem zmęczona.

- No tak - Theo się rozpromienia. Nie jestem przyzwyczajona, że widzę go takiego. Odkąd dowiedział się o dziecku, cieszy się jak gwizdek. - Potrzebujesz czegoś?

- No wiesz... - podchodzę do niego, a moja ręka wjeżdża pod jego koszulę. Zaczynam rozpinać jej guziki.

- Co robisz?

Nie odpowiadam, tylko wsuwam rękę pod jego spodnie. Kiedy obejmuję ręką jego męskość, Theo mimowolnie wzdycha. Uśmiecham się przebiegle i zsuwam z niego spodnie wraz z bokserkami. Klękam przed nim i biorę go do ust, jednocześnie ściskając pośladki Theo. Już po chwili staje się coraz bardziej twardy, delikatnie odsłaniam zęby, a Theo wychodzi z moich ust i niewiele myśląc, podnosi mnie, po czym zanosi na łóżko. Zaczyna mnie rozbierać w szybkim tempie, po czym całuje mnie mocno. Gryzę dolną wargę, kiedy we mnie wchodzi. Właśnie tego potrzebowałam...

CDN.

LIAR [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz