Rozdział 21

313 22 9
                                    

Jakim cudem moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni w tak krótkim czasie?

Wcześniej byłam głupią dziewczyną, wykorzystywaną do tego, żeby poświęciła cały swój czas na opiekę nad młodszym, przyrodnim rodzeństwem.

Później byłam głupią dziewczyną, która pracowała jako tancerka erotyczna i pieprzyła się za pieniądze.

Teraz jestem głupią dziewczyną, która dała się zapłodnić. Szczerze mówiąc, po tym co widziałam w rodzinnym domu, nie chciałam mieć dzieci. Może bogaci ludzie widzą to inaczej... mogą zapewnić swojemu dziecku wszystko to, co najlepsze. Mogą ich mieć wiele, każde będzie szczęśliwe. A moje dzieci chodziłyby głodne, jeśli nie miałabym akurat żadnej „pracy". Takie osoby jak ja nie powinny się rozmnażać.

- Potrzebujesz jeszcze czegoś? - Pyta Theo, kiedy czekam na Heather i Zoë. - Zamówię wam coś do jedzenia.

- Nie trzeba, sama zadzwonię po pizzę...

- Po pizzę? - Powtarza, unosząc brwi. - To nie najlepsze jedzenia dla osoby w twoim stanie.

Serio? Teraz nawet nie będę mogła zjeść pizzy i napić się coli? Nie znam się na ciążach, ale to chyba przesada. Z drugiej strony... to jego pierwsze dziecko, może dlatego się tak martwi. Powinnam się cieszyć, że chce się mną tak zająć. Nigdy nikt się o mnie nie troszczył, więc to dla mnie zupełnie nowa sytuacja. Chyba powinnam po prostu robić to, czego oczekuje ode mnie Theo.

- Nie mogę cały czas jeść warzyw i owoców - odpowiadam.

- To prawda, ale chcę, żebyś jadła zdrowsze rzeczy. Ufasz mi, prawda? To co wam zamówię na pewno będzie ci smakowało. Zresztą, pizza jest dla plebsu, których nie stać na bardziej wyszukane dania. Ich podniebienia nie są tak wrażliwe.

Gdy nie miałam pieniędzy na jedzenie, zjadłabym nawet najgorszą pizzę ze spalonym ciastem. Miałam w dupie swoje niewyrafinowane podniebienie i w sumie... nic się nie zmieniło.

- Niech będzie tak jak ty chcesz - ustępuję. Przygładzam sukienkę, którą założyłam - skromna, w pastelowym, niebieskim kolorze.

Ochroniarz przyprowadza Zoë i Heather, które rozglądają się po apartamencie z nieukrywanym zachwytem. Wcale im się nie dziwię - pewnie sama tak wyglądałam, kiedy pierwszy raz tu przyszłam.

Theo uważa, że wszędzie czyha niebezpieczeństwo, więc najlepiej żebym nie wychodziła z domu. Można powiedzieć, że jestem tu uwięziona, chyba że on wyjdzie ze mną.

- Shailene - Heather rzuca się na mnie i mnie ściska.

- Hej, ostrożnie! - Krzyczy Theo.

Heather i Zoë patrzą na niego ze zdziwieniem, a potem przenoszą wzrok na mnie.

- Jestem w ciąży - wyjaśniam. Co i tak nie jest wytłumaczeniem na przesadną reakcję Theo.

- Ojej, to gratuluję - Zoë obchodzi się ze mną delikatniej.

- Nie będę wam już przeszkadzał - mówi Theo i wychodzi, zamykając drzwi do mojego pokoju.

- Jesteś w ciąży! - Mówi oskarżycielsko Zoë. - Nic nie mówiłaś!

- Bo dowiedziałam się dwa dni temu - odpowiadam.

- Idealnie się ustawiłaś.

- Myślisz, że zrobiłam to celowo? - Patrzę na nią ze zgrozą.

- A nie?

- Nie. Szczerze mówiąc, jestem zła. Nie planowałam dziecka, a Theo robi się nie do zniesienia i jest zbyt nadopiekuńczy.

- No, ale nie możesz narzekać - zauważa Zoë. - Przecież jesteś już ustawiona do końca życia! Ten twój Theo może i przesadza, ale przynajmniej się o ciebie troszczy. Lepsza taka opieka niż żadna.

- Dobra, może zmieńmy temat - zerkam na Heather. - Czy mogłabyś mi powiedzieć co się dzieje w domu? Masz dopiero siedemnaście lat, jak to się stało, że tu jesteś?

Heather robi speszoną minę.

- Nie będziesz ze mnie dumna, kiedy to usłyszysz.

CDN.

LIAR [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz