Rozdział 25

230 22 7
                                    

Patrzę się na nią i nie jestem w stanie wydusić z siebie słowa.

- To jakiś żart? - Mówię w końcu.

- Nie, skarbie, Theo jest moim mężem - unosi rękę i pokazuje mi obrączkę. Robi mi się słabo i mam wrażenie, że zaraz zwymiotuję. Pierwszy raz podczas tej ciąży zaczęło mnie mdlić. - Dobrze się czujesz? - Patrzy na mnie inaczej, kiedy podtrzymuję się ściany.

- Słabo mi... - mówię i osuwam się po ścianie na podłogę. Wkładam głowę między kolana i biorę głębokie oddechy.

- Zabierz ją - żona Theo zwraca się do ochroniarza, który wyprowadza z pomieszczenia dziewczynkę. - Shailene, spokojnie, nie chciałam cię zdenerwować. Oddychaj, wdech, wydech, wdech, wydech...

Narasta we mnie złość.

- Sama oddychaj! - Patrzę na nią z wściekłością. - Co to kurwa jest? Jakaś ukryta kamera?! Mamy cię?! Gdzie jest Theo?!

- Twoje nerwy szkodzą dziecku.

- Skąd wiesz...?

- Theo jest moim mężem. To jasne, że wiem, że będzie miał dziecko.

- Dlaczego mówisz to tak spokojnie? - Pytam zdziwiona. - Nie powinnaś być wściekła?

- Oczywiście, że nie. Theo już taki jest, nie mam nic przeciwko.

- Nie masz nic przeciwko temu, że mnie bzyka i zrobił mi dziecko? - Parskam nieprzyjemnym śmiechem. - Jesteś pojebana. On jest pojebany. Wszystko jest pojebane - wstaję i czuję, że mój żołądek protestuje. Ledwo docieram do łazienki i klękam przed muszlą.

Melody pojawia się w łazience i przetrzymuje mi włosy. Mam ochotę krzyknąć do niej, żeby spierdalała, ale nie mam nawet jak. Mam wrażenie, że zwracam jedzenie z ostatniego roku.

- Może zadzwonię po lekarza? - Pyta troskliwie. - Wyglądasz strasznie blado...

Zaraz zwariuję.

Po psychiatrę kurwa zadzwoń. Ciebie i Theo powinni zamknąć w pokoju bez klamek.

- Gdzie jest Theo? - Pytam, doczłapując się do zlewu. Przepłukuję usta, po czym przemywam twarz zimną wodą. Nadal mnie mdli.

- Miał pilne wezwanie z pracy, więc tylko nas tutaj podrzucił i pojechał tam.

- Dlaczego mi tego wcześniej nie powiedział?

- Nie wiem. Musisz jednak pamiętać, że teraz najważniejsze jest dziecko. Nie denerwuj się niepotrzebnie.

- Gdybym wiedziała, że ma rodzinę... - czuję potrzebę, żeby wszystko wyjaśnić, jakoś się wytłumaczyć...

- Daj spokój, Shailene. Nie mam ci tego za złe, naprawdę. Wiem, że jemu nie da się oprzeć, więc całkowicie cię rozumiem. Theo nigdy nie był typem faceta, któremu wystarczy jedna kobieta.

- Akceptujesz to, że cię notorycznie zdradza?

Co z tą kobietą jest nie tak?

- To nie jest zdrada, jeśli mu na to pozwalam. Theo tego potrzebuje, nie zawsze jestem w stanie spełnić wszystkie jego zachcianki.

- Dlatego oddajesz go innym kobietom?

- Nie oddaję. Pożyczam.

Naprawdę nie chcę z nią już rozmawiać, z każdym kolejnym słowem jest coraz gorzej. Nie rozumiem, w jaki sposób wszystko mogło się tak rozwalić.

- Muszę stąd wyjść - mówię. Potrzebuję świeżego powietrza, ale w tym apartamencie nie ma nawet balkonu, żeby na niego wyjść. Znajduje się na jednym z ostatnich pięter.

- Pójdę z tobą - oferuje się Melody.

- Nie chcę, żebyś za mną łaziła! - Wybucham. - Nie masz nic innego do roboty? Chcę zostać sama, tak ciężko to zrozumieć?!

- Przepraszam, chciałam dobrze...

- No to ci nie wyszło. Odwal się, Theo też, możesz mu to przekazać - rzucam jej wrogie spojrzenie. Nadal czuję się koszmarnie, ale jedyne czego chcę to to, żeby się stąd wydostać, bo mam wrażenie, że coś tu śmierdzi.

I gdzie jest do cholery Theo? Dlaczego się ukrywa? Nie ma odwagi spojrzeć mi w oczy? Idiota.

CDN.

Jeśli są jakieś błędy to przepraszam, bo oczy mi się zamykają 😂😂😴😴 dobranoc ❤️

LIAR [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz