Rose pov
- Podasz mi pianki? - zwrócił się do mnie Blake siedzący naprzeciwko mnie.
Kiwnełam niezauważalnie głową i sięgnęłam ręką po opakowanie słodkości. Podałam mu je, posyłając przy tym delikatny uśmiech.
- Dzięki - mruknął, biorąc do buzi garstkę pianek.
Humor mi dziś nie dopisywał. Chyba wszyscy to zauważali, ponieważ byli w stosunku do mnie...delikatni? To chyba dobre słowo. Traktowali mnie jakbym była z porcelany. Cóż, to wina Nathana i no, okresu. Chodzę nabuzowana od rana i albo warczę na wszystkim niczym wilk, albo szlocham w kącie z powodu braku soku.
Spojrzałam na wszystkich zgromadzonych przy ognisku. Każdy z nas siedział na drewnianych krzesłach rozmawiając, bądź jedząc pianki lub kiełbaski. Na przeciwko mnie Nate sączył powoli piwo i rozglądał się rozbieganym wzrokiem w różne strony, skutecznie mnie omijając. Siedząca obok mnie, Maddie z kolei pocierała nerwowo ręce o ciemny materiał spodni. Reszta naszej paczki zachowywała się normalnie. No jak na naszą normalność.
Nagle wśród głuchej ciszy rozbrzmiał telefon. Wszyscy zdezorientowani zaczęli się rozglądać za dobywajacym się dźwiękiem.
W końcu zlokalizowaliśmy przeszkadzający nam sprzęt elektroniczny, znajdujący się w kieszeni spodni Nate'a. Wściekła wręcz wypalałam dziurę w materiale, dysząc przy tym groźnie.
Brunet jak gdyby nigdy nic, sięgnął po telefon i w ostatnim momencie odebrał połączenie przychodzące.
- Hej - przywitał się. Wszyscy siedzieli cicho niczym myszy pod miotłom. Każdy chciał, przynajmniej ja, dowiedzieć się czegokolwiek z tej rozmowy. - Ale, że teraz? Już? W tej chwili? - pytał, niedowierzając. - Eh, no dobrze - westchnął przeciągle wracając do nas wzrokiem. - Zaczekaj - rzucił, zasłaniając ręką mikrofon w iPhonie. - Słuchajcie, przykro mi, ale ja już muszę iść. Dobranoc - pożegnał się, oddalając się w stronę jeziora i powracacaj do rozmowy z nieznajomym.
Śledziłam wzrokiem sylwetkę Crossa, dopóki nie zniknął wśród gęstwiny drzew. Nagle chęć dowiedzenia się prawdy, zawładneła mną i zmusiła mnie do różnorakich czynów.
Przysunełam się bliżej brunetki siedzącej obok mnie.
- Maddie - szepnełam, szturchając ja łokciem w rzebra. - Chodź ze mną śledzić Nate'a. Proszę - powiedziałam cicho robiąc oczy kota ze Shreka.
- Co? - warkneła cicho, niedowierzając. - Nie, nie będę nikogo śledzić - zaoponowała, odwracając się do mnie przodem.
- Proszę - prosiłam, wyginając usta w podkówkę i trzepocząc intensywnie rzęsami.
- No dobrze - westchnęła, zgadzając się.
- Super! - krzyknęłam, zwracacajc uwagę kilku osób. Pociągnęłam gwałtownie brunetkę za rękę, przez co lekko się zachwiała, ale nie straciła równowagi. - No chodź! - ponagliłam ją, zmierzając w stronę lasy, do którego wszedł Nate.
- No idę, idę - burkneła, idąc ze mną ramię w ramię. Doszliśmy do niewielkiej plaży, i od razu skierowaliśmy się w stronę lasu. Podążaliśmy truchtem po śladach Nathana.
- O patrz, jest! - piskneła rozentuzjazmowana Maddie, wskazując palcem na sylwetkę przed nami. Brunet usłyszawszy trzask łamanej gałęzi, na którą przypadkowo nadepnęłam, powoli zaczął się obraca w naszą stronę. W akcie desperacji, pociągnęłam brunetkę za rękę, i wepchnełam nas w krzaki jeżyn.
Dewerl syknęła z bólu i zaskoczenia, a Nate wzruszył ramionami i jeszcze raz przeczesał teren swym wnikliwym spojrzeniem.
Wychyliłem lekko głowę, w celu sprawdzenia lokalizacji chłopaka. Zobaczyłam, że oddalił się od nas o kilkanascie metrów, więc gwałtownym ruchem wstałam i szarpnełam za ramiona przyjaciółki.
CZYTASZ
I hate you ( W Trakcie Korekty)
Teen FictionOPOWIADANIE WYMAGA GRUNTOWANEJ KOREKTY- NIE MAM BLADEGO POJĘCIA KIEDY TO ZROBIĘ. - Naprawdę mi na tobie zależy. Jesteś moim małym promyczkiem. Moją odskocznią w tym pieprzonym świecie. Ty jedyna we mnie wierzysz, bez względu na to co robię. - Wziął...