Rose pov
- No chodź! - ponaglił mnie Nate idący do mnie przodem z wyciągniętą w moją stronę ręką. Z ogromnym wahaniem przyjęłam ją i od razu zostałam pociągnięta w stronę bruneta. Chłopak posłał mi pokrzepiający uśmiech i zaczął powoli stąpać po śliskich kamieniach razem ze mną. Z podgryzioną dolną wargą, obserwowałam prąd strumyczka i wyczekiwałam na odpowiedni moment, aby go przeskoczyć.
Niepewnie położyłam swoją nogę odzianą w czarne adidasy i z nietegą miną, wylądowałam na pokrytym mchem kamieniem. Woda lekko obmywała moje nogi, mocząc przy tym rozgrzane łydki i doprowadzając mnie tym do szału. Z miną męczennika pokonałam cały strumyk, docierając uradowana na ziemię. Dla podkreślenia mojej męczarni, rzuciłam się na kolona, całując brudną ziemię, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie. W pewnym momencie poczułam coś śliskiego, dotykającego moje małe usta. Z piskiem podskoczyłam do góry w akompaniamencie gromkiego śmiechu bruneta. Z przerażeniem wpatrywałam się w malutką, zieloną gąsienice, pełzająca ku , jak mniemam, swojego pobytu zamieszkania.
- Frajer - fuknełam, czując jak ciepłe ramiona obejmują mnie w pasie. Przekręciłam głowę w kierunku chłopaka i zgromiłam go wzrokiem, wyrywając się z jego uścisku. Nate westchnął zrezygnowany, ale pewnie chwycił mnie za rękę i zaczął zmierzać w znanym mu kierunku. Prychnełam rozdrażniona, włócząc nogami za postawnym brunetem. - Ile jeszcze? - jęknełam zniecierpliwiona, oglądając po raz setny drzewo. Znając moje szczęście było to, to samo drzewo, aczkolwiek nie mogłam potwierdzić moich domysłów z powodu braku orientacji w terenie. I oczywiście braku wiedzy o roślinach. Nigdy nie przepadałam za biologią.
- Jezu, przestań marudzić - zganił mnie chłopak, odwracając na moment głowę i mrożąc mnie spojrzenie. Przewróciłam zniecierpliwoną oczami, na co Nate zareagował sztucznym uśmieszkiem. - Zaraz będziemy, więc z łaski swojej weź się zamknij - warknął, mocniej zaciskając swoją rękę na mojej. Pisnełam z podowdu bólu, jaki nieświadomie wyrządził mi brunet. Ten odwrócił się w moją stronę i posłał mi przepraszające spojrzenie, na które z lekką rezerwą się uśmiechnęłam.
Po kilku minutowej wędrówce w ciszy, Nathan zakrył mi oczy dłonią i ostrożnie poprowadził mnie w nieznanym kierunku. Ufałam mu, dlatego nieobawialm się, że coś mi zrobi. Pomimo iż z tyłu głowy cichutki głosik podpowiadał ucieczkę, ja trzymałam się swojej silnej woli i nie pozwoliłam mu przejąć sterowania.
- Jesteśmy - oznajmił brunet, delikatnie zdejmując z mojej twarzy swojej wielką rękę. Splotłam nasze palce razem i z zaciekawieniem powoli uchylilam powieki. Ujrzałam przed sobą niewielkie jeziorko otoczone ze wszystkich stron małym laskiem. Zbiornik wody posiadał własną, minimalistycznych rozmiarów plaże, na której gościł duży koc, a w jego rogu stał koszyk piknikowy. Rozbieganym wzrokiem oglądałam wszystko wokół, chłonąc każdy najmniejszy szczegół.
- Ty to wszystko zaplanowałeś? - zapytałam rozemocjonowana. Nate zestresowany pokiwał głową, drapiąc się po karku. Z piaskiem szczęścia rzuciłam się mi na szyję, całując zachłannie jego ciepłe, pełne wargi. Po kilku sekundach oderwałam się od chłopaka i patrząc w jego piękne oczu z rozszerzonymi źrenicami, niechętnie się od niego oderwałam. Z uznaniem spojrzałam mu w oczy i szeroko się uśmiechnęłam. Nie czekając na odzew od bruneta, odwróciłam się na pięcie i z radosnym śmiechem pobiegłam w kierunku niewielkiego jeziorka. W trakcie biegu zdąrzyłam zrzucić z siebie buty razem ze skarpetkami, więc z zadowoloną miną zanurzyłam się w wodzie aż po same kolana. Chlapalm woda na wszystkie strony, bawiąc się przy tym jak malutkie dziecko z ogromnym uśmiechem na ustach.
- Czekaj, wariatko - dobiegł do moich uszu rozbawiony głos Nate'a, a później słyszałam już tylko chlupot wody. Po chwili poczułam ogromne ramiona, oplatające mnie w tali i podnoszące do góry. Z głośnym krzykiem przekręciłam się w powietrzu przodem do bruneta, posyłając mu oburzone spojrzenie, próbując zataić szczery uśmiech wpływający na moje usta.
Z iskierką w oku obserwowałam umięśnione ciało chłopaka, nieświadomie widząc rękami po jego gołym torsie. Nathan z zadowoloną miną przyglądał mi się, gładząc delikatnie moje plecy.
- Berek! - krzyknełam niespodziewanie, wyrywając się z czułego uścisku chłopaka. Zdezorientowany brunet, spojrzał na mnie, oddalającą się blondynkę ruszającą w pław ku nieznanym. Nathan w szybkim tempie rzucił się do wody, mocząc swoje bokserki i włosy. Kiedy roześmiana odwróciłam się w , jak mi się wydawało, jego stronie, nie ujrzałam go tam. Zaniepokojona zaczęłam rozglądać się na różne strony, jednak chłopaka nigdzie nie było. Biała koszulka już dawno prześwitywała, przez co było mi widać szary materiał stanika. Butelkowa zieleń szortów całkowicie zmokła, stając się co raz cięższa i utrudniając poruszanie się. Z robieganym wzrokiem próbowałam dojrzeć choć skrawek niesfornej czupryny Nate'a, jednak nigdzie jej nie było. Nagle niespodziewanie wielkie łapska wystrzeliły w górę, chwytając mnie za ramiona. Głośno krzyknęłam, wiercąc się i kopiąc wszystko co popadnie. Zamknęłam oczy, czekając na najgorsze. Głucha cisza ze wszystkim stron zaczęła mnie otaczać, a ciemność z powodu zaciśniętych powiek przeszkadzała mi w zobaczeniu czegokolwiek. Jednak za bardzo się bałam, aby przemoc się do ich otwarcia. Niespodziewanie usłyszałam krótkie parsknięcie śmiechem. Zmarszczyłam brwi, ale kiedy znów nic nie usłyszałam lekko wzruszyłam ramionami nadal z zamkniętymi oczami. Zmarczszyłam brwi, słysząc po kilku sekundach gromki śmiech. Zaczęłam powolutku uchylać jedną powiekę, a później drugą. Z przerażeniem wypisanym na twarzy spojrzałam na sprawcę, a widząc roześmianego bruneta uderzyłam go w ramię.
- Dupek - warknełam, odpychające cielsko chłopaka i zmierzając w kierunku lądu. W połowie drogi poczułam siarczyste klepnięcie w tyłek. Gwałtownie się zatrzymałam i zaczęłam odwracać głowę w kierunku sprawcy, kiedy ta osoba nie wzięła ręki, a zaczęłam jeszcze ugniatać mój prawy pośladek. Z groźną minę spojrzałam na zaabsorbowanego Nate'a, który bawił się w najlepsze moją tylną częścią ciała. Chrząknełam zirytowana, zwracając jego uwagę. Jasne oczy spojrzały na moje twarz, uśmiechając się do mnie wesoło.
- Jestem tylko chłopakiem. - odpowiedział, jedząc moje oburzone i niedowierzając spojrzenie.
***
- Leci samolocik, leci, leci - mówiłam, wymachując truskawką nabitą na widelec w różne strony. W końcu trafiła do rozpostartej jemy ustnej Nate'a, a następnie została przez niego połknięta. Spojrzałam na niego z uśmiechem, nabijąc na sztućca kolejnego owoca. Kiedy trsukawka była milimetry zaledwie od twarzy bruneta, ten złapał moją rękę uniemożliwiając jakikolwiek ruch.
- Wiesz, że naprawdę mi zalezy, prawda? - zapytał dla pewności. Spojrzałam na niego zaskoczona, słysząc to pytanie padające z jego ust już któryś raz. Pokiwałam słabo głową, jednak widząc niezadowolony wzrok Nate'a postanowiłam odpowiedzieć.
- Tak, tak wiem - przełknełam ślinę. - Wiem, że ci zależy na mnie - powiedziała trochę niepewnie, ale gdy chłopak spojrzał na mnie z uwielbieniem nabrałam więcej odwagi. - Tak jak mi na tobie - dodałam ciszej, wpatrując się w jarzące blaskiem, jasne oczy przystojniaka.
----
Także, przepraszam, że tak późno, ale szkoła się lekko zawali. Głupi nauczyciele.
Widzę, że co raz was więcej i mam adzieje, że pozostaniecie.
Tak jak zawsze
Gwiazdkujcie, komentujcie
Wasza
Princess_of_asshole
CZYTASZ
I hate you ( W Trakcie Korekty)
Teen FictionOPOWIADANIE WYMAGA GRUNTOWANEJ KOREKTY- NIE MAM BLADEGO POJĘCIA KIEDY TO ZROBIĘ. - Naprawdę mi na tobie zależy. Jesteś moim małym promyczkiem. Moją odskocznią w tym pieprzonym świecie. Ty jedyna we mnie wierzysz, bez względu na to co robię. - Wziął...