Rose pov
Piosenka Shawna Mendesa leciała w kółko od dobrych kilkunastu sekund. Leciałam z samej góry na dół, na złamanie karku, aby odebrać ten pieprzony telefon. Przelknełam głośno na cały dom, kiedy poczułam ogromny ból w małym palcu u stopy, spowodowany uderzeniem się o kant schodka.
- Wyłączaj tego skurwiela, bo nie wytrzymam! - wrzasnął z salonu mój chłopak. Zachichotałam cicho pod nosem pomimo nieprzerwanego bólu. Był zazdrosny o każdą najmniejszą istotkę. Nawet mój pies, który swoją drogą mi kupił, mu przeszkadzał w tym, że go przytulam czy też całuje w tę jego psią główkę.
- Halo? - syknęłam, zaraz po odebraniu przeklętego telefonu.
- Część wnusiu! - zaświergotała Liliana Thompson, moja babcia. Wredny uśmiech wpłynął na moją twarz, jak zawsze przy rozmowie z nią. Kochałam ją, ale jej teksty rozwalały każdego, w tym mnie. - Co tak długo nie odbierasz? Dzwonię do ciebie i dzwonię. Czyżbyś seksiła się z jakimś przystojniakiem? - zapytała bezczelnie. Czerwień wpłynął na moją twarz, a ja uśmiechnęłam się nerwowo, pomimo tego, że nic takiego się nie wydarzyło. Dzisiaj.
- Seksiła? Boże, babciu, tak się nie mówi. Jak już coś to uprawiała seks albo pieprzyła, ale nie, nic takiego nie robiłam. - odparłam zażenowana. Słyszałam jak po drugiej stronie starsza kobieta miesza tą swoją specjalną łyżeczką do herbaty, aby po chwili wsypać do niej dokładnie trzy łyżeczki cukru, oblizać swoje zdrętwiałe palce i zacząć sączyć napój jak jakiegoś shake'a.
- Ty mnie tu nie pouczaj, Rose. Ja tam w takich pozach się seksiłam, że ho-ho. A ty nadal jesteś dziewicą, także pamiętaj, to ja mam większe doświadczenie. Dużo większe, kochaniutka. - odgryzła się babunia. Zacisnęłam ze śmiechu zęby. Ja, ty stary zgredzie, ty nie wiesz, że nie jestem już dziewicą i, że mam chłopaka.
- No wiesz, babciu. Już nie do końca jestem dziewicą... - zacząłam.
- Nie jesteś już?! O mój boże, moje małe dziecko, nie jest już dzieckiem, boże Chryste! Kim jest ten pechowiec, co pierwszy zatopił się w twojej cipce, hm? - Ledwo zdążyłam skończyć zdanie, a Liliana zasypała mnie masą pytań. Uśmiechnęłam się wkurzona na jej zachowanie i mocniej ścisnęłam telefon w dłoni.
- Ten pechowiec siedzi u mnie w salonie i od pół roku jest moim chłopakiem! - Uniosłam się, lekko podnosząc głos.
- Kotku?! Kto nazwał mnie pechowcem? - krzyknął Nate z salonu, na co uśmiechnęłam się czule. Kochałam tego idiotę, będę kochać i go kocham.
- Nikt, skarbie. Nikt ważny. - odkrzyknełam w odpowiedzi.
- Nazywasz mnie nikim ważnym!?- zagrzmiał głos w słuchawce. Uśmiechnęłam się półgębkiem, jak przez całą naszą rozmowę. Ta kobieta potrafi mnie do szału doprowadzić. - Mnie?! Ty niewdzięczny bachorze, ja cię wychowałam, ja cię... - zaczęła swoje wywodu, jak zawsze na co szybko jej przerwałam.
- Do rzeczy, babciu. Do rzeczy. Po co dzwonisz? - zapytałam prosto z mostu. Po drugiej stronie usłyszałam ciszę, na którą w duchu prychnełam. Jak zwykle.
- Ja? - zapytała niewinne, na co przewróciłam zirytowana oczami.
- Nie, ja - mruknęłam wrednie.
- A to muszę mieć powód, aby dzwonić do swojej kochanej wnusi? - zapytała retorycznie, ignorując moją wcześniejszą odpowiedź.
- Tak - odpowiedziałam krótko.
- No dobrze, dobrze. Boże, co za babsztyla wychowałam. - usłyszałam jej niewdzięczne mruknięcia. - Przyjeżdżam na święta i poznaje na nich mojego przyszłego zięcia. - powiedziała. Kiedy już miałam otworzyć buzię, aby zaprzeczyć i dożuczyć zgryźliwą uwagę, kobieta wyprzedziła mnie. - Uprzedzając ciebie. Nie, to nie była prośba, a rozkaz. I tak, do cholery to mój zięć!- warkneła. Zszokowana otworzyłam usta i nie wiedziałam co powiedzieć. Znokautowało mnie to stare babsko. - Dobranoc, kochanie. - dodała słodko, a po chwili w słuchawce dało się usłyszeć jedynie charakterystyczny dźwięk rozłączonego połączenia.
Westchnęłam zaskoczona jej nagłą rozmową. Żadko do mnie dzwoni, a jak już to... No, po prostu coś chce.
- Kto dzwonił, skarbie? - zapytał znienacka Nate, przytulając mnie od tyłu i zatapiając nos w moich włosach. Uśmiechnęłam się czule, stojąc do niego tyłem.
- Moja babcia. - wyznałam, delikatnie się od niego odsuwając i zmierzając w kierunku lodówki. - Przyjeżdża na święta i chcę cię poznać. - dodałam, wyjmując łyżeczkę z szuflady i zatapiając ją w jagodowym jogurcie.
- Poznać? Mnie? Przecież się znamy. - odparł, z pewnością się uśmiechając. Kiwnełam głową, przełykając jedzenie i nabierając kolejną porcję.
- Nio tiak, alie jako mojego chłopaka. - powiedziałam z pełną buzią.
Chłopak roześmiał się nerwowo i pogłaskał mnie po głowie.
- Okey, przygotuje się mentalnie. - zawiadomił. Pocałował mnie w główkę, a po chwili poczułam chłód, oznajmiający jego odejście.
Westchnęłam zawiedziona i odłożyłam do zlewu brudną łyżkę, a ,już, pusty kubek wyrzuciłam do śmieci. Przy okazji obmyłam sobie ręce. Po chwili, jednak poczułam jakiś ruch za sobą, a w następnej sekundzie, lodowata woda uderzyła w moją twarz, mocnym strumieniem. Odruchowo zacisnęłam powieki, aby nic nie wydało się do oka.
Wściekła, powoli odwróciłam się w kierunku sprawcy, który śmiał się w najlepsze. Z zaciśniętą szczęką, strzepałam ręką, nadmiar wody, znajdujący się na policzkach jak i powiekach. Kiedy były już oczyszczone, powoli uchyliłam je. Przed sobą zauważyłam Jasona, który zwijał się w najlepsze ze śmiechu, a tuż za nim, oparty o framugę drzwi stał z założonymi rękami na piersiach Nate.
- Wyglądasz jak mokry kot. - wydukał mój kochany braciszek, trzymając się za bolący brzuch.
Wściekła, wymnełam go, po drodze uderzając go z bara.
- Dupek - syknęłam i strzeliłam go w głowę.
-----
Okey, to... Taki słaby?
Przynajmniej jest już malutkie rozwiązanie tego kto wychował Rose.
Gwiazdkujcie, komentujcie!
Wasza
Princess_of_asshole🤗🤗
CZYTASZ
I hate you ( W Trakcie Korekty)
Teen FictionOPOWIADANIE WYMAGA GRUNTOWANEJ KOREKTY- NIE MAM BLADEGO POJĘCIA KIEDY TO ZROBIĘ. - Naprawdę mi na tobie zależy. Jesteś moim małym promyczkiem. Moją odskocznią w tym pieprzonym świecie. Ty jedyna we mnie wierzysz, bez względu na to co robię. - Wziął...