P. XXVIII / TO NIE JEST KOLEJNA CZĘŚĆ "SZYBKICH I WŚCIEKŁYCH"

2.2K 207 87
                                    

Kiedy olbrzymie koła samolotu ponownie zetknęły się z ziemią, serce Chuuyi wypełniło się zawodem. Gdy przemógł swój początkowy strach przed samym znajdowaniem się w powietrzu, aktualnie zaczął rozumieć, że może to być nawet przyjemne. I z pewnością niesamowite. Widok chmur pod człowiekiem, bezkres nieba, pola będące już tylko kolorowymi prostokątami w wielkiej układance świata. Nakahara obserwował to wszystko z czystym, dziecięcym zachwytem w oczach. Stewardessa uchyliła zasłonę kilkukrotnie, by spytać, czy czegoś im nie brakuje i za każdym razem rudzielec spinał się zestresowany, uświadamiając sobie, że osobie w jego wieku nie przystoi takie zachowanie i, co gorsza, że właśnie został na nim przyłapany.

Dazai przez cały lot siedział z nogą założoną na nogę i odchylony do tyłu. Obserwował Chuuyę, który pozostawał nieświadomy tego, że jest obserwowany, przez solidną większość czasu. Uwielbiał pokazywać Nakaharze nowe rzeczy. Reakcje rudziela zawsze były bezcenne, głównie dlatego, że zawsze były całkowicie szczere. Jeśli coś się chłopakowi podobało, nie bał się tego okazać. Przynajmniej przy nim. Sam podziwiał wszystko, co  kryło się za możliwością lotu. Widoki, samą maszynerię, wszystko. Czasami jednak pewne obrazy są ważniejsze niż inne, a Osamu miał tę hierarchię ustawioną prawidłowo.

Pożegnali się z przemiłą stewardessą i ruszyli odebrać bagaż. Dazai co kilka chwil spoglądał na zegarek. Cieszył się, że Nakahara nie znał ich planu dnia, bo prawdopodobnie by go zabił. Od tak, na miejscu. Rudzielec zawsze wolał mieć zapas czasu na nieokreślone wypadki. No i na odpowiednie przygotowanie się. Kiedy opuścili samolot, wskazówki na zegarku Osamu wskazywały dziesiątą czterdzieści. Brunet powoli zaczynał się martwić. Zgodnie z jego planem powinni się jeszcze przygotować przed spotkaniem, by zrobić pierwsze, lepsze wrażenie. Po dwóch latach mogłoby im się przydać.

Na szczęście udało im się dotrzeć, przez wyjątkowo zatłoczone lotnisko, aż do odbioru bagaży. Taśma ruszyła szybko i już wkrótce, ku sporej uldze Dazaia, której starał się mimo wszystko nie okazywać, na horyzoncie pojawiły się ich walizki.

- Ne, Chuu - zaczął, profilaktycznie odsuwając się poza zasięg rąk rudzielca. - O 12 mamy spotkanie z de Lucą w jednej z najcudowniejszych winiarni tego miasta. Auto czeka już na nas pod lotniskiem, ale będzie mało czasu żeby się ogarnąć po locie.

Nakahara spojrzał na niego, jakby naprawdę rozważał zabicie go własnymi rękoma za rozplanowanie wszystkiego tak nierozmyślnie. Westchnął jednak tylko ciężko. Przecież przywykł do takich sytuacji. Z Dazaiem nie dało się żyć inaczej niż na ostatnią chwilę. Skoro brunet uznał, że dadzą radę, to najwidoczniej tak będzie i stresowanie się nic nie pomoże. Może tylko ich obu wytrącić z rytmu, a to niezbyt mądre, gdy w planach miało się spotkanie z człowiekiem mającym niezwykle bliskie poważania z mafią. I to człowiekiem, któremu ostatnio się podpadło. 

Nakahara opowiedział Osamu, w jaki sposób relacja zawodowa pomiędzy Portową Mafią a Berettą została zakończona i nie pominął nawet jednego szczegółu. Nie odbyło się to spokojnie ze zwykłym oznajmieniem, że powoli będą zmniejszane ilości dostaw, a koniec końców się one zakończą. Nie dość, że Mori zerwał z dostawami zupełnie bez uprzedzenia, czego skutkiem była dość spora strata po stronie Beretty, która wysłała przesyłki, zgodnie z umową, z tego przynajmniej, co byli przekonani. Gdy paczki wróciły do firmy bez najmniejszej próby odbioru ze strony Portówki i bez choćby poniesienia kosztów przesyłki... Cóż to nie mogło zostać odebrane dobrze. Dla człowieka tak dumnego, jak de Luca, był to policzek niewyobrażalnie wielkiej wagi.

 A później Mori jeszcze odebrał od niego telefon. De Luca, jako człowiek szczycący się jakością produkowanych przez siebie produktów, zadzwonił do Moriego z pytaniem, czemuż nie odebrano towaru. I Mori zamiast spróbować naprostować sytuację, wykręcić się, że to błąd nowicjusza na wysokim stanowisku, oznajmił, że broń de Luki przestała spełniać jego oczekiwania. Dodał też kilka zwrotów, które zdecydowanie nie padłyby, gdyby mafijny szef był w pełni sił umysłowych. Zwrotów, które nie miały prawa paść.

Bungou Stray Dogs I - Miłość silniejsza niż krew [COMPLETED]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz