P. I / NIE SĄDZIŁEM, ŻE BĘDZIE JESZCZE DZIAŁAĆ

7.1K 396 288
                                    

Od bitwy, która wymusiła powrót Czarnego Duetu minęło już kilka dni. Dazai leżał na kanapie w biurze Agencji z słuchawkami na uszach. W rękach ułożonych na brzuchu trzymał telefon, z którego ekranu można było odczytać tytuł piosenki, która obecnie rozbrzmiewała w uszach mężczyzny. „Samobójstwo na dwa serca". Kunikida niemal niezauważalnie uśmiechnął się na ten widok.

Doppo był pierwszym członkiem Agencji, który tego dnia pojawił się w pracy. Nie było to wcale dziwne od normy, gdyż w dziewięćdziesięciu procentach przypadków jako pierwsi zjawiali się albo on, albo Atsushi. Blondyn nie liczył Dazaia, jako pierwszego, bo jak mógłby, skoro brunet nie opuścił biura od zakończenia walk?

Kunikida doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak irracjonalna była jego szczątkowa radość po zobaczeniu tytułu piosenki, ale chwilowo każdy z członków Agencji potrzebował czegoś stałego, co było związane z Dazaiem. A nic nie było bardziej widoczne niż jego chęć do pięknego samobójstwa. Jednakże była to również jedyna rzecz, która łączyła obecnego Osamu, leżącego na kanapie, z Osamu z czasów przed walką.

Patrząc na spokojną twarz mężczyzny, która wyjątkowo nie wyrażała absolutnie niczego, Kunikida dostawał ciarek. To wszystko nie powinno tak wyglądać. Dazai powinien być radosny i ożywiać pomieszczenie. Doppo powinien kłócić się z nim i narzekać na to, jak leniwy jest jego partner. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Jedynym, co dało się wyczuć tuż po wejściu do biura była napięta atmosfera, grobowa cisza przerywana jedynie cichym stukaniem klawiszy, gdy Kunikida spisywał raport oraz humor prosto z cmentarza.

Dazai cieszył się z tego, że potrafi doskonale ukrywać swoje emocje, bo rozumiał, że gdyby je pokazał, padłaby duża ilość niezręcznych pytań. W swoim obecnym stanie odstraszał wszystkich. Najtrudniej poddał się Atsushi, ale i on zaczął jedynie z daleka obserwować kolegę.

To nie tak, że marzył mu się powrót do Portowej Mafii. Pamiętał o propozycji pana Moriego. Pamiętał o tym, że dostał bilet powrotny, o którym nawet wcześniej nie myślał, że go chciał. Ledwie zauważając muzykę zastanawiał się, jak bardzo zawiódłby Odę, gdyby wrócił. Obiecał swojemu, jak mu się przynajmniej wydawało, przyjacielowi, że sprawi, że będzie lepszy i że równo z tym ulepszy świat. I dostał możliwość wypełnienia tej obietnicy w Agencji Detektywistycznej Uzdolnionych. Teraz był świadom, jak wielu kolegów zdobył. Ale w Portowej Mafii miał niegdyś przyjaciela. Istnieją na tym świecie ludzie, którzy między „kolegą" a „przyjacielem" stawiają dosłowny mur chiński z wartownikami co kilkanaście metrów. I Dazai był właśnie jednym z nich.

Zapomniał, jak dobrze czuł się w mafii. Zapomniał o Absorpcji, która nieco go przerażała. I dopiero po pierwszej wspólnej walce od czasów jego odejścia uświadomił sobie coś, co boleśnie siadło na jego sercu i nie zamierzało odpuścić.

Przez cały ten czas miał więcej niż jednego najlepszego przyjaciela. Przecież nie tylko Oda się dla niego liczył. Z goryczą uznał, że jest takim idiotą, że musiał stracić drugą z najbliższych mu osób i zupełnie tego nie zauważyć, aż do czasu, gdy będzie już za późno. I początkowo nawet nie odnotował tej straty. Dopiero, gdy dane było mu walczyć u boku dawnego partnera, boleśnie ścisnęło mu się serce. Brakowało mu najlepszych przyjaciół. Brakowało mu Ody z tym jego dziwnym kodeksem honorowym, ale to nie było wszystko.

Brakowało mu Chuuyi. Ich zgrania. Ich wzajemnego zaufania. Ich wspólnych misji. Wszystkiego. A chwilowo najbardziej brakowało mu jakichkolwiek informacji na temat stanu zdrowia przyjaciela.

Przyjaciela?" żachnął się w myślach. Pamiętał, jak napięte relacje panowały między nim i Chuuyą jeszcze za czasów Mafii Portowej. Teraz, gdy ją opuścił, mężczyzna prawdopodobnie znienawidził go do głębi. Co w sumie częściowo okazywał przy niektórych ich spotkaniach.

Bungou Stray Dogs I - Miłość silniejsza niż krew [COMPLETED]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz