Odautorskie:
Jakimś cudem zostało nam tylko 13 rozdziałów. Kiedy to się stało?
Tak czy siak, mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za zakończenie, które dla Was piszę!
Miłego czytania ♥
#Morrigan_Out
Nakahara obudził się w swoim łóżku i przetarł twarz dłonią. Od jakiegoś czasu udało mu się nawet zasypiać na więcej, niż dwie godziny, a to już był jakiś niewielki cud. Co prawda nie przekroczył jeszcze górnej granicy czterech i wciąż miał ogromne worki pod oczami, ale nie zamierzał kwestionować cudu. Wiedział, że powoli do tego dotrze. Najpierw do czterech, a ostatecznie do sześciu. Bo nawet z Dazaiem rzadko przesypiał więcej, niż sześć, no chyba że byli cholernie przez coś zmęczeni. Nie potrafił jednak podnieść się jeszcze z łóżka. Podniósł tylko rękę żeby spojrzeć na zegarek na jego przegubie i odetchnął z ulgą. Wciąż miał cholernie dużo czasu do wyszykowania się, więc mógł pozwolić sobie na nieznaczne odpłynięcie z myślami. Łóżko wciąż zdawało mu się bez Osamu puste, zimne i jakieś takie nieprzyjazne i Nakahara szczerze wątpił, że to miałoby się zmienić w ciągu najbliższych paru tygodni. Tak, jak ogromny ciężar, który czuł w sercu też nigdzie się na razie nie wybierał. Dobrze, że chociaż Bubel przy nim został i rozgościł się na wolnej poduszce, jakby też tęsknił za brunetem.
W końcu jednak zebrał się w sobie i wstał. I wpierw skierował swoje kroki ku salonowi żeby puścić dość głośno muzykę. Bez Dazaia cisza w tym mieszkaniu, którą tak kiedyś sobie cenił, tylko go przygniatała. Odpalił więc jedną ze swoich playlist i po drodze nasypawszy Bublowi karmy do miski, zaczął się ogarniać. Szybki prysznic, umycie zębów i wybranie czystych ciuchów, w których chciał być zobaczony po raz pierwszy na uczelni i zdecydował się na czarne dżinsy, biały podkoszulek i niebieską marynarkę. Błahe rzeczy, które od teraz miały być jego codziennością. A nawet durne zauważenie, że na wieszaczku wciąż wisi ręcznik Dazaia czy że w kubeczku nad umywalką wciąż stoi jego szczoteczka powodowały dziwnie bolesne ukłucia w sercu Nakahary. Niemniej chłopak nie poddawał się. Przez chwilę uśmiechał się do lustra, jakby chciał się upewnić, że wciąż potrafi to robić.
Wyciągnął z szafy torbę na ramię, do której wrzucił niewielkiego laptopa, książkę do czytania i parę drobiazgów, odkładając ją dopiero na kanapie w salonie, żeby dołożyć do niej obiad, który przygotował sobie dzień wcześniej. Wejście do kuchni wciąż łamało mu serce. Przypominał sobie, ile razy próbowali razem z Dazaiem gotować. I jak zawsze brunet, od niechcenia i w absolutnym międzyczasie, zdążał pocałować go w kark, policzek, usta czy nos. Albo przytulić. Pamiętał, ile razy siadał na blacie i przyciągał ukochanego do pocałunku i obaj zapominali, że coś akurat było w piekarniku, co kończyło się szarym dymem, przyjazdem straży pożarnej i koniecznością zamówienia jedzenia z dostawą.
Chuuya spojrzał z lekkim uśmiechem na karteczkę z napisem "kocham Cię głupku" i uśmiechnął się lekko, wyciągając z lodówki pudełko z obiadem i składniki na śniadanie. Cicho nucąc przygotował sobie wszystko łącznie z kakao i postawił to na stoliczku przy kanapie. Szybko przyciszył muzykę i wcinając najważniejszy posiłek dnia włączył telewizor z nagraniem od Dazaia. Posłuchał jego głosu, popatrzył na jego uśmiech i zebrał się do wyjścia, w progu rzucając, że nie wie, o której wróci, zupełnie jakby ktoś miał to poza Bublem usłyszeć. Po drodze na uczelnię Nakahara zahaczył jeszcze krótko o grób Dazaia, stając przed nim z dłońmi włożonymi do kieszeni i z lekkim uśmiechem obiecując mu, że wpadnie wieczorem żeby mu wszystko opowiedzieć, ale żeby chłopak trzymał za niego kciuki w ciągu pierwszego dnia, po czym ruszył na uczelnię, przypadkiem po drodze zahaczając o Starbucksa.
Gwar, który panował w budynku był ogromny. O wiele gorszy, niż w Biurowcu, a przecież jeśli chodziło o ilość ludzi to powinno być podobnie. Nakahara odpalił na telefonie zdjęcie swojego planu i udał się przed odpowiedni pokój, ściskając ze stresu dłoń na pasku od torby. Miał ochotę śmiać się z siebie. Nie rozumiał, dlaczego cała ta sytuacja tak bardzo go stresowała. Przecież to tylko studia. Zawsze mógł je rzucić, gdyby szło mu nie za dobrze. A to tylko ludzie. Nie zależy od nich nic ważnego. Nie są członkami Portówki, nie są przeciwnikami. Nie mogli mu zagrozić. Dlaczego nagle nie potrafił do nikogo otworzyć gęby?
CZYTASZ
Bungou Stray Dogs I - Miłość silniejsza niż krew [COMPLETED]
FanficKilka dni po wielkiej wygranej z Gildią, Osamu Dazai wciąż pozostaje niespokojny. Brakowało mu czegoś , czego sam nie potrafił określić. Koniec końców decyduje się na zaufanie starym nawykom i odwiedza byłego przyjaciela Chuuyę Nakaharę, wciąż znaj...