P. LXXIII / ZACZYNAŁO ROBIĆ SIĘ NUDNO

1.1K 159 20
                                    

Dazai długo nie potrafił zasnąć, choć w sumie nawet sam się sobie nie dziwił. W pierwszym momencie po prostu bał się, że jego nowa, dziwna Zdolność może się aktywować w nocy, zupełnie bez jego wiedzy. Choć samo aktywowanie to pikuś, skoro głównie chodziło mu o bezpieczeństwo rudzielca i świadomość, że jego Zdolność ma tendencję do niszczenia wszystkiego. Te myśli jednak przegonił z jego głowy Chuuya, ot tak, jakby to było nic, po prostu przytulając się do niego i nie wykazując najmniejszego strachu, że Dazai może stracić kontrolę nad czymkolwiek. Inną kwestią było to, że Dazai uwielbiał obserwować śpiącego chłopaka i mógłby to robić godzinami. Ten wyraz spokoju malujący się na jego twarzy zawsze go rozczulał. Niemniej jednak rzeczywistość rzadko lubi na człowieka czekać, więc gdy telefon na nocnej szafce pokazał północ, Osamu uznał, że najwyższy czas oddać się w ramiona Morfeusza, skoro czekało go nazajutrz tyle pracy. 

Osamu wiele snu nigdy na szczęście nie było trzeba, wiec zgodnie ze wszelkim prawdopodobieństwem obudził się pierwszy. Pocałował czule Nakaharę w policzek na dzień dobry i nie potrafiąc powstrzymać uśmiechu, gdy rudzielec zaczął coś niemrawo mamrotać o nieludzkiej godzinie, zgramolił się z łóżka i ruszył radośnie w stronę kuchni. Zrobienie śniadania, na które zupełnie nie miał pomysłu, w pierwszym momencie skończyło się najzwyklejszym staniem w kuchni, zupełnie jak kołek, zupełnie nie wiedząc, jakie składniki powinien naszykować. Gdy już zebrał się w sobie, tuż po cudownym, acz cichym stwierdzeniu "o cholera" na widok późnej godziny, robota ruszyła mu nagle w przyspieszonym tempie.

Nie wyrobił się jednakże. Cóż, każdemu się zdarza raz na jakiś czas, a niektórzy ludzie mają irytujący nawyk bycia przed umówionym czasem. Także, gdy rozległ się dzwonek do drzwi, a woda na herbatę wciąż się gotowała, patelnia z ulepszoną jajecznicą wciąż cichutko skwierczała na ogniu, a reszta śniadaniowych składników była rozrzucona niemal po całej kuchni, Dazai z głową opuszczoną ze zrezygnowania ruszył by otworzyć drzwi. Hayato przywitał się z nim kulturalnie, bez zbędnych formalności, ale nie miał mu tego za złe. Zamiast tego wskazał brunetowi barowe stołki po drugiej stronie kuchennej wyspy i poprosił, by się rozgościł.

- Herbaty? - spytał Dazai, sięgając do górnej szafki po kubki.

- Jeśli to nie problem - odparł Hayato, kładąc na czystej części blatu teczki.

Dazai nie musiał ich liczyć, by wiedzieć, ile ich było. Tylko dziesięć. Z czego jedna przyniesiona została przez czystą grzeczność, gdyż zupełnie nie była potrzebna. Osamu postawił przed chłopakiem parujący kubek i spojrzał na niego, wysoko podnosząc jedną brew.

- Nie będzie Ci przeszkadzać, prawda? - spytał, wskazując nożem, za który się złapał, rozrzucone składniki śniadania.

- W najmniejszym stopniu - zapewnił go Hayato, odkładając na bok pierwszą teczkę, przez chwilę trzymając ją w powietrzu, nazwiskiem w stronę Dazaia. - Myślę, że o Nakaharze nie musimy dyskutować, prawda? - spytał z lekkim uśmiechem.

- Trzeba się go będzie spytać, jak wstanie - skomentował to Osamu lekkim tonem, który sugerował, że przecież całą trójką znali już odpowiedź.

- Mojej sprawy też nie musimy omawiać - kontynuował Hayato, kątem oka obserwując poczynania Dazaia w kuchni. - Teczkę oczywiście zostawię, gdybyś chciał poznać szczegóły. Na czas Twojej nieobecności wylądowałem u Herszt Ozaki, ale nie w grupie zadaniowej Nakahary. W teczkach znajdują się również podpisane oświadczenia Hersztów, że zgadzają się na przeniesienie członków ich Oddziałów do Twojej jednostki.

- Nie prosiłem o to - zauważył z zaskoczeniem Dazai, na chwilę odrywając wzrok od mięsa, które kroił i skupiając go na rozmówcy.

- Wiem, ale uznałem, że to pewnie będzie Twój następny krok, więc pomyślałem, że ułatwię Ci, jeśli zrobię to za jednym zamachem. Jeśli wyszedłem poza swoje kompetencje to szczerze przepraszam, po prostu myślałem, że teraz masz już wystarczająco dużo roboty z reorganizacją Portówki, a to tylko drobiazg - zaczął tłumaczyć się Hayato, drapiąc w tył głowy w wyrazie zakłopotania, od razu spinając się ze stresu. Niezły początek ponownej znajomości.

Bungou Stray Dogs I - Miłość silniejsza niż krew [COMPLETED]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz