P. XLII / KURWA ILE RAZY PRZEWAŁKOWALIŚMY TO, ŻE NIE JESTEŚ POTWOREM GNIDO

1.4K 198 41
                                    

Miśki moje kochane, które to czytają. Po pierwsze chciałam Wam podziękować za prawie 2k odsłon i śliczne 650 gwiazdek, i za wszystkie cudowne, motywujące komentarze <3. Oraz za to, że dzięki Wam, jakimś cudem, zdobyłam 786 miejsce w rankingu fanfiction. Ja wiem, że to się zmienia szybciej niż obrazki w kalejdoskopie, ale to wciąż raduje serduszko. Inna sprawa, że ponownie chciałabym zaprosić Was do czytania Więźnia Labiryntu, którego obecnie zaczęłam pisać. Może Wam się spodoba <3 Wczoraj wieczorem wjechał tam nowiutki rozdział. Tymczasem zapraszam Was do przeczytania tego, po co tu przyszliście. Miłego ~ 

- Podałbym Ci chusteczki, ale średnio mogę się ruszyć - powiedział Dazai z lekkim uśmiechem, ruchem głowy wskazując na wciąż śpiącego na nim rudzielca.

Yosano wciąż nie potrafiła zebrać się w sobie by cokolwiek powiedzieć. Była na siebie zła, że się rozpłakała i że wszyscy to zobaczyli, ale nie potrafiła tego powstrzymać. Wszystkie emocje, które się w niej nagromadziły musiały znaleźć jakieś ujście i wybrały to, które lekarka uznała za najbardziej żenujące z możliwych.

Na prośbę Dazaia, jeden ze Strażników ruszył się na korytarz, by złapać którąś pielęgniarkę i poprosić o krzesło dla Yosano. Mężczyzna zrobił to wybitnie niechętnie, wciąż obawiając się, że dziewczyna może mieć złe zamiary względem Dazaia. W końcu nie wyglądała najlepiej. A bardzo popularnym znakiem, że coś zaraz trafi szlag jest ktoś, kto trzęsie się ze stresu lub zachowuje zupełnie inaczej niż zazwyczaj. I choć Strażnicy nie wiedzieli, jak normalnie zachowuje się Yosano, bo przecież jej nie znali, to potrafili zgodnie stwierdzić, że na pewno nie tak.

Dazai delikatnie przeczesywał włosy Chuuyi, głaszcząc go przy tym czule po głowie. Jego wzrok i uwaga były jednak w pełni skupione na odwiedzającej go kobiecie.

- Bardzo się cieszę, że przyszłaś - oznajmił, przerywając niezręczną ciszę.

Yosano spojrzała na niego zaskoczona, zupełnie jakby po raz pierwszy słyszała mówiącego Osamu. Po chwili jednak rozpłakała się jeszcze bardziej, a brunet z czystym przerażeniem spojrzał na pielęgniarkę, która z niemrawą miną tylko wzruszyła ramionami. Dazai mógł znieść wiele. Tortury? Zero problemu. Walka? No pobiegnie przodem. Negocjacje? Będzie najtwardszym zawodnikiem, jakiego ktokolwiek kiedykolwiek spotkał. Ale gdy płakała kobieta. Do tego kobieta, którą znał, lubił i szanował. Wtedy totalnie nie wiedział co robić. A skoro nawet pielęgniarka, płciowo też kobieta, również nie potrafiła połapać się w sytuacji, to cóż mógł uczynić niczego nieświadomy mężczyzna? No tylko poczekać. I zaoferować chusteczki, oczywiście przez pielęgniarkę, bo sam ledwie mógł się ruszać i to nie tylko ze względu na leżącego na nim Nakaharę.

- Powiedziałem coś nie tak? - spytał w końcu Dazai, z całego serca pragnąc zrozumieć tę dziwną sytuację.

Yosano pokręciła przecząco głową i zaśmiała się cicho. Otarła oczy rękawem białej, eleganckiej koszuli i po raz pierwszy od momentu wejścia do pomieszczenia, spojrzała bezpośrednio na Dazaia i nie odwróciła wzroku po kilku sekundach. Wstępnie oceniła jego stan. Tragedia.

- Czemu mnie nie nienawidzisz Dazai? - spytała w końcu poważnie.

Nie siliła się, by brzmiało to bezuczuciowo. Doskonale wiedziała, że Osamu rozszyfrowałby wszystkie jej maski, w końcu znali się nie od dziś. Postanowiła, że postawi na to, co zwykle działało. Na szczerość. No i Dazai był zbyt wycieńczony by wstać i trzepnąć ją lekko w tył głowy, jak to zwykł robić z ludźmi, którzy zbytnio się nad sobą rozczulają.

- A dlaczego miałbym? - odpowiedział pytaniem na pytanie, zupełnie nie kryjąc zaskoczenia.

Gdyby był w stanie, teraz nosiłby ją na rękach. Wiedział, że nie miał najmniejszego prawa jej o nic prosić. Samo życie nauczyło go, już od najmłodszych lat, jeszcze w jego pierwotnej rodzinie, że nie ma prawa o nic prosić w ogóle. Później sierociniec tylko utrwalił w nim to przekonanie. Jeśli czegoś chcesz, musisz na to zapracować. Jeśli nie możesz na to zapracować, musisz to ukraść. Ale tak, żeby nikt Cię nie przyłapał. Przekonanie, że każdy działa na własne konto zostało w nim nawet w czasach Portowej Mafii. Choć jego ulubiona rodzina zastępcza zdołała zasiać w nim ziarno, które powoli zaczynało mieć korzenie, które kruszyły fundamenty takiej postawy. Wpoili mu przekonanie, że jeśli możesz komuś pomóc, należy to zrobić, nie oczekując niczego w zamian. Jakimś cudem wpasowało się to w filozofię życiową Dazaia.

Bungou Stray Dogs I - Miłość silniejsza niż krew [COMPLETED]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz