P. LXXX / NAJNUDNIEJSZY TYDZIEŃ ŻYCIA

1.1K 148 61
                                    

Dazai wstał bez słowa i opuścił pomieszczenie tuż za Hayato. Nie on jeden zresztą, bo w konferencyjnej zostali jedynie Nowi Hersztowie i Izaki. Osamu uznał, że powiedzenie raz, że jest przerwa jest wystarczająco dosadne, więc nijak tego nie komentując, samemu wyszedł by poszukać czegoś do zjedzenia. Było już solidnie po osiemnastej i jego wnętrzności coraz głośniej dawały o sobie znać. Nakahara, w równej ciszy ruszył za nim. Uśmiechnął się lekko, gdy zauważył, że brunet czekał na niego w korytarzu, by mogli iść ramię w ramię.

- Myślałem o jakimś makaronie - oznajmił Dazai, wkładając dłonie do kieszeni płaszcza, który założył tuż po wyjściu z konferencyjnej. - Czy wolisz coś innego?

- Makaron może być. Zdążymy? - spytał w odpowiedzi Nakahara, sprawdzając godzinę w telefonie.

- Skoczymy do najbliższej knajpy, myślę że nie będzie problemu. Ewentualnie niedługo kupimy jakąś knajpę żeby pokazać się nieco na legalnej arenie i wtedy zawsze będziemy pierwsi - zauważył z szerokim uśmiechem Dazai.

- Jesteś chyba jedynym człowiekiem na tej planecie, który żeby zjeść obiad kupuje całą restaurację gnido - westchnął ciężko Nakahara i pokręcił z niedowierzaniem głową.

- Dla Ciebie kupiłbym nawet pięć - oznajmił Osamu, zupełnie nie zrażając się reakcją rudzielca.

- To dość specyficzna liczba. Czemu akurat pięć? - spytał zaciekawiony Chuuya, wciskając przycisk przywołujący windę.

- Żebyś miał jedną na każdy dzień pracujący. Wiesz, brak rutyny i te sprawy. A w weekendy ja bym Ci gotował. Albo, co jeszcze lepsze, gotowalibyśmy razem - wytłumaczył Dazai, jakby to naprawdę była najbardziej oczywista rzecz świata.

- Jestem pewien, że gdyby tak było, nie mógłbym doczekać się weekendów - zauważył z lekkim śmiechem Nakahara.

- A to dlaczego? - spytał Dazai, zupełnie ignorując zmieniające się cyferki świadczące o piętrze, na jakim znajdowała się winda i skupiając uwagę na rudzielcu. 

Jakimś cudem byli na przyciemnym korytarzu sami. Żadnemu z nich nie chciało się ruszyć do włącznika światła, ale ciemność czy półmrok nigdy im nie przeszkadzały. Inna sprawa, że w każdej chwili z konferencyjnej mógł ktoś wyjść. Tak, jak z windy mógł ktoś wysiąść. Niby nie byli w Biurowcu sami, niby gdzieś tam tłoczyli się ludzie, gdzieś mieszkali, gdzieś przygotowywali się na rozmowy z Hersztami. Jednak była już stosunkowo późna godzina i wszelkie osoby, których obecność nie była konieczna bądź wymagana, po prostu cieszyły się własnymi życiami poza budynkiem Mafii.

- Bo tęsknię - oznajmił cicho rudzielec, odwzajemniając w pełni skupione na nim spojrzenie Dazaia. - Niby jesteśmy razem przez cały dzień, ale gdy tylko wejdziemy do Biurowca, zachowujemy się profesjonalnie i udajemy, że tylko to między nami jest. Że nie ma niczego więcej. To trochę boli - przyznał.

Osamu nie zawahał się ani chwili słysząc te słowa. Po prostu zrobił ten jeden krok, który ich dzielił i zupełnym przypadkiem lekko popychając Nakaharę na ścianę tuż za nim, stanął tak blisko, że Chuuya wręcz słyszał jego oddech. Dazai delikatnie i czule chwycił twarz rudzielca w dłonie i spojrzał na niego z uśmiechem. Na jego rozbiegany wzrok pędzący od jego oczu do ust i kończący na niemrawym rozglądaniu się, czy ktoś nie idzie. No i to cudowne pytanie wymalowane na twarzy. Co Dazai wyczynia? Jego delikatnie rozchylone wargi, jakby już spodziewał się, co go czekało. Gdy byli blisko siebie po prostu wszystko zdawało się być naelektryzowane.

- Myślałem, że tego chcesz. Że chcesz rozdzielić życie prywatne z służbowym. Ale jeśli potrzebujesz dowodów uczuć czy czułości, zawsze jestem obok specjalnie dla Ciebie - wyszeptał Dazai, pochylając się tak, by mówić bezpośrednio do ucha Nakahary. Rudzielec wzdrygnął się nieco i uśmiechnął lekko.

Bungou Stray Dogs I - Miłość silniejsza niż krew [COMPLETED]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz