P. II / CO TY TU ROBISZ CHOLERNA GNIDO

3.1K 359 116
                                    

Dazai zachował całkowity spokój i z lekko przekrzywioną w typowy dla niego sposób głową oraz uśmieszkiem, który nie mógł wróżyć niczego dobrego, najzwyczajniej w świecie stał, otoczony przez członków Portowej Mafii. Minęły raptem niecałe trzy lata od ostatniego razu, gdy on sam nosił czarne ubrania, a już teraz nie poznawał większości twarzy. Choć wkrótce sam siebie uświadomił, że przecież nigdy nie przejmował się zwykłymi ludźmi. Nawet w Mafii, a może zwłaszcza w niej, istniało niezwykle wielkie zbiorowisko nudnych postaci.

Członkowie Mafii milczeli. To nie był jakiś debilny film żeby przekrzykiwali się pytaniami. Nawet tutaj, na najniższych szczeblach, znano hierarchię i pamiętano, jak traktuje się ludzi, którzy jej nie cenią. Poza tym, Mafia chciała zrobić wszystko, by wydarzenie wyglądało, jak przybiegnięcie ochroniarzy do nieuprawnionego wejścia. Początkowe scenariusze, które się urzeczywistniły wykluczyły całkiem sporą ilość alternatywnych wersji tego dnia, które przemyślał Osamu.

Mężczyzna nie wiedział jednak, czy powinien już użyć karty przetargowej w postaci swojej dobrej znajomości z samym szefem Mafii, czy jeszcze z tym zaczekać, aż sytuacja przybierze gorszy obrót. Jego wątpliwości zostały rozwiane niezwykle szybko, gdy zamiast pytania o to, kim jest i czego chce, którego się spodziewał, usłyszał coś zupełnie innego.

- Pan Dazai?

Och? Czyżby usłyszał lęk w tym pytaniu? Osamu uśmiechnął się. Czyli choć niektórzy go pamiętali. Trudno wszakże zapomnieć o najmłodszym herszcie w historii, a co więcej, jednym z pięciu hersztów służących bezpośrednio samemu Szefowi? Dodatkowo, mafijny przywódca nigdy nie zezwolił nikomu zająć miejsca Dazaia, bo nikt nie okazał się godny. Wokół samego nazwiska wyrosły już legendy, które na szczęście Osamu nie dorastały nawet do pięt prawdzie.

Przez otaczający go tłum przeszedł szept. Kilkoro z nich nawet opuściło broń, a inni patrzyli na niego z jawnym przerażeniem lub niedowierzaniem. Osamu skinął twierdząco głową. Jeżeli udałoby mu się wejść tylko ze względu na lęk, który niegdyś budził, byłaby to najlepsza możliwa opcja. Zdawał sobie sprawę z tego, że prędzej czy później informacja dotrze do Pana Moriego, ale im później, tym dla Dazaia lepiej.

Gdzieś w głębi jego duszy odnalazła się cząstka, która tak dobrze czuła się w Mafii.

- Opuszczanie broni w towarzystwie nieznanego przeciwnika? Żałosne. – podsumował krótko.

Szepty niektórych mężczyzn z bojaźliwych zmieniły się we wściekłe. Już nie obchodziło ich, jakie legendy o nim krążyły. Najważniejszym było to, że opuścił Mafię żywy. Z własnej woli. Że był zdrajcą.

Ale nie zdawali sobie sprawy z tego, jak dobrym strategiem jest Osamu. W obecnej sytuacji, wbrew pozorom, był na wygranej pozycji. Większość wymierzanej do niego broni stanowiła najzwyklejsze pistolety. Osoby na niższych szczeblach nie dostawały najnowszej broni. A stara, cóż bywała wadliwa. Dodatkowo, Dazai poznawał po sposobie, w jaki stali oraz, w jaki trzymali pistolety, że są w większości dość nowi. Osamu nie potrafił jedynie stwierdzić, czy nie przećwiczyli jeszcze pracy w tejże grupie i są niepewni zachowań kolegów, czy wynika to raczej z faktu ich niedawnego przyjęcia do Mafii. Zakładał, że pewnie po trochu z obojga tych powodów.

Rozpoznał kilka twarzy. Wszyscy, którzy znali go z poprzedniego epizodu w życiu, nie odważyli się podnieść na niego broni.

- Panie Dazai, nie wypada mierzyć do herszta. To wielka obraza.

- Byłego herszta – poprawił go Osamu.

- Szacunku zdobytego przez lata i krwi przelanej własnymi rękoma nie da się zmazać tak łatwo – odparł jego rozmówca.

Bungou Stray Dogs I - Miłość silniejsza niż krew [COMPLETED]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz