P. CXX / TRZY MORDERSTWA

691 113 97
                                    

Stwierdzenie, że w windzie panowała napięta atmosfera byłoby zdecydowanym niedomówieniem roku. Dla Atsushiego, który kontaktów z Mafią miał tyle, że można to było na palcach jednej ręki policzyć, oznaczało to nieomal zawał serca, a każda kolejna sekunda w windzie zdawała się przybliżać go nie do wyższego piętra, ale do śmierci. Nie komentował tego jednak w żaden sposób. Nawet gdyby jego mózg potrafił logicznie w tamtej chwili myśleć, do czego było mu dość daleko, miał zbyt ściśnięte strachem gardło, by się odezwać. Akutagawa kątem oka obserwował żałosne zachowanie Atsushiego i kamienną postawę Nakahary. Rudzielec patrzył wprost przed siebie, a jego myśli ewidentnie znajdowały się gdzieś indziej. Jego zniecierpliwienie widoczne było jedynie po sposobie, w jaki trzymał ręce splecione na klatce piersiowej i stukał palcami w ramię. Gdy w końcu rozległ się dźwięk oznaczający koniec podróży, Atsushi nieomal popłakał się ze szczęścia. Krótkie uczucie triumfu i lekkości, które trwało tylko do momentu, w którym drzwi się otworzyły, a za nimi ukazało się dwóch mężczyzn.

- Pokój gościnny jest ostatni po prawej - oznajmił sucho Nakahara. - Strażnicy będą stali na zewnątrz. Możesz próbować uciekać, ale pamiętaj, że Dazaia tu nie ma. A kiedy jego tu nie ma, jego zasady nie obowiązują. Obowiązują moje. A ja wyznaję zasadę, że najpierw powinno się strzelać, a potem myśleć. I pozwalam strzelać do intruzów oczywiście. Czy to jasne?

Atsushi skinął posłusznie głową i nieomal potykając się o własne nogi ruszył za strażnikami, którzy nawet nie obejrzeli się by sprawdzić, czy w ogóle się ruszył. Akutagawa westchnął ciężko i zdołał postąpić jeden jedyny krok, gdy chłodny głos Nakahary wmurował go w ziemię.

- Ty zostajesz.

Akutagawa cofnął się więc na swoją poprzednią pozycję i stanął w typowej dla Portowej Mafii pozie. Ręce splecione z tyłu, lekki rozkrok, całkowity balans. Nie kwestionował rozkazów Nakahary. Te czasy już dawno minęły. Mógł czasem nie zgadzać się z ich pomysłami czy metodami działań, ale pod koniec dnia lubił swoje życie i nie chciał go stracić przez drobną słowną utarczkę z przełożonym. Tym bardziej, że łatwo było zapomnieć o tym, że Dazai nie był jedynym potwornym członkiem Porówki. Oczywiście, był charyzmatyczny i roztaczał wokół siebie taką atmosferę, że nietrudno było pomyśleć, że on jeden jest w tej organizacji groźny i nikt inny. Wystarczyło jednak usunąć go z obrazka by przypomnieć sobie, że Nakahara może człowieka zabić z taką samą łatwością. A do tego rudzielec był bardziej porywczy i wolał działać niż myśleć, więc logiczne argumenty rzadko na niego działały. Może i przy Dazaiu Nakahara wydawał się tą lepszą, delikatniejszą i bardziej ludzką personą, ale przecież Dazaia zawsze na obrazku być nie mogło. A wszelkie iluzje dotyczące Chuuyi opadały naprawdę szybko.

- Status? - spytał, wciąż nie zaszczycając rozmówcy spojrzeniem, choć nawet on wyczuł w nim jakąś zmianę. Jakieś większe posłuszeństwo i to nie takie, które kierowane było czystym strachem.

- Misja w toku - opowiedział Akutagawa starając się mówić tak zwięźle, jak tylko dawał radę. - Zgodnie z moimi przewidywaniami Nakajima zaaplikuje o dołączenie do Portowej Mafii przed wyznaczonym czasem.

- Z tego, co pamiętam, Dazai nie udzielił Ci w tej kwestii żadnych dodatkowych uprawnień - zauważył rudzielec, nawet nie siląc się na udawanie, że zadaje pytanie zamiast oznajmiać fakt.

- To prawda - przyznał Akutagawa, opuszczając nieznacznie głowę i wbijając wzrok w podłogę. 

Chłopak nie miał niczego na własne usprawiedliwienie. Może rozmowa z Dazaiem na ten temat byłaby łatwiejsza. Może brunet nie kazałby mu się tłumaczyć, może nawet nie miałby za złe, że zaprzyjaźnił się z celem. W końcu nie wydawał się zły, gdy zdawał mu raport na komisariacie. Na tak dużą dawkę zrozumienia w przypadku Nakahary nie mógł i nie zamierzał liczyć. Dla rudzielca członkowie Zbrojnej Agencji Detektywistycznej byli śmieciami, które zdradziły Osamu. I niczym więcej. Z pewnymi wyjątkami oczywiście, ale w kwestii ogółu Chuuya był pewien, jak igła kompasu.

Bungou Stray Dogs I - Miłość silniejsza niż krew [COMPLETED]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz