Wiadomość o zaginięciu Juliusza nie obiegła wielu osób. W zasadzie obeszło to tylko matkę młodego poety, która od pierwszego poranka stycznia odchodziła od zmysłów. Jej syn nie stronił od wszelakich przyjęć, jednak zawsze informował ją, że wychodzi, by nie musiała się o niego martwić... tak jak teraz. Próbowała wytłumaczyć to sobie najracjonalniej, jak tylko potrafiła, jednak już drugiego stycznia zaprzestała wszelkich starań.
Nigdy nie była z tych matek, które wtrącają się w życie swoich dzieci, kontrolują je czy zabraniają tego, co jest im nie na rękę. Możliwe, że teraz ponosiła tego konsekwencje, jednak nie miała już szans na zmianę sposobu, w jaki wychowywała syna. Do tej pory nie przytrafiła jej się podobna sytuacja, wiedziała, że może na niego liczyć. N a p e w n o coś się stało.
-Mówił ci, gdzie idzie? -roztrzęsiona zniknięciem nastolatka, poprawiała już dziesiąty raz załamki na wykrochmalonym obrusie. Musiała się czymś zająć, byle tylko nie zapełnić całej głowy myśleniem o potencjalnych wypadkach z udziałem Juliusza.
-Nie. Nie martw się, dzieci w jego wieku takie już są -żachnął się August Becu, siedząc przy stole i czytając artykuł w jednej z francuskich gazet.
Od dłuższego czasu w ich domu nie panował taki spokój. Doktor Becu był temu więcej niż kontent i nie chciał od razu wpadać w panikę, że jego przybieranemu synowi coś się stało. Po pierwsze, nie dopuszczał do siebie takiego obrotu sprawy, gdyż lepiej niż Salomea znał pomysły młodzieży w jego wieku. Po drugie, co złego było w zniknięciu nielubianego domownika na kilka dni?
-Wiem, jaki jest Juliusz. On by nigdy...
-Salomeo, to bez znaczenia -przeszkodził jej w dokończeniu wypowiedzi. Kobieta i tak już ledwo kleciła zdania. -Jeśli nie wróci do jutra, każę komuś go poszukać -położył dłoń na jej i zaczął ją uspokajająco głaskać. Nie chciał wyjść na bezdusznego w oczach swojej żony, ale nie potrafił wzbudzić w sobie zmartwienia o stan chłopaka. On jak i Juliusz wiedzieli już od pierwszego spotkania, że nie przypadną sobie do gustu i nie będą dla siebie rodziną. A przynajmniej nie w sferze uczuciowej.
-Jutro będzie za późno! -wyrwała rękę spod dotyku Augusta i oburzona wstała od stołu.
Jeśli on nie chciał jej pomóc, musiała działać na własną rękę.
Po cichu, jakby obawiała się, że lada chwila wróci jej syn i nakryje ją na grzebaniu w jego rzeczach, weszła do sypialni Juliusza. Był to mały pokoik, niczym nie różniący się od innych w ich domu. Jedyną różnicę stanowiły sterty papierów zalegające na biurku, pod łóżkiem i na parapecie okna. Kobieta widząc to, zaczęła żałować, że nigdy wcześniej nie przyszło jej poprosić go o przeczytanie fragmentów tych dzieł.
Rozejrzała się dookoła, nie dostrzegając żadnych zmian od jej ostatniej wizyty tutaj -dokładnie wczoraj, kiedy to spodziewała się zastać śpiącego Juliusza po powrocie z sylwestra. Herbata, którą mu wtedy przygotowała stała dalej nietknięta i zimna na sekretarzyku pod oknem.
Z niewiadomych powodów zasmucił ją ten widok. Jeszcze bardziej nieotwarta koperta, dostrzeżona przez nią na stercie jakichś papierów. Nie wydawało jej się to normalne, zwłaszcza, że Juliusz od dłuższego czasu z nikim nie pisał. Gdyby dostał list, na pewno od razu by go otworzył -choćby z czystej ciekawości.
Nie chcąc czytać zawartości koperty, zobaczyła jedynie jej nadawcę.
Adam Mickiewicz.
Nie sądziła, że Juliusz mógłby przebywać u mężczyzny. Po ich ostatnim spotkaniu nie zauważyła, by pałali do siebie wielką przyjaźnią. Salomea nie chciała także wplątywać Bogu ducha winnego Adama. Przecież on nie...

CZYTASZ
Persona -Słowackiewicz
Любовные романы„Duchowi memu dał w pysk i poszedł." XIX wiek -wiek wielkich wydarzeń, miłości i spotkań, które nigdy nie kończą się tak jak powinny... okładka autorstwa @ka_flexing >>>>