Po chwili nawoływania z murowanego domu wyłonił się lekko siwiejący mężczyzna w podkoszulku, z paskiem narzędzi przywieszonym przy pasie. Jeongguk nie słyszał całej rozmowy, bo obaj nieznajomi rozmawiali dość cicho, ale z samej miny blondyna mógł wyczytać, że chyba nie będzie mógł z nimi iść. Domniemany wujek w końcu spojrzał w ich stronę. Potem znów na chłopca. Pokręcił głową, a mniejszy zaczął go prosić. Na marne. Wuj minął go i zaczął iść w stronę chłopców. Blondyn zawołał znów za nim, odpychając się szybko, by go dogonić. Nim jednak dotarł do furtki, mężczyzna zdążył powiedzieć:
- To zły pomysł. Nie przychodźcie tu, bo Jiminowi będzie przykro. Jest chory i nie może wychodzić.
- Dlaczego? - dopytał Taehyung, robiąc minę zbitego psiaka. Ale ona też nic nie dała.
- Bo nie - odparł mężczyzna, jak typowy dorosły. Pogrzebał w kieszeni luźnych spodni i wyjął z niej okulary, które po chwili trafiły na jego drobny i krzywy nos.
- Ale wujku... - zaczął blondyn, dojeżdżając do fragmentu betonu, jak najbliżej furtki. - Tylko na godzinę. Obiecuję, że będę szybko w domu, naprawdę! - powiedział, wyraźnie zasmucony, przez co i Jeona coś zakuło w sercu.
- Nie Jimin - powiedział poważniej siwiejący mężczyzna.
Gdy Jeon zobaczył łzy w oczach mniejszego, prawie sam się rozpłakał. Odepchnął lekko Taehyunga od płotu i zaproponował, że może oni mogliby przyjść do niego.
- Na chwilę - dodał pośpiesznie, widząc karcący wzrok dorosłego. - Nie będziemy przeszkadzać.
Starszy najwyraźniej zastanawiał się nad tą propozycją, ale nie był zbyt przychylny. W końcu blondyn złapał go nawet za rękę i potrząsnął nią, by na niego spojrzał. W tamtej chwili coś musiało być w oczach chłopca, coś, może tęsknota za wolnością i prawdziwymi wakacjami? Poprosił ostatni raz, a wtedy mężczyzna westchnął głęboko i odparł, że mogą przyjść na pół godziny, nie więcej.
Powiedzieli, że skoczą szybko po iglaki, a potem wrócą. Wyraz twarzy blondyna diametralnie się zmienił. W tamtym momencie był zwyczajnie szczęśliwy.
Czymże była taka drobna rzecz? Dla niego była w tamtym momencie wszystkim. Wszystkim, czego chciał się trzymać.
Całą drogę z "krzakami" rozmawiali tylko o nieznajomym. Że wózek, że dziwny wujek, że jasne włosy, że wygląda na młodszego, że to, że tamto. Zamilkli dopiero, gdy stanęli z powrotem przed jego furtką. Jimin siedział, jak na szpilkach, a gdy tylko zobaczył chłopców z oddali, poprawił włosy i im pomachał.
Działka nie był duża. W ogrodzie rosło kilka drzewek owocowych i kwiatów, a domek był dwupiętrowy, skromny, murowany i bialutki, świeżo malowany. Jimin siedział na tarasie, otoczony kwiatami, więc pewnie wuj zdążył go na niego wnieść. Znajdował się przy stoliku, na którym były wyłożone ciastka i papierowe kubeczki. W dłoni trzymał już sok jabłkowy, gotowy lać go, gdy tylko chłopcy pojawili się w zasięgu jego wzroku. Pierwsze co zapytał, to właśnie, czy chce im się pić. Nalał każdemu, sobie też, a wtedy Tae posmakował napoju i zapytał, czy nie ma innego, bo nie lubi takich.
I tak, jak Jeon kochał Tae, tak w tamtym momencie chciał go zabić. Bo Jiminowi od razu zrobiło się przykro i z zaróżowionymi policzkami musiał odpowiedzieć, że ma tylko jeden smak. Na szczęście Taehyung sam się zreflektował i od razu rzucił, że nie szkodzi, że ten i tak wypije. Potem, by odpokutować swoją głupotę, pochwalił miodowy kolor włosów dzieciaka, który słysząc to, rozpromienił się jeszcze bardziej. Przyznał, że zanim taki sobie sprawił, bardzo się bał, że będzie wyglądał śmiesznie. Efekt był zniewalający, a zdania takie jak "wyglądasz prześlicznie", aż same cisnęły się na usta Jeongguka, jednak siedział on cicho, podziwiając rumianą w słońcu twarz nowego kolegi.
Zaczęli od poznania swoich imion. Jimin od razu wszystkie spamiętał, nie myląc się z nimi ani razu. Okazało się, że jest w wieku Tae i Jeona, co bardzo wszystkich zdziwiło. Wyglądał młodziej, ale może mieli takie wrażenie, przez to, że siedział na wózku, a jego nóżki, tak jak i ramiona były dość chude. Nie patykowate, ale co najmniej szczupłe. Chłopcy dowiedzieli się, że jest u wujka pierwszy raz i że ma zostać do końca wakacji. Strasznie się tu nudzi, bo przeczytał już wszystkie książki, jakie ze sobą zabrał, a nie może wychodzić. Dlatego całymi dniami przesiadywał na dworze i albo rysował, co sam przyznawał nie wychodziło mu za dobrze, albo bawił się z kotem sąsiadki, który czasami do niego przychodził po jedzenie.
- Wujek jest wiecznie zajęty, ciągle ma coś do roboty w domku. Albo coś piłuje, albo montuje, dobudowuje i w ogóle nie ma dla mnie czasu. Czasami tylko wieczorem coś mi opowiada. Zazwyczaj o mojej mamie, jak była mała. Jest teraz na wyjeździe służbowym, dlatego nie może się mną zajmować. A wy co tu robicie zazwyczaj? Bawicie się w coś?
- Jesteśmy za duzi, by się w coś bawić - powiedział trzynastoletni Yoongi, który nadal kolekcjonował małe modele samochodzików. - Jeździmy dużo na rowerze. Albo gramy w piłkę. W kosza jestem najlepszy.
- O! - ucieszył się Jimin. - Ja też gram w kosza. Mamy w szkole drużynę całą.
- Możesz grać? - zapytał Hoseok, zjadając jako pierwszy ciastko. - W sensie wiesz, na wózku?
- W niektóre rzeczy tak - powiedział chłopak i sam wziął sobie słodycz. - Ale na rowerze z wami nie pojeżdżę - zaśmiał się, a oni do końca nie wiedzieli czy im też wolno. Nie chcieli go niczym urazić. A i tak Jeonggukowi się wydawało, że chłopcy zbyt frywolnie sobie pogrywają. - Ale lubię grać w inne rzeczy, w planszówki na przykład. Ale nie mam z kim.
- A co masz tutaj? - zapytał Tae, niekwestionowany mistrz planszówek.
- Szachy, kości do gry, karty, Monopoly i taką jedną z superbohaterami. Chcecie zagrać? - ucieszył się, a wtedy akurat jego wujek wyszedł na taras. - O! Wujku, podasz mi moje gry? Są na łóżku wszystkie.
- Chyba już na dziś wam starczy zabawy, co? - powiedział, wycierając brudne ręce w ręcznik.
- Jeszcze nie jest późno - powiedział od razu zmartwiony chłopak, a pozostali czekali na werdykt jego opiekuna. Nie okazał się być wyrozumiały. Kazał im się pożegnać.
Jiminowi było przykro. Nie trzeba było być geniuszem, by to zauważyć. Pomachał do nowych znajomych, starając się jakoś jeszcze uśmiechać, ale gdy tylko podeszli do furtki, dał upust emocjom i z nerwów dojadł wszystkie ciasteczka. Jego wuj, zamykając za nimi bramkę powiedział, żeby więcej nie przychodzili, bo będzie czuł się jeszcze gorzej.
Jeongguk wcale nie był zły. Był wściekły. Dopadło go ogromne poczucie niesprawiedliwości, że jemu było wszystko wolno, a Jiminowi nic. Spędzili u niego tylko niecałe pół godziny, nie mógł z nimi wyjść na spacer, a co dopiero zniknąć na noc i cały dzień, jak Taehyung. I nie tylko Jeonowi to wszystko się nie spodobało. Chłopacy całą drogę mówili, jaki to wuj Jimina nie jest okropny. Wiadomym było, że postanowią coś z tym zrobić.
Następnego dnia przyszli do Jimina po kryjomu. Siedzieli schowani przy płocie, a gdy blondyn ich zauważył od razu do niej podjechał. Rzucali sobie piłkę przez furtkę, gdy wuj chłopaka był w środku domu, czyli przez zdecydowaną większość dnia.
Rzucanie piłki. To było ich jedynie zajęcie, bo w takich warunkach nie mogli nawet porozmawiać. Więc rzucali tak do siebie przez godzinę, dopóki Jeon nie użył za dużo siły, przez co piłka wylądowała na drzewie. Była nisko, bo wisiała na gałęzi jabłoni, ale Jimin, siedząc na wózku nie miał więcej niż metr dwadzieścia. Nie sięgał. A Jeongguk nie mógł patrzeć na to, jak ten męczy się, starając się strącić przedmiot patykiem. Nim wszedł na działkę, kilkukrotnie oglądał się za siebie i przed siebie, czy nikogo nieodpowiedniego nie ma w pobliżu. Odkrył, że furtka była zamknięta, więc przeskoczył ją sprawnie, nawet nie rozdzierając nogawki, co zdarzało mu się niestety całkiem często, ale dzięki kształtnym dziurom skok był dziecinnie prosty i szybko dotarł do Jimina. Sięgnął piłeczkę i ukucnął, by podać ją chłopcu. Tamten wziął w pulchne ręce prezent i uśmiechnął się, tak szczerze, że Jeonowi od razu szybciej zabiło serce. Wrócił szybko za furtkę, zupełnie nieświadomy tego, że wuj Jimina obserwuje ich przed okno.
Następny dzień Jimin spędził zamknięty w domu. Za karę.
CZYTASZ
years and years | pjm&jjk | myg&jhs
FanfictionGorące lato przyniosło czwórce przyjaciół wyzwanie, w postaci nowego w sąsiedztwie chłopca. Jednak jasnowłosy nieznajomy miał parę sekretów. I zanim zdążył je im wyjawić, zniknął, a raczej ktoś starał się zrobić wszystko, by tak się stało. Jak doroś...