VII.II

1K 148 67
                                    


Hoseok podrapał się po głowie i mruknął pod nosem ciche przekleństwo. Spojrzał jeszcze raz na ekran laptopa. Sumy się nie zgadzały. Przejrzał jeszcze raz tabelkę odnośnie poprawek do nowego modelu telefonu, rzucił okiem na nazwiska, na cyfry obok nich i podkreślone na czerwono straty, których firma za wszelką cenę starała się uniknąć. Otworzył drugi dokument z danymi odnośnie reklam telewizyjnych, a potem i tych, które puszczono w radiu. Wszystko zdawało się być w porządku, a jednak w ogólnym rozrachunku zabrakło czegoś. Hoseok nienawidził, gdy coś mu umykało. Nie lubił sprawdzania ponownie dokumentów, emaili od szefów innych działów. Niedopowiedzenia i stan, w którym nie mógł kontrolować sytuacji był dla niego nie do zniesienia. I czuł, że za chwilę wybuchnie, jak nie znajdzie brakującego elementu. Wziął do ręki pusty już kubek z kawą, którą wypił niecałą godzinę temu. Liczył na to, że teraz magiczny napój pojawi się w naczyniu i uraczy go swoją mocą. Nic z tego. Jedynie kropla zmoczyła usta Junga, ale to było za mało. Wstał więc od biurka, nie mogąc patrzeć na rzędy liczb i nazwisk. Odrzucił na bok okulary i ruszył do kącika kuchennego. Po drodze rzucił kilka "hej, jak się masz?" do kolegów z pracy, ale ostatecznie nie zaszczycił żadnego z nich dłuższą rozmową. Potrzebował kofeiny i nikotyny. Najlepiej obu naraz, w tym samym momencie, teraz, już, w tej chwili.

Przy ekspresie stała Jino i Suri i jak zwykle plotkowały o czymś bardziej interesującym niż praca i kaprysy szefa. Jedna z nich podobno miała nawet z nim romans, ale Hoseok nie był kimś kogo obchodziły takie sprawy. Dopóki Jino robiła o co ją prosił, czyli wysyłała dokumenty na czas, miał gdzieś z kim sypia i komu obciąga. Bardziej interesowała go natomiast Suri. Dziewczyna od jakiegoś czasu ewidentnie go podrywała. Nie żeby był jakiś wyjątkowy. Zdawało mu się nawet, że kobieta ma chrapkę nie tylko na niego, ale i na połowę zespołu. Niezbyt podobały mu się dziwne teksty kobiety, więc zazwyczaj spławiał ją szybko, albo ignorował. Jednak wiedział, że dziś nie pójdzie tak łatwo.

- Hoseok, hej - zaczęła Jino, poprawiając długi czarny warkocz. - Nadgodziny dają ci w kość? To twoja czwarta kawa. I zapewne zaraz będzie szósty papieros.

- Robisz statystyki, ile piję, ile palę, ile sikam, ile sram, ile rucham i jak często daję komuś w mordę? - warknął nieprzyjemnie, powodując, że obie dziewczyny odsunęły się od ekspresu.

- A powinnam? - zażartowała, nie wiedząc do końca czy to dobry pomysł, by brnąć w to, sprawdzać jak bardzo Jung jest zły.

- Jedyne co powinnaś to wracać do pracy, bo akta od Baeka się nie zgadzają.

- Przecież deadline jest do jutra - rzuciła, upijając łyka swojej latte. Hoseok wstawił swój kubek w odpowiednie miejsce i nacisnął kilka standardowych przycisków zanim maszyna wydała ratujący go, pachnący napar.

- Jutro to mnie to chuja obchodzi. Ma być dzisiaj - odparł, odwracając się na piecie, by wrócić do swojego biurka. I na swoje nieszczęście, zobaczył za sobą nikogo innego, jak szefa. Tego szefa wszystkich szefów, tak dla jasności. Obejrzał się tylko, by zobaczyć chytry uśmieszek zarówno Jino, jak i Suri, a potem zmierzył się spojrzeniem z Park Kaiem.

- Jak idzie praca nad nową reklamą? - zapytał bez ogródek, wyraźnie zdziwiony jego wcześniejszym stosunkiem do współpracowników. Hoseok wiedział, że zadał to pytanie specjalnie, bo przecież nad reklamą mieli zacząć pracować od przyszłego tygodnia. Kai wiedział, że Hosoek odpowie negatywnie.

- Zaczynamy ją w poniedziałek - powiedział, czując na plecach przeszywający wzrok obu kobiet. Oprócz nich, kilku innych krawaciarzy zaczęło przyglądać się scenie w kuchni. Ciekawskie spojrzenia zarówno mężczyzn, jak i kobiet były skierowane na czerwoną ze złości twarz Junga.

- W poniedziałek mnie to chuja obchodzi. Ma być dzisiaj - powiedział szef, biorąc łyka kawy z brązowego kubka z logiem firmy. Jino zaśmiała się, a Hoseok poczuł jakby dostał w twarz. - Nie chciałbym by taka atmosfera panowała w biurze - dodał, ukradkiem spoglądając na dziewczyny przy ekspresie. Jung już wiedział, że za tą akcję, Jino będzie musiała nieźle zadowolić szefa po pracy. - Szacunek to podstawa.

- Dlatego dajesz nam tyle nadgodzin - warknął Jung, czując jak wzbiera się w nim agresja. - To dlatego właśnie jednym dajesz dwukrotnie większą pensję niż innym, tylko dlatego, że ci mają cycki i dupę na wierzchu?! - krzyknął, obserwując jak wyraz twarzy szefa się zmienia. Ze zdziwienia prawie, że upuścił kubek na panele. Całe biuro wstrzymało oddech. Nikt nie szeleścił kartkami, żadne obcasy nie stukały, nikt nie siorbał, nie bawił się pstryczkiem od długopisu. - Szacunek? Kurwa mać, co ty możesz o nim wiedzieć?

- Jung... - zaczął wściekle Park, ale Hoseok odwrócił się tylko i z hukiem odstawił kawę na blat, przy okazji rozlewając jej trochę na podłogę, tym samym i na drogie szpilki Suri.

- Wkurwiasz mnie - powiedział, podchodząc do szefa. - Wkurwiasz nas wszystkich i to przez ciebie projekty nie przechodzą. Zawsze zwalasz na nas swoje porażki, a to jest definicja braku szacunku. Jedziesz po nas jak po psach albo i gorzej. Pierdolę cię.

- Jung Hoseok! - warknął czerwony, jak burak Kai.

- Pierdolę tą firmę, tą pracę, pierdolę to, że posuwasz co drugą sekretarkę, a potem na bankiety przychodzisz z żoną. Pierdolę twoją żonę, bo i ona pierdoli i to z twoim zastępcą. Pierdolę korpo, bo wszyscy jesteście siebie warci - rzucił i wyminął zszokowanego mężczyznę.

Przeszedł jedynie koło swojego biurka, zabierając telefon, portfel i kluczyki z szuflady. Ruszył do windy, prawie taranując przy tym dwa szczury z wydziału finansów.

Był wolny.


Tym, czego z całego serca nienawidził było upokorzenie. Jung uważał to za najgorszą rzecz na świecie (nawet gorszą od braku kontroli) i to nawet nie z jakiegoś większego powodu. Nie miał traumy z dzieciństwa, przez którą tak reagował. Nie. Nie tolerował takich sytuacji i już. Nie mógł więc pozwolić na to, by szef obrażał go przed całą firmą, w dodatku broniąc tym honoru tej dziwki. Dlatego też tak bardzo nienawidził teraz Yoongiego, za to co zrobił.

Jung pojechał do banku, by wypłacić trochę pieniędzy. Sprawdził szybko w internecie do której otwarty jest urząd, a potem i tam podjechał. Zapalił w samochodzie, co mu się nie zdarzało, a w drodze do domu, zaśpiewał kilka piosenek, które akurat leciały w radiu. Wychodząc, trzasnął drzwiami audi. Gdy wszedł do mieszkania, zobaczył zapłakanego Yoongiego nad walizką pełną ubrań.

- Och, już jesteś - powiedział Min, ścierając łzy z twarzy.

- Miało cię nie być, jak wrócę z pracy.

- Miałeś kończyć o piątej.

- Plany się trochę... zmieniły.

Yoongi pociągnął nosem i spojrzał na wrzucone do walizki zdjęcie. Kilka zdjęć. Hoseok widząc fotografie, odwrócił wzrok. Nastoletni Yoongi trzymający go za rękę nie był widokiem, jakiego teraz potrzebował.

- Możemy jeszcze porozmawiać? - zapytał Min, gdy Jung odpalił kolejnego papierosa, z nowej paczki.

- Wyjeżdżam.

- Co?

- Wyjeżdżam.

- Gdzie?

- Lecę dookoła świata, zobaczyć co jest poza Koreą. Nie wrócę tu raczej, ale przecież masz już doświadczenie w kochankach, którzy nagle wyjeżdżają, więc nie powinieneś jakoś bardzo tego przeżywać, co?



| Wiem, że miało być co dwa dni, ale serduszko mi się raduję, jak widzę, że jest zainteresowanie rozdziałem, więc wrzucam szybciej :) |

years and years | pjm&jjk | myg&jhsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz