IV.III

1.1K 157 35
                                    

Min Yoongi wstał dość wcześnie, jak na siebie, bo przed jedenastą i doprowadził się do porządku. Chciał wyglądać dobrze, bo obiecał Jiminowi, że do niego wpadnie, a pod jego drzwiami często kręcili się dziennikarze. Jakby miał trafić do jakiejś gazety, wolałby wyglądać chociaż nieźle. Dlatego wyjął nową bluzkę polo i eleganckie spodnie, na twarz naciągnął maseczkę i zamówił taksówkę, która zawiozła go pod samo mieszkania Jeona. Na szczęście obyło się bez przepychanek, niepotrzebnych pytań i biegu na pierwsze piętro. Jimin przywitał go uśmiechem, z małym, jaśniutkim, jak jego włosy kotkiem na kolanach.

- To prezent od Kookiego - wyjaśnił, gdy siedzieli już przy stole. - Dał mi ją, bym nie czuł się samotny, gdy on musi jechać do wydawnictwa albo na plan.

- Na długo zostajesz sam?

- Maksymalnie trzy godziny, ale bardzo tęsknię wtedy za nim - powiedział, na co samemu Minów zmiękło odrobinę serce.

- A jak się czujesz, Jiminie?

- Całkiem dobrze. Co dwa dni chodzę na masaż i dużo to pomaga.

- A psychicznie?

- Też nieźle. Mam psychologa. Mam Jeonggukiego. Mam was. Ale chyba nie jestem gotowy na szczerą rozmowę, wiesz? To takie dziwne, bo oddzieliłem grubą kreską tamto życie, a życie u Chairim i Fina. Nie chcę do tego teraz wracać, a Kookie nie naciska.

- To dobrze, bardzo dobrze. Jest dla ciebie dobry, co? - zapytał, opierając się o stół, obserwując, jak na buzi Jimina gości uśmiech.

- Tak, jest kochany. Ciągle mi pomaga. Nawet na wywiadzie, stał za szybką i trzymał kciuki, bym się nie stresował.

Yoongi kiwnął głową, a potem skierował wzrok na kotkę na kolanach chłopaka.

- Jak ma na imię?

- Sun - odparł blondyn i pogłaskał tłuściutką kotkę po głowie. - Jest grubaskiem - zaśmiał się. - O właśnie! Zrobię ci coś do picia, co? I doleję jej mleka! Chodź do kuchni - zarządził i ruszył w stronę pokoju. Gdy znaleźli się środku, kazał Minowi usiąść, a sam napełnił czajnik i wyjął kubki, by zrobić dwie herbaty. - Słodzisz?

Yoongi zaprzeczył. Skupił swój wzrok na chłopcu, na jego chudych ramionach, na których wisiał jasny sweter, na promiennej buzi, jasnych zębach (no tak, Jimin chwalił się w esemesach, że był u dentysty) i jego zdecydowanych ruchach. Nie bał się, że coś zepsuje, czy źle użyje. Jimin czuł się, jak u siebie, bo był u siebie i Min cieszył się, że ma przed sobą taki widok, silnej osoby, a nie trzęsącą się kupkę nieszczęścia. Pomyślał nawet o tym, że Park jest dużo silniejszy od niego samego, kiedyś tak kruchego. Oczy pianisty skierowały się na lodówkę, bo z niej właśnie wyciągane było mleko, lecz nie podążyły dalej za kartonem, tylko zostały na lodówce, konkretniej na obrazku, przyklejonym magnesem do drzwi.

Dzień wcześniej Jimin wylosował w płatkach śniadaniowych urocze magnesy w kształcie kotów, a skoro w ich domu zamieszkała Sun, musiał przyczepić je w oczywistym miejscu. A dziś, gdy się obudził, postanowił pomyszkować, może znaleźć coś ciekawego w szafach i szufladach. Nie było w tym nic złośliwego, a choć Jeon prosił, by nie grzebał tam, gdzie nie wolno, był zbyt ciekawy. Chciał wiedzieć, czy Kookie coś ukrywa, a skoro pierwszego dnia znalazł u niego kondomy, to może teraz trafi na coś lepszego. U ojca kiedyś znalazł zbereźne gazety, u mamy piękne klipsy, które potem sam nosił, gdy tej nie było w domu. U Jeongguka nie znalazł nic takiego. Za to w jednej z  szafek, głęboko na dnie było kilka pocztówek; z Tajlandii, Chin, Japonii, Francji, Wielkiej Brytanii i Włoch. Na każdej z nich były pozdrowienia i podpis, ale nie na to Jimin zwrócił uwagę. Spodobały mu się widoki, czyli piękny wodospad, wieża Eiffla, Tokio Tower, czy piaszczysta plaża bóg wie skąd. Wziął więc dwa zdjęcia, bo miał tylko dwa magnesy i przywiesił je przed przyjściem Yoongiego na lodówkę.

A Yoongi podszedł powoli do drzwiczek i przyjrzał się pocztówkom. Tajlandia. Francja. I choć w Europie Jeon był, raz, co Yoongi doskonale pamiętał, to Tajlandii za cholerę nie mógł skojarzyć. Był ciekawy, więc chwycił ową pocztówkę i obrócił.

mam nadzieję, że za bardzo nie tęsknisz

chociaż ja za tobą tak, wiesz?

Pozdrowienia z Bangkoku  ~ Namjoon

Yoongi poczuł dziwną pustkę, a potem spojrzał na datę w rogu. Pocztówka znalazła się tu niecałe dwa miesiące temu. Z tym, że sam Namjoon zostawił go około pół roku temu. Zostawił. Bezczelnie porzucił, jak psa, którym się znudził. W dupie miał jego depresję, jego napady histerii, jego stany lękowe, próbę samobójczą i jego jebaną miłość. Zniknął i już. A teraz wysyłał do Jeongguka pocztówki z tymi podpisami. Ta z Paryża miała podobny tekst na odwrocie, tylko trochę wcześniejszą datę.

- Jimin - mruknął Yoongi, a potem Park odwrócił się do niego. - Skąd to masz?

Park nie wiedział, czy dobrze zrobił, pokazując Minowi resztę pocztówek, które znalazł. Przekonał się o tym, że to był zły pomysł, gdy Yoongi rozpłakał się nad tą z Pekinu. Podjechał do niego wtedy i przytulił na tyle, na ile pozwalał mu wózek. I zanim zdążył się odezwać, zapytać, co się stało, czemu płacze, do mieszkania wrócił Jeon.


sorry not sorry

┐( ̄ヮ ̄)┌

years and years | pjm&jjk | myg&jhsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz