V.VI

1.1K 166 11
                                    

Tak jak Jeongguk przypuszczał, ten dzień skończył się dość niespodziewanie. Mianowicie szpitalem.

Zaczęło się od tego, że po spotkaniu z Yoongim, Jimin był tak rozkojarzony, że podczas wizyty u psychologa, ciągle zapominał, o co Seokjin się go pytał. Generalnie był bardzo nieobecny i sprawiał wrażenie zmęczonego. Dlatego też, by go trochę rozbudzić, Jeon zabrał go do restauracji. Po drodze opowiedział o wizycie u Taehyunga i nawet zaznaczył, że Tae go pocałował, wręcz cmoknął, czym Jimin za bardzo się nie przejął. Przynajmniej nie za pierwszym razem.

- Słyszałeś, co powiedziałem? - zapytał pisarz, parkując na miejscu dla niepełnosprawnych koło kamienicy, w której była restauracja.

- Co? Ach, nie. Przepraszam. Możesz powtórzyć?

- Mówiłem, że Tae mnie pocałował.

- Co?! - oburzył się Park, wykrzykując swoje pytanie.

- Ale nie martw się, to było takie cmoknięcie. No i to był ostatni raz. Wolałem ci o tym powiedzieć, ale nie masz się...

- No oby to był ostatni - przerwał mu blondyn i wydął policzki. Jeon zaśmiał się i wypakował z bagażnika wózek. Chwilę później siedzieli już przy stoliku i wybierali dania.

- Jiminie, czy ty się dobrze czujesz? Jesteś cały blady.

- Nic mi nie jest. Ale.. chyba skoczę do toalety - powiedział Park i nim obaj zdążyli się zastanowić, ruszył w kierunku wyjścia, koło którego były właśnie łazienki. 

Jego rozkojarzenie zrobiło swoje, a dopiero po kilku sekundach Jeongguk przypomniał sobie, że żeby dojść do ich stolika, trzeba było pokonać trzy niewielkie schodki, o których Park ewidentnie zapomniał. Spadł więc z góry, lądując na brzuchu, z wózkiem na plecach, ściągając na siebie uwagę wszystkich gości restauracji i kelnerów. A Jeongguk widząc go i słysząc niemały huk, wręcz teleportował się do niego z sercem w gardle.

Obiad sobie odpuścili, bo gdy tylko z ust Jimina padło słowo "boli", Jeongguk ruszył z nim biegiem do auta, z piskiem opon  odjeżdżając z parkingu, kierując się w stronę najbliższego szpitala. Płaczący na siedzeniu obok Park, tylko dodatkowo podnosił poziom adrenaliny w ciele pisarza, więc na miejscu byli po dosłownie kilku minutach.

Zrobiono prześwietlenie i zbadano stan kości. Żadna nie była złamana, na szczęście kręgosłup był cały. Jimin był jedynie obolały i posiniaczony. Nabił sobie też guza na łydce, zahaczając podczas upadku o stopień. Najważniejsze, że tytanowe pręty w jego plecach nie zmieniły swojego położenia. Lekarze wypuścili go po półtorej godziny i kazali odpoczywać w domu i nie nadwyrężać mięśni.

Gdy tylko wrócili, położyli się do łóżka. Jeongguk nasmarował maścią nogę Parka i w końcu odetchnął.

- Jezu, nawet nie wiesz, jak się o ciebie bałem. Myślałem, że się cały połamałeś!

- Przepraszam, Jeonggukie - wymamrotał Jimin, pociągając nosem, zaraz chowając się w zagłębieniu szyi artysty.

- Jak mogłeś nie zauważyć tych schodków? I ciesz się, że były tam tylko trzy, a nie na przykład osiem, bo nie wiem, czy na siniakach, by się skończyło.

Cóż, schody faktycznie były wręcz nie do nie zarejestrowania, ale kto by się nimi przejmował, mając na głowie tak twardy orzech do zgryzienia. Jimin zwyczajnie myślał o jednyn, poważnym problemie.
Zawstydzony Park schował się jeszcze bardziej, jak tylko mógł i westchnął, pełen nerwów i obaw.

Jeongguk dłużej na niego nie krzyczał, jedynie uspokajająco gładził jego miękkie, jasne włosy i szyję, przez co mniejszego co jakiś czas przechodziły dreszcze. Po jakimś czasie, chłopak podniósł się i oparł o klatkę piersiową bruneta. Ten nie zaprzestawał głaskania go, jednak skupił się bardziej na karku. Nie było mu dane dłużej obserwować błogiej miny blondyna, bo ten przybliżył się nieznacznie i nieśmiało cmoknął Jeona w usta. Gdy pisarz poczuł pulchne wargi na swoich, przysunął Jimina bliżej za szyję, a drugą ręką objął jego talię. Nie odrywali od siebie swoich ust, nadal nie poruszając nimi  i trwali tak dłuższą chwilę. Policzki Jimina spłonęły czerwienią. Zacisnął powieki i zamruczał, gdy Jeongguk przekrzywił głowę w jedną ze stron, by było im wygodniej. Palcami zawędrował pod koszulkę chłopaka. Po jakimś czasie odsunął się i popatrzył na zarumienionego blondyna, którego zmrużone oczy i lekko rozchylone usta tworzyły piękny obrazek. Przysunął się znowu i pocałował Jimina bardziej energicznie, starając się sprawić mniejszemu jak najwięcej przyjemności. Cmoknął go kolejny raz i zaczesał mu włosy za ucho.

- Otwórz usta - polecił, a Jimin zrobił to, o co go proszono.

Gdy pierwszy raz zahaczyli się językami, Jimin się speszył. Uciekł na moment, drugie podejście robiąc trochę ostrożniej. W końcu oddał pocałunek najlepiej jak umiał i jęknął, gdy Jeongguk oderwał się od niego na moment. Brunet zsunął się na szyję chłopaka, zaczynając ją całować, leciutko podgryzać i lizać, by po chwili wrócić do jego słodkich ust. Jeon wiedział, że tego wieczoru nie będzie mógł posunąć się do czegoś więcej, ale był już wystarczająco szczęśliwy, móc robić to, o czym marzył od dłuższego czasu. Zwłaszcza, że Jimin bardzo się starał, będąc przy tym niesamowicie rozkosznym i całkowicie uległym.

Spędzili pośród miękkiej pościeli kilka dobrych minut, ciągle muskając swoje nabrzmiałe od pocałunków wargi, ewentualnie rozkosznie głaskając odkryte fragmenty własnych ciał. I kłamstwem byłoby powiedzieć, że obaj nie byli wystarczająco chętni na siebie, ale w tym momencie dużą rolę odgrywał wstyd i strach przed zbyt szybkim krokiem na przód. Dlatego obaj nie nalegali, jedynie cieszyli swoją obecnością i tym, co od siebie dostawali. Zaczęli w końcu łapać własny rytm, ich pieszczoty nie były już tak chaotyczne, pełne niezrozumienia, a bardziej odpowiednie, ułożone, czulsze. Jimin rozpływał się pod każdym dotykiem, płonęła jego skóra i serce i jedynie chłodne dłonie pisarza mogły mu w tym momencie pomóc. Jeongguk za to przepełniony był jedynie szczęściem. Czekał na nie bardzo długo, ale lata szukania nagle przestały mieć znaczenie, bo w końcu miał go przy sobie. I o nic innego nie śmiałby się modlić, oprócz tego właśnie by mógł być z nim do końca.

- Kocham cię - powiedział między delikatnymi pocałunkami brunet, przejeżdżając opuszkiem palca po rozgrzanym policzku Jimina. - Nigdy ci już nie pozwolę odejść.

- Ale się zrobiło poetycko, panie Wielki Pisarz - zaśmiał się Park, rozluźniając trochę atmosferę. Po chwili zawstydził się samym wyznaniem i zagryzając lekko wilgotną dolną wargę, popatrzył w ciemne oczy przed sobą. - Nigdzie się przecież nie wybieram - powiedział już dużo ciszej, samemu przybliżając się do ust Jeona i skradając mu drobniutki pocałunek. - I ja... też cię kocham, Jeonggukie. Nawet nie wiesz, jak bardzo - powiedział łamiącym się głosem, który od razu zaalarmował Jeona. Jego oczy zaszkliły się, ale nim łzy na dobre spłynęły po jego buzi, starł je szybko. I nim brunet zdążył zapytać, mniejszy zaśmiał się i przytulił ciasno do jego klatki piersiowej. - To takie nierealne - wymruczał, uspakajając się po dłuższej chwili. - Że ty kochasz mnie, a ja ciebie. To chyba zbyt piękne, by mogło być prawdziwe, nie uważasz?

- Zawsze się bałem, że jak już cię znajdę, to nie będziesz mnie chciał.

- Jak mógłbym cię nie chcieć!

- Była taka opcja, ale jednak bardziej się bałem o to, że znalezienie cię nie będzie takie proste. Nie było. I przepraszam, że zajęło mi to tak długo.

- Głupol jesteś - stwierdził jasnowłosy i odsunął się od Jeongguka, ale tylko po to, by znów połączyć ich usta. Robił przy tym uroczy dzióbek i zaciskał mocno oczy, co wyjątkowo roztapiało serce artysty. - Ale skoro ty mnie przepraszasz to ja ci dziękuję. Że mnie znalazłeś - dodał pośpiesznie, poprawiając roztrzepane na poduszce włosy. - I dziękuję, że mnie kochasz.

- Cała przyjemność po mojej stronie.

- Nie. Ja mam na myśli to, że serio ci dziękuję. Dziękuję, że opiekujesz się mną i akceptujesz wszystkie te wady, z których się składam.

- Żartujesz? - prychnął pisarz, przyciągając ponownie do swojej klatki piersiowej mniejszego. - Jesteś idealny w każdym calu.

- Jestem niepełnosprawny - skwitował krótko, chowając bardziej twarz między szyją, a ramieniem Jeongguka.

- Dla mnie to nie jest wada. To tylko nogi. Jeśli nie będziesz mógł gdzieś wejść to od tego ja jestem, by zanieść cię, gdzie tylko będziesz sobie życzył.

- Nie chcę być dla ciebie...

- Ciężarem? - przerwał mu. - Nawet tak o sobie nie myśl, bo to najgłupsza myśl, która przyjdzie ci do głowy. Jak ktoś, kto jest dla mnie całym światem, może tak źle o sobie myśleć?

- Nie myślę o sobie źle, tylko stwierdzam fakty. Ja siebie akceptuje, ale wiem, że choroba to też i problem dla ciebie, dlatego dziękuję, że mimo tego, chcesz ze mną zostać. Jesteś najlepszy, wiesz?

- No wiadomo - rzucił Jeongguk i obaj zaczęli się śmiać, po czym znów zajęli się swoimi ustami.

Musieli chociaż w najmniejszym stopniu nadrobić te dwanaście lat.




KONIEC CZĘŚCI PIĄTEJ

years and years | pjm&jjk | myg&jhsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz