IV.IV

1K 160 25
                                    

Jimin przykładał nasączony wodą utlenioną wacik do skroni Jeongguka, trzęsąc się i łkając. W końcu Jeon złapał jego dłonie w swoje i kazał mu na siebie spojrzeć.

- Jiminie - powiedział, martwiąc się histerią swojego szczęścia. - Nie denerwuj się, proszę.

- A-a-al-le - wyjąkał ledwo słyszalnie, nie przestając płakać, a potem kaszlnął, gdy w gardle zebrała mu się gula.

- Nie płacz, skarbie - szepnął brunet i klęknął koło wózka, by przytulić do siebie Jimina.

Ten, chętnie wtulił się w wyższego, mocząc mu łzami koszulkę. Po chwili jednak się odsunął, by spojrzeć na twarz Jeona.

- Masz siniaka pod okiem - powiedział, po kilku próbach jąkania się. - I nadal krwawi ci tutaj - powiedział, wskazując na łuk brwiowy chłopaka. 

Jeon wstał do lustra i przemył twarz, która ucierpiała po bliskim spotkaniu z Yoongim, jakiś kwadrans temu. Gdy tylko wszedł do domu, zobaczył smutnego Parka i zapłakanego Mina, nad pocztówkami od Namjoona z jego podróży. Już wiedział, że ma przejebane.

- Co to kurwa jest? - syknął Yoongi i podniósł do góry jedną z pocztówek. 

Jeon w odpowiedzi tylko westchnął i odstawił swoją torbę pod ścianę. Podszedł spokojnie do obu chłopaków i spojrzał w kipiące ze złości oczy pianisty.

- Ruchałeś się z nim? - zapytał Yoongi, wypluwając wręcz słowa z obrzydzeniem.

- To nie tak...

- A jak?! Tu jest wszytko napisane, kurwa! Że tęskni, że myśli o tobie, ja pierdolę, co jest nie tak? Ruchaliście się, czy nie?!

Jeongguk zagryzł policzek od środka. Uznał temat za zakończony, kiedy Min zszedł się z Jungiem,  a Kim na dobre zniknął z Korei. Jednak teraz musiał się wytłumaczyć. Tyle, że nie miał jak.

- Zdradzał mnie - warknął Min, podchodząc bliżej Jeona. - Zdradzał mnie z tobą, z moim przyjacielem, kurwa nie wierzę - zaśmiał się przez łzy i zacisnął usta. - A ty stałeś obok, kiedy ryczałem ci, kiedy mówiłem, że nie chcę bez niego żyć? Przyszedłem do ciebie, by zapytać, jak radzisz sobie ze stratą Jimina, jak żyjesz ze świadomością, że już go nie zobaczysz, a ty kurwa doradzałeś mi i mnie pocieszałeś, a za plecami miałeś pewnie umówioną randkę z nim, czyż nie? Kurwa, chciałem się zabić, pamiętasz?!

- Przepraszam - powiedział w końcu Jeongguk, kiedy nic innego nie przyszło mu do głowy. - Głupio wyszło. Nie powiedziałem ci, że mam z nim kontakt, bo prosiłbyś mnie, bym ci dał jakieś namiary.

- Oczywiście, że tak! - krzyknął Yoongi, wymachując rękoma. Cofnął się lekko i oparł o stół. - Kochałem go, rozumiesz?

- Namjoon był...

- Wiem, jaki był! - przerwał mu znów płacząc Min. - Wiem, że nie był idealny, wiem, że zdradzał mnie, ale nie sądziłem, że z tobą też - wydusił przez łzy i padł na krzesło, rycząc coraz głośniej. - Jakiegoś doktorka obracał - powiedział jeszcze. - Nawet ich raz widziałem, jak wchodzą do hotelu. I jeszcze jednego gówniarza. Ale ciebie? Mojego przyjaciela? Kurwa, przecież to ja was zapoznałem, ja pierdole.

- Yoongi... - zaczął znów Jeongguk, ale wtedy pianista zerwał się z siedzenia i uderzył go. Doskoczył do niego w dosłownie sekundę, by wymierzyć dwa ciosy, zanim Jeon zdążył zareagować. Jimin krzyknął płaczliwie i zasłonił usta dłonią. Kot uciekł do kuchni, a sam Min wybiegł po chwili z mieszkania.

Skierował się do kasyna, bo to tam przecież przesiadywał godzinami, gdy spotykali się z Kimem. Sam nie grał, ale dużo pił, więc pomyślał, że drinki stamtąd go uzdrowią.

Wpuścili go do środka, mimo, że nie był w koszuli. Pewnie przez naszywkę znanego projektanta, ochroniarz go nie wyrzucił. A miał się ładnie ubrać dla gazeciarzy...

Na barze była ta sama barmanka, co kiedyś, z tym, że miała inny kolor włosów. Rozpoznała go bez problemu i od razu podsunęła pod nos gin z tonikiem, z dwoma dużymi oliwkami.

- Daj od razu ze cztery takie - powiedział i pstryknął palcem w kieliszek.

- Gorszy dzień?

- Gorsze życie - syknął i opróżnił szkło za jednym zamachem. - Albo nie cztery, a osiem.

Pił bez przerwy, wlewał w siebie alkohol jak wodę i przegryzał wszystko oliwkami, o wyjątkowo słodkim smaku. Przez ten czas jego telefon zadzwonił chyba z dziesięć razy.

Po którymś z rzędu kieliszku, dosiadł się do niego jakiś mężczyzna. Zamówił kolejne giny i podał je pianiście, który nie spojrzawszy nawet na nieznajomego, wypił ile mógł, krzywiąc się lekko po oliwkach. Dopiero po chwili odwrócił głowę w bok i dostrzegł ciemne włosy i czekoladowe oczy mężczyzny o na pewno nieazjatyckiej urodzie.

- Jean - przedstawił się i wyciągnął do Mina dłoń.

Przez jego głowę przeleciało milion myśli naraz. W pierwszej sekundzie chciał odpowiedzieć, oblizać usta i szybko zaproponować coś mocniejszego, albo chociaż jakąś rozrywkę, nie wiem, bilard, przy którym ocieraliby się o siebie, niby przypadkiem i posyłali sobie tajemnicze spojrzenia. Na pewno wylądowali by w łóżku w hotelu obok, gdzie jedna noc kosztuje trzysta dolarów. Yoongi przypomniał sobie, jaki był kiedyś, zanim nawet jeszcze poznał Namjoona. Lubił puby, kluby w tej mniej znanej części stolicy, gdzie kręcą się wszyscy ci, którzy nie potrzebują kobiet. Uwielbiał uczucie bycia kochankiem, bawienia się i dawania komuś nadziei. Lubił grę, dreszczyk emocji jaki towarzyszył przy groźnym flircie, lub słodkim zalotom. Nie krzywił się nawet, widząc obrączki na palcach mężczyzn, którzy go obłapiali. Dopóki byli atrakcyjni, lub dopóki krew w jego żyłach zaprawiona była procentami, mógł się bawić. Kiedyś jeszcze lubił palić, wciągać nosem jakieś podejrzane proszki i mieć niezłe zjazdy, budzić się w miejscach, o których pierwszy raz słyszał, ale od dawna już niczego takiego nie robił. Wyszedł na prostą, miał pracę, mieszkanie, kochającego chłopaka, nie był już łatwym chłopaczkiem, nie palił, jedynie pił wolno wino na wieczorach z komediami romantycznymi co sobotę.

Dlatego parsknął tylko śmiechem na widok wyciągniętej w jego stronę ręki, dopił dwa kieliszki i syknął do mężczyzny:

- Spierdalaj.

Wyszedł z kasyna chwiejnym krokiem, zostawiając w środku najpewniej swoją maskę na twarz i kurtkę, ale miał to gdzieś. Barmanka i tak wyśle rachunek na jego nowy adres, bo jego dane nadal widniały w systemie kasyna. Wyjął komórkę z kieszeni. Akurat wibrowała.

- Hoseok? - zapytał, wiedząc, że zbiera mu się na wymioty.

- Yoongi?! Gdzie ty do cholery jesteś?! Wiesz, która godzina?

- Hoseokkie, przyjedź po mnie - wypłakał, czując jak po chwili łzy na jego policzkach zasychają. - Proszę, przyjedź...

- Jesteś pijany? Yoongi, błagam cię, gdzie ty jesteś?!

- P-pod kasynem - wybełkotał, wstydząc się, że musi wracać do tego po raz kolejny.

Przez pierwsze miesiące ich związku, Min był częstym klientem tego miejsca.

- Chodzisz tam dla drinków, czy dlatego, że łudzisz się, że kiedyś spotkasz Namjoona? - zapytał go kiedyś Hoseok, pełen żalu w głosie i sercu. I od tego czasu Yoongi tam nie poszedł. Aż do dziś.

- Przyjedź po mnie, proszę - powtórzył, płacząc do słuchawki, nie mogąc złapać tchu.

- Już jadę - powiedział Hoseok, beznamiętnym głosem, a gdy tylko się rozłączył, Yoongi zwymiotował.

years and years | pjm&jjk | myg&jhsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz