VII.III

1.1K 150 57
                                    

Tae znów czuł się jak nastolatek. No, prawie.

Jako nastolatek, nie wiedział za bardzo, jak podrywa się facetów. Nie wiedział, gdzie szukać tych, którzy mogą dać mu trochę przyjemności. Może dlatego, że kiedyś jedynym mężczyzną, choć jeszcze wtedy chłopaczkiem w jego życiu był Jeon. On go rozdziewiczył, ba razem poznali smak seksu. To przez Jeongguka pierwszy raz bolała go tak dupa, że przez tydzień nie mógł usiąść. I to przez niego stał się potem taką małą suką, wręcz uzależnioną od codziennej dawki przyjemności. Tak było kiedyś i Tae był pewien, że skoro nie ma Jeona to nie będzie już zachowywał się, jak dziwka.

Ale dziś, Kim znów czuł się jak nastolatek.

Z tym, że nie pozwolił byle komu się dotknąć.

Na wystawach malarskich bywali różni ludzie. Ci mniej interesujący, zazwyczaj nie pozostawali w głowie chłopaka na dłużej niż kilka sekund. Ci, którzy potrafili przyciągnąć jego uwagę zasługiwali na rozmowę. Ale Sam, londyńczyk studiujący w Seulu, nie tylko kupił jego uwagę i czas, ale i cholernie mu się spodobał. Ze wzajemnością oczywiście. W końcu przy Taehyungu każdy facet zaczynał kwestionować swoją seksualność. Chłopak był zbyt piękny i niełatwo było mu odmówić. Niepowtarzalny uśmiech, bystre oczy, wręcz nieziemsko proporcjonalna i piękna buzia robiły swoje, a w parze z luksusowymi ubraniami i kosmetykami tworzyły z malarza małego boga, który tego wieczoru rozkochał w sobie nieznajomego Anglika. Po wystawie udali się na kolację, na której obaj nie szczędzili wina. Taehyung uwielbiał takie wieczory. Przystojny mężczyzna, droga restauracja, flirt. Z tym, że po którejś z kolei lampce trunku bardziej miał przed oczami obraz bruneta, pisarza, który pewnie teraz smacznie spał obok swojego "szczęścia". Tae próbował się skupić na ostro zarysowanej szczęce Sama, na jego niebieskich oczach, które były tak inne, od ciemnych, czekoladowych tęczówek Jeongguka. Kim oblizał usta. W głowie lekko mu szumiało, ale w tamtej chwili miał z tego większy ubaw.

- Weźmiesz mnie do hotelu, czy idziemy do mnie? - zapytał Taehyung, dotykając palcem swojej wilgotnej od śliny wargi.

Wybrali jednak apartament Kima, bo był bliżej. Tae wolałby jednak hotel, ale nie zamierzał narzekać. Miał teraz ważniejsze rzeczy na głowie, na przykład bolącą erekcję, uwydatniając się pod jego spodniami w pinstripe.

Szybko zawinęli się do taksówki, a po kilku minutach całowali się namiętnie w windzie i dotykali po pośladkach. Gdy byli już w mieszkaniu, wzięli się do roboty, bez zbędnych ceregieli. Tae był trochę pijany, ale uważał, że tak jest dla niego nawet lepiej. Nie bolało tak podczas pierwszych pchnięć. Łatwiej mu było też wyobrazić sobie, że to ktoś inny zarzuca sobie jego nogi na ramiona i wchodzi w niego głośno sapiąc. I dzięki temu bez większego skrępowania krzyczał imię Jeona podczas orgazmu.

Sam zniknął z jego mieszkania po krótkim prysznicu. Wyszedł, gdy Tae już spał.

Około czwartej rano obudził go telefon.



Hoseok pięć razy sprawdził godzinę odlotu, by przypadkiem nie spóźnić się na odprawę. Walizkę miał wypchaną letnimi ubraniami, które przydać mu się miały na jego pierwszych samotnych wakacjach. Chciał lecieć gdzieś, gdzie będzie ciepło, a to, że samolot miał lecieć akurat na drugi koniec świata, bo na Karaiby to już mu nie przeszkadzało.

Siedział pół godziny na ławce koło matki z dzieckiem, które ciągle się w niego wpatrywało. Zawsze miał szczęście do dzieci, pomyślał i wyjął swój telefon, by włączyć tryb samolotowy, bo bał się, że później zapomni.

Jung podszedł do stoiska odprawy, podał swój paszport i dowód, potem przykleił oznaczenie na walizkę. Przeszedł do strefy ważenia bagażu podręcznego i prawie pokazał wszystkim swoje majtki, bo przecież musiał zdjąć metalowy pasek od spodni. Zażenowany sytuacją, pognał do stoiska z ciepłymi napojami. Postanowił choć trochę ograniczyć kawę, więc zamówił kakao, które było tak przesłodzone, że wylał je zanim zdążył na dobre poznać ile łyżeczek cukru ktoś do niego wsypał. Za kwadrans musiał podejść do bramek, więc poszukał na szybko jeszcze toalety i przemył twarz zimną wodą. Jego buzia była blada.

Sam nie wierzył, że to robi. Leci w środku nocy na jakąś wyspę, sam, na nie wiadomo ile czasu i rzuca wszystko to, co było w Seulu. Tak po prostu? No tak. Stracił pracę i to z hukiem, a chłopak któremu chciał się oświadczyć, kocha kogoś innego. Pomijając sam fakt, że wcześniej bał się, że tego samego chłopaka zabije.

Pomysł był szalony, ale spontaniczny, czyli taki jak stary Hoseok, jak właściwie nie stary, a młody. Bo mający kilkanaście lat Jung, miewał takie pomysły. Ten dorosły już rzadziej. Przecież, by cokolwiek zaplanować musiał wziąć urlop, a to z kolei obciążało innych pracowników.

Ale teraz nie miał już tego zmartwienia. Teraz mógł dbać tylko o siebie, o swoją dupę, niczyją inną.

Ale czy naprawdę tego chciał?

Jung usłyszał komunikat o opóźnionym locie. Na zewnątrz była mgła, uniemożliwiająca pilotom start. Lot miał być chwilę po drugiej. Niestety, Hoseok siedział na lotnisku do czwartej. Postanowił napisać jeszcze mamie szybkiego esemesa, a gdy wyłączył tryb samolotowy odkrył kilka nieodebranych połączeń. Kilka było z nieznanego numeru.



Jeongguk przytulał do siebie Jimina, bo ten udawał, że boi się oglądanego właśnie horroru. Tak naprawdę to był to tylko pretekst, by móc zanurzyć się w ciepłej bluzie i uścisku ukochanego. Jeon wpakował sobie do buzi garść popcornu. Przez większość dnia czytał listy Jimina, ale gdy ten zaczął się nudzić, nie mógł mu odmówić wieczornego seansu, prawda? Zwłaszcza, że Park robił się coraz bardziej przytulaśny. Najchętniej to tylko siedziałby na kolanach pisarza albo pozwalał mu się głaskać, niczym kot, który swoją drogą oglądał razem z nimi, tyle że chowając się pod łóżkiem. Gdy film zaczął się robić nudny, Jimin przekręcił się tak, by móc obserwować twarz Jeona.

- Kiedy ostatnio napisałeś jakiś wiersz? - zapytał, omiatając artystę swoim zaciekawionym spojrzeniem.

- Dość dawno, wiesz? Bardziej skupiłem się w ostatnich latach na prozie.

- A masz gdzieś jeszcze te, które pisałeś jak byłeś w Yuuwaey?

Jeongguk zastanowił się chwilę. Bardzo chciał znów do nich zajrzeć, ale przypomniał sobie, że wiele z nich zostało na działce, z której to wiele rzeczy poznikało za sprawą pedantyzmu jego matki.

- Obawiam się, że nie.

- A napiszesz kiedyś jeszcze jakiś dla mnie?

- Całą książkę ci poświęcam - odparł brunet, przeczesując palcami jaśniutkie włosy Jimina. - Właściwie to poświęcę. Jutro do niej usiądziemy, dobrze? Rano muszę jechać coś załatwić, potem twoja rehabilitacja i siadamy do klawiatury, hmm?

Jimin pokiwał głową i znów skupił się na filmie. Co jakiś czas komentował głupie postępowanie postaci, potem wygląd aktorów. Mówił, że na pewno film skończy się tak, a nie inaczej, a Jeongguk słuchał go i śmiał się, gdy Park złościł się, gdy działo się coś nie po jego myśli. Po tym filmie obejrzeli jeszcze jeden, a raczej zaczęli, bo zasnęli pod kocem, zapominając nawet o wyłączeniu telewizora. Około czwartej rano, Jeona obudził telefon. Wykaraskał się spod kocyka i podszedł do szafki, na której ładowała się jego komórka. Dzwonił nieznany numer.

- Halo? - zapytał, zaspanym głosem. Horror nadal leciał w tle. Jimin podniósł się lekko i spojrzał na ukochanego mrużąc oczy od światła.

- Pan "Jeongguk"? - odezwał się głos po drugiej stronie słuchawki. - Tu komendant policji, Wooson Kim. Czy mógłby pan przyjechać do szpitala centralnego, w dzielnicy Seodaemun?

- A po co? - zapytał, nadal średnio kontaktując, przecierając oczy ze zmęczenia.

- Mamy próbę samobójczą. Min Yoongi, zna pan?



years and years | pjm&jjk | myg&jhsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz