I.IV

1.3K 185 67
                                    

Szok, wymalowany na twarzy blondyna był tak przeraźliwy, że w pierwszej chwili Jeongguk pożałował swojego pytania. Ale gdy zauważył łzy w oczach przyjaciela, zrozumiał, że jednak miał słuszne wątpliwości. Szybko odniósł naczynia do kuchni w domku mężczyzny i zwiózł chłopca z tarasu, a potem popędził z nim na sąsiednią alejkę, gdzie usiedli na spokojnie w cieniu drzewa, w tajnej kryjówce, skąd nikt nie był w stanie ich zauważyć. Jeon wiedział, że Tae wybaczy mu to małe użycie jego kryjówki. Jeon zaprowadził chłopaka pod samo drzewo, a potem przeniósł jego drobne ciało na trawę. Gdy tylko usiadł obok, ten przytulił się do niego, zarzucając mu ręce na szyję. Jeongguk delikatnie objął jego plecy, wyczuwając pod cienkim materiałem koszulki kości, ten skrzywdzony przez los kręgosłup, jego łopatki i nawet te grubsze blizny. Tulił chłopaka do siebie jakiś czas, pozwalając mu moczyć swoją koszulkę, pozwalając mu na płakanie mu do ucha. Nie śmiał narzekać, w końcu chciał być dla Jimina oparciem, prawdziwym przyjacielem, jakiego wcześniej blondyn nie miał. Dopiero jednak, gdy się trochę uspokoił, opowiedział o tym, jak wujek zdenerwował się na niego, że wziął łyka tego przeklętego piwa. Okazało się, że on też był na dożynkach.

- Powiedział mi, że mam na was uważać, bo może będziecie chcieli mnie zabrać - wypłakał jeszcze blondyn, ścierając łzy z policzków.

- Gdzie zabrać?

- Od niego - powiedział i spojrzał na chłopaka z nadal smutnymi oczami i zielonkawym siniakiem na buźce.

- Chciałbym cię zabrać od niego - powiedział czarnowłosy i w przypływie chwili znów objął ciaśniej ciało chłopaka. Tuliło się go inaczej niż na przykład Yoongiego, który nie raz już wypłakiwał się mu z jakiś "ważnych" powodów. Yoongi kulił się cały, a Jimin co chwila odsuwał się, by poprawić swoje nogi, które osuwały się bezwładnie i rozjeżdżały na trawie. W dodatku nie wpasowywał się on tak dobrze w ramiona Jeona, ale ten i tak wiedział, że to jest jego miejsce. Ta chwila także zapadła mu w pamięci aż nader dobrze. Ich dwóch, w pełnym słońcu, pod drzewem, mówiąc sobie o swoich sekretach. Jeongguk nigdy nie zapomni słów, jakie wtedy usłyszał.

- Wujek czasami zachowuje się dziwnie. Ostatnio pytał o moje czucie w udach i potem dotknął mojego kolana. Przesuwał rękę wyżej i kazał powiedzieć, kiedy coś poczuje. Bałem się, więc szybko powiedziałem, że już. To było dziwne - przyznał tego dnia. Trzynastoletni umysł Jeongguka wiedział, że coś jest nie tak, ale nie wiedział, jak to nazwać, jak zareagować, co powiedzieć, czy poradzić. Czuł się bezsilny i pałał z dnia na dzień coraz większą nienawiścią do mężczyzny. Wiedział, że gdyby powiedział rodzicom o tym, że wuj uderzył Jimina, ci chcieliby to wyjaśnić, przez co oberwałby jeszcze mocniej. Nie widział dobrego wyjścia z tej sytuacji. Dlatego tego dnia tylko głaskał chłopaka po włosach i uspokajał, by po kilku leniwych godzinach odprowadzić go do domu.

- Skoro ja znam twoją tajemnicę, to mogę ci zdradzić swoją - powiedział jeszcze, zanim ostatecznie życzył chłopcu spokojniej nocy. - Ale to jutro. Śpij dobrze, Jiminie!

Martwił się. Przeczuwał nadchodzącą katastrofę. Czuł w kościach, że coś się stanie. Nie pomylił się. Jedynie musiał jeszcze trochę poczekać.

Następnego dnia Jeongguk pokazał chłopcu swój notes z wierszami.

Incydent z siniakiem nie powtórzył się aż do końcówki lipca. Tym razem jednak Jimin nie oberwał w twarz, a w samo serce. Gdy trzydziestego dnia miesiąca przyszli po niego koledzy, od razu zapytał, czy może spać u Jeongguka. Wuj był przy tej rozmowie, w dodatku pytał, czy to nie będzie problemem. Jeongguk zapewnił, że nie.

Wieczorem, gdy padnięci kolejnym dniem pełnym dziwnych pomysłów Taehyunga (tego dnia łapali żaby i robili im tory przeszkód), pan Jeon wniósł Jimina na piętro do małego pokoju syna, w którym to było mnóstwo zabawek, nawet tych już nieużywanych. Było tak dlatego, że czarnowłosy nigdy nic nie wyrzucał, a rzeczy zwoził z domu w stolicy na działkę, przez co miał piękną kolekcję pluszaków. Szczególnie pamięta tego, którego dał Jiminowi, czyli różowego królika ze śmiesznymi brwiami, którego pozwolił mu nazwać, jak chce. Dopiero, gdy obaj leżeli w łóżkach, ubrani w piżamy i najedzeni porcją pysznych płatków czekoladowych, Jimin powiedział co się stało. A raczej pokazał.

- On cie maltretuje - szepnął Jeongguk, wodząc palcami po trzech siniakach na plechach chłopca. Przy okazji przyjrzał się dobrze jego wystającemu kręgosłupowi, oraz zabliźnionej skórze. Ale trzy fioletowe punkty przyciągały najwięcej uwagi. - Za co to?

- Bo mnie bolały i zapytałem, czy mnie zawiezie na masaże. Powiedział, że sam mnie pomasuje, ale wtedy było jeszcze gorzej i kazałem mu przestać. Powiedział, że jestem niewdzięczny i mnie uderzył. Kilka razy - powiedział już z oczami pełnymi łez.

Noc spędzili w swoich ramionach, bo jakże inaczej. Jeon go przytulał, a Jimin płakał i chłonął całą uwagę i ciepło, jakie było mu potrzebne.

- Jutro zadzwonię do mamy, żeby mnie stąd zabrała - powiedział, krusząc przy tym serce czarnowłosego na kawałeczki. Bo z jednej strony chciał, by Jimin był bezpieczny, ale skoro miał być w Japonii to miał być daleko od niego. Skarcił się w myślach za takie myślenie. Chciał być ponad wuja Jimina, który wyrządza mu tyle krzywd. Chciał dbać o niego i nie patrzeć na swoje szczęście.

- Dobrze - odparł tylko na to, przejeżdżając opuszkami palców po skórze głowy mniejszego.

- Poczytasz mi kilka swoich wierszy? - poprosił blondyn, a Jeongguk się wzdrygnął.

- Dlaczego? - odpowiedział zaraz energicznie, zaskoczony pytaniem.

- Podobają mi się i często je czytam. Masz talent Jeonggukie. Obiecaj mi, że kiedyś napiszemy coś razem.

Nie pozostało im nic innego, jak złapać swoje dwa najmniejsze paluszki, szepnąć "pinky promise" i przeczytać ulubiony wiersz Jimina.

- Zło wyobrażam sobie na milion sposobów... - zaczął recytować autor pracy, lekko zawstydzony tym, że Jimin naprawdę pochwalił coś, na czym mu zależało, a do czego nie raz głupio było mu się przyznać.

Dzwonienie do mamy nie było jednak takie proste, bo Jimin podczas rozmowy z nią był zawsze w towarzystwie wuja, a ten zabronił mu rozmawiać z nią samemu. Chłopak wolał nie wiedzieć, co by było gdyby faktycznie dowiedział się, że siostrzeniec złamał zakaz. Oprócz tego blondyn nie znał na pamięć numeru telefonu, który to zapisany był tylko na karteczce, spoczywającej w spodniach starszego.

Ostatni raz oberwało się Jimonowi już w drugim tygodniu sierpnia, za za długie przebywanie z Jeonggukiem. Dostał znów w plecy, co bolało go dużo mocniej niż pierwszy raz w twarz. Wuj wykorzystywał fakt, że było to miejsce, którego przecież nie widać. Dlatego za małe nieprzewinienia groził chłopcu chłostą. A w Jeongguku aż się gotowało. Postanowił w końcu powiedzieć chłopakom, ale wtedy Jimin poprosił, by tego nie robił.

- Wyjeżdżam za czternaście dni. Potem już tu nie wrócę. Do tego czasu wytrzymam.

- Ale obiecaj mi, że o mnie nie zapomnisz. O żadnym z nas.

- Nie da się zapomnieć ciągłych drzemek Yoongiego, żartów Hoseoka, przegrywania z Taehyungiem w szachy i twoich słów Jeonggukie - powiedział blondwłosy i na pożegnanie mocniej przytulił Junga. - Z resztą, mam twojego królika, twoje wiersze i waszą piłeczkę, dzięki której w ogóle się poznaliśmy. Nie zapomnę was nigdy. Będziemy ze sobą pisać! Obiecaj!

Obiecał.

I choć napisali do siebie tysiące listów, żaden z nich do drugiego nie dotarł.

years and years | pjm&jjk | myg&jhsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz