Rozdział 23

444 9 19
                                    


Obudziłem się z dziwnym przeczuciem, ze coś się stało. Sięgnąłem po telefon. 11:28. Nie ma obok mnie Leny. Pewnie zeszła na śniadanie i nie chciała mnie budzić. Wstałem i rozejrzałam się po pokoju. Na łóżku Leny leży jakaś kartka. Wziąłem ją do ręki i przeczytałem.

"Remek jeśli to czytasz to pewnie mnie już nie ma. Wiem... to cię pewnie nie obchodzi i w ogóle ale maiłam dosyć świata. stwierdziłam, że ludzie mnie męczą, a ja ich męczę jeszcze bardziej. Nie wiem co ci jeszcze powiedzieć. Życzę ci szczęścia, żebyś sobie znalazł dziewczynę i założył wymarzoną i piękną rodzinkę. A! I powiedz Kubie, że go bardzo kochałam i kocham nadal oraz oddaj mu te dwie stówy. Leżą pod poduszką. Chciałabym na koniec mojego monologu jeszcze powiedzieć KOCHAM CIĘ! Niby znamy się osobiście jeden dzień ale cię kocham. Nie jako przyjaciela ani brata tylko jak chłopaka. Do zobaczenie w niebie. Buziaki!"



Spłynęło mi kilka łez. Głośno zaczerpnąłem powietrze i podniosłem się do siadu. Zaczęło spływać coraz więcej łez po moim policzku.

-Rremek co się stało?- zapytała Lena.

CO?! Zrobiłem duże oczy. Spojrzałem na materac leży tam i trzyma się za głowę.

-Ej co się stało?!- zapytała wystraszona.

-Prz-Przecież ty nie-nie żyjesz- powiedziałem jąkając się.

-Jak to nie żyje?

-No przecież napisałaś mi kartkę, że mnie kochasz ale nie wytrzymujesz i...

-Nic takiego nie było. Spalam tu, a tobie musiało się przyśnić- przerwała mi.

-Ale to było takie realne.

-Nic się nie stało. Jestem tu i jest dobrze- powiedziała.

Zobaczyłem coś czerwonego na jej czole. Co to?

-Emm... co ci się stało w czoło?- zapytałem.

-Jak się tak poderwałeś to dostałam z łokcia- powiedziała uśmiechając się lekko.

-A sorka.

-Luz.

Sięgnąłem po telefon po telefon 8:12. Idę spać. Położyłem się  i zamknąłem oczy. Zorientowałem się, że mi na niej zależy. Bardzo zależy. Strasznie zależy. Znowu zasnąłem.

~ Perspektywa Leny.

Zasnęłam z powrotem.

Coś mnie uderzyło w głowę. AŁA! Poczułam jak ktoś się zrywa przez co podniosłam się równie szybko jak opadłam. To Remek.

-Remek co się stało?- zapytałam.

Spojrzał na mnie smutnym, zaniepokojonym, wystraszonym i zdezorientowanym wzrokiem. Jego policzki świeciły się od łez. Wystraszyłam się.

-Ej co się stało?!- zapytałam wystraszona.

-Prz-Przecież ty nie-nie żyjesz- powiedział jąkając się.

-Jak to nie żyje?

-No przecież napisałaś mi kartkę, że mnie kochasz ale nie wytrzymujesz i...

Że co?! Śniło mu się na pewno. To przez ten odpał z próbą samobójczą.

-Nic takiego nie było. Spalam tu, a tobie musiało się przyśnić- przerwałam mu.

-Ale to było takie realne.

-Nic się nie stało. Jestem tu i jest dobrze- powiedziałam.

Zaczął się przyglądać mojemu czołu. O co mu cho... aa pewnie mam ślad jak dostałam jego łokciem.

-Emm... co ci się stało w czoło?- zapytał.

-Jak się tak poderwałeś to dostałam z łokcia- powiedziała uśmiechając się lekko.

-A sorka.

-Luz.















19.12.17~ReZigiusz {ZAKOŃCZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz