~5~

1.2K 190 218
                                    

Czarnowłosy wszedł właśnie do szatni, ogarniając się po treningu. Zdjął koszulkę i podszedł do swojej dużej, zielonej szafki, by wyjąć długi, ciepły ręcznik. Zaraz po tym, w pomieszczeniu pojawili się Johnny i Taeyong. Różowowłosy stanął obok Marka, przeglądając się w lustrze.

- Ten nowy, jak mu tam - zaczął.

- Donghyuck? - odpowiedział Johnny, biorąc swoje przybory i ruszając pod prysznic.

- Właśnie - odrzekł - cwaniaczek z niego.

- Nie wiem - powiedział markotnie czarnowłosy.

- Znasz go? - Tae spojrzał na niego.

Mark Lee był diabelsko pociągający. Jego mięśnie powodowały u dziewczyn jak i u chłopców istny zawrót głowy. Najgorzej było właśnie teraz, gdy zbliżało się lato, drużyna koszykarska grała bez koszulek. Wtedy, kiedy czarnowłosy przechodził z boiska do szatni przez szkolny korytarz - ludzie mało nie mdleli.

Taeyong zwrócił się do niego, ale nie spojrzał w jego oczy, wzrok przeniósł odrobinę niżej, na jego gołą, spoconą klatkę piersiową, a zaraz po tym na brzuch. Starszy nie chciał zdradzić, że w środku właśnie cały się trzęsie, więc po chwili wrócił oczyma do lustra, by przejrzeć się raz jeszcze. Różowowłosy również był niczego sobie, szerokie ramiona, umięśnione, męskie ręce, cudowne mięśnie - jak wyrzeźbione - na jego brzuchu i silne nogi. Można by powiedzieć, że starszy wyglądał jak grecki bóg. Niejeden z chłopców w szkole zazdrościł mu sylwetki. Każdy chciał być jak on, lub przynajmniej się z nim zadawać. Ale Taeyong cenił się o wiele wyżej. Wiedział, że jest uważany wśród innych za tego 'z wyższej półki'. Był nieosiągalny. To mu się podobało. Ten szacunek i uznanie wśród innych. Nie ważne co robił, każdy się z nim zgadzał i przyklaskiwał do tego. Nikt nie był w stanie mu się sprzeciwić, bo to właśnie on tu rządził.

Zazwyczaj we wszystkich bajkach, czy opowiadaniach, zły charakter ma również tą dobrą i kochaną stronę. Nie było tak jednak w przypadku domniemanego lidera drużyny koszykarskiej. Różowowłosy nie czuł potrzeby bycia miłym dla innych spoza swojej paczki. Wszystkich traktował na równi, chociaż inaczej zachowywał się sam na sam z Markiem. Potrafił żartować i uśmiechać się promiennie, wciąż posiadając swój dominujący i buntowniczy charakter.

Kiedy jeszcze Marka nie było w szkole, Taeyong rzadko kiedy rozmawiał z innymi. Czuł się zbyt ważny , by z kimkolwiek się zadawać. Jednak, gdy ujrzał czarnowłosego, coś go do niego momentalnie przyciągnęło. W chłopaku jest jakaś nieznana siła, która każe wszystkim dążyć ślepo w jego kierunku. Na samym początku jednak, nowy zadawał się z typowymi looserami szkolnymi, którzy nigdy nie zaistnieli.

Na szczęście udało mu się zdobyć tego cholernie przystojnego Marka Lee.

- Ja? - spojrzał na niego zdezorientowany - czemu miałbym znać jakiegoś nowego frajera?

- Bo chodzicie razem do klasy? - Taeyong uraczył młodszego spojrzeniem.

- No i co, przecież wiesz, że nie zadaję się z jakimiś idiotami.

- Moja krew - starszy uśmiechnął się i podszedł do niego, oplatając go ramionami w pasie, po czym cmoknął jego delikatny polik.

- Weź ty sobie znajdź kogoś, co? - fuknął poirytowany Mark, odpychając drugiego od siebie.

Taeyong tylko zaśmiał się cicho i roztrzepał młodszemu włosy w akcie zemsty. Czarnowłosy nie wiedział, że starszy właśnie stał przy kimś, kogo chciał "znaleźć".

Σ(-᷅_-᷄๑)Σ(-᷅_-᷄๑)Σ(-᷅_-᷄๑)

- Jako iż koniec roku zbliża się dużymi krokami, postanowiłam wam jeszcze bardziej utrudnić życie.

Tak, lekcja muzyki. Ulubiony przedmiot czerwonowłosego, ale to co robiła nauczycielka w tej szkole, było idiotyzmem. Nikt jej nie lubił. Na samym początku Donghyuck nie rozumiał, jak można obrzydzić komuś tak cudny przedmiot jak muzyka, ale po pierwszej lekcji szybko przekonał się, jakie to uczucie.

- Macie w parach stworzyć piosenkę o jakichś miłych dla was wspomnieniach, tak, żeby mi się fajnie do tego wstawiało wam jedynki - wyszczerzyła się i widząc już ręce w górze, wyprzedziła pytania - ja was dobiorę.

Każdy zażenowany opadł na ławkę. Czy ona musi to robić pod koniec roku, kiedy już wszyscy odpuścili sobie naukę i staranie się o stopnie? Donghyuck w zasadzie nie obawiał się o swoją ocenę końcową z muzyki, bo w poprzedniej szkole miał same szóstki. Miał jednak w sobie za dużo empatii i wiedział, co czują osoby, które są na progu.

- Yoonji... hmm, ty będziesz z Sooyoung - nauczycielka wskazała palcem na dziewczynę siedzącą na końcu sali - Renjun, ty złotko będziesz z Jihoonem.

Chłopak westchnął cicho. To nie tak, że nie lubił swojego projektowego partnera, po prostu wolałby być z Jeno. Mogliby wtedy spędzić ze sobą więcej czasu.

- Jaemin, niech ci będzie, ty jesteś z Jeno - odparła po chwili.

Minęło trochę czasu, gdy do przydzielenia zostali Mark, Donghyuck, Daehyun i Hoseok. Kobieta stanęła przed klasą, wpatrując się kolejno w pozostałych.

- Donghyuck - odezwała się.

Chłopak spiął się lekko i spojrzał na nią, po czym cierpliwie ścisnął dłonie. Czas dłużył się niemiłosiernie. Miała do wyboru trzech chłopców, szansa na to, że wybierze Marka, wynosiła coś koło trzydziestu procent. Hyuck nie był najlepszy w matematyce, szczególnie w tak stresujących sytuacjach. Poczuł, że się trzęsie, a na jego karku pojawiają się kropelki potu.

- Ty jesteś z Markiem - odrzekła po chwili.

- Czy można zmienić partnera? - wystrzelił jak z procy, wstając z krzesła, od razu po tym jak skończyła mówić.

Każdy spojrzał na niego ze zdziwieniem w oczach, ale Haechan nie zamierzał się tym przejmować. Nie miał najmniejszej ochoty spotykać się z Markiem Lee.

- Proszę - powiedział błagającym tonem.

Kobieta spojrzała na niego i przeskanowała go dłuższą chwilę. Jeżeli nie była taką jędzą za jaką każdy ją uważał, powinna się zgodzić, widząc, jak bardzo chłopak chce zmienić osobę do projektu. Przecież powinna mieć w środku choć krztę moralności i rozumu. Donghyuck zdobył się nawet na mały uśmiech i podniesienie brwi, w geście zachęcającym.

- Nie ma zmieniania partnera, każdy jest już przydzielony, a jak ci się nie podoba, to możesz nie robić, ale to zaważy na twojej ocenie końcowej.

Czerwonowłosego poniosły emocje. Szybko wziął swój plecak i wyszedł z sali kilka minut przed dzwonkiem. Uciekając usłyszał znajomy głos, wołający coś, czego Hyuck nie miał okazji usłyszeć przez poprzednie dwa lata. To sprawiło, że łzy pojawiły się w jego oczach, a on sam stanął jak zamurowany. Nie wiedział, czy to mu się przypadkiem nie wydaje, więc szybko odwrócił się i spojrzał w tamtą stronę. Ujrzał znajomą mu sylwetkę, zmierzającą w jego kierunku.

"Nie, proszę nie, nie podchodź" krzyczał w głowie, choć na zewnątrz milczał jak grób. Chciał wykrzyczeć teraz tyle słów, ale nie potrafił wydobyć z siebie najmniejszego szeptu. Dlaczego to spotkało właśnie jego? Spojrzał na chłopaka, który powoli się do niego zbliżał. I znów usłyszał słowo, które przyprawiło go o dziwne uczucie w brzuchu.

- Haechan, poczekaj - powiedział Mark Lee wybiegając za nim z klasy.

~*~*~*~*~*~
Czy u was też jest tak gorąco?
Umrę zaraz...

I'll never leave youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz