- Special 10K

851 118 78
                                    

Uwielbiałem Donghyucka.

Ba, byłem gotów nawet powiedzieć, że go kocham. Że zrobiłbym dla niego wszystko

Ale on nie wziął mnie pod uwagę. Bo czegoś we mnie brakowało.

To nie była nowość, że jestem wybrakowany. Tak było zawsze i tak będzie. Nikt nigdy mnie nie zauważał i chyba tak było najlepiej.

Zanim Donghyuck pojawił się w moim życiu, nie było w nim nikogo. Nikogo komu mógłbym pomóc, przy kim mógłbym być. Ale on to wszystko zmienił. Dla niego się liczyłem. Dla niego byłem kimś wartym uwagi i zaufania. Ale to zjebałem. Zjebałem tyle razy, że czuję złość na sam swój widok.

Gdybym coś zmienił... Gdybym postąpił inaczej, to by się tak nie skończyło... Nie byłbym tym głupim idiotą. Nie czułbym się ze sobą źle.

*

Szedłem przez szkolny korytarz. Zamierzałem już wyjść, bo udało mi się znaleźć swoją kurtkę. Nie wiem jakim cudem, ale była w szatni do zajęć sportowych. Miałem już wyjść z przedsionka, ale usłyszałem głos. Spojrzałem na salę gimnastyczną. Ktoś tam był. Nieśmiało otworzyłem drzwi. Drzwi od schowka z piłkami do koszykówki były otwarte, a kluczyki wsadzone w zamek. Podszedłem cicho i ujrzałem Marka, który szukał piłki do koszykówki. Brał co chwilę nową piłkę o ściskał ją w dłoniach.

– Flak – mruknął i wziął następna – kolejny flak – westchnął – o, ta jest dobra – powiedział uśmiechnięty i zaczął ją odbijać – pójdę do Haechana, będziemy grać, potem zaproszę go do siebie na kolację, a wieczorem... – zaświeciły mu się oczy – będziemy u mnie w pokoju, znów obejrzymy Stranger Things, obejmę go – Mark wykonał gest ręką, jakby obejmował Donghyucka – przyciągnę do siebie i... I w końcu go pocałuję – wyszeptał i zacisnął pięści.

Jak to, pocałuje Hyucka? Nie może. On nie może go pocałować, nie ma mowy. Nie panowałem nad sobą, kiedy Mark odwrócił się do drzwi tyłem, by wziąć bluzę, szybko zamknąłem drzwi i przekręciłem kluczyk.

Kiedy zorientowałem się, co ja tak właściwie do kurwy zrobiłem, było już za późno. Chłopak zaczął pukać i szarpać za klamkę, ale na marne. Jego telefon był w plecaku, który leżał pod ścianą, więc nie mógł nikogo poprosić o pomoc.

Szybko wybiegłem z tej części szkoły, a wychodząc, natknąłem się na Taeyonga. Chyba zmierzał w stronę sali gimnastycznej. Spanikowałem, bo wiedziałem, że wina pójdzie na mnie, byłem jedynym uczniem, który był w tym czasie w przedsionku sportowym.

– Hej Taeyong – powiedziałem szybko – Mark kazał przekazać, że wszystko pozamykał i posprawdzał, żebyś mógł wcześniej iść do domu.

Różowowłosy uniósł brew i potaknął, uśmiechając się delikatnie. Szybko przejechał ręką po swoich włosach i zawrócił, a ja odetchnąłem z ulgą.

– Dzięki – powiedział i wyszedł ze szkoły, a zaraz po nim ja.

Wiem, że jestem śmieciem. Słyszę to od dawna. Moi znajomi mówili, że liczę się w drużynie. Że jestem wartościowy, zachwalali moją taktowność. To było dość dziwne.

Wciąż byłem z lekka roztrzęsiony tą sytuacją. Ale co mogłem zrobić? Donghyucka miała pocałować tylko jedna osoba. I miałem to być ja.

~*~*~*~*~*~
Jak myślicie, kto jest autorem wpisu?

I'll never leave youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz