~10~

1.2K 190 169
                                    

 Taeyong wyszedł ze stołówki, trzaskając drzwiami, czym prawie nie zabił Marka, który wybiegł za chłopakiem. Różowowłosy naprawdę nie chciał nikomu zrobić krzywdy, ale te kujony stojące na korytarzu, same się prosiły, by je popchnąć. Robiąc to, chłopak skierował się do szatni, gdzie usiadł na ziemi i zaczął głęboko oddychać, by się uspokoić.

Mark wszedł od razu za nim, po czym uklęknął obok niego i położył dłoń na jego kolanie.

– Taeyong, spokojnie.

– Zabiję go, przyrzekam.

– Uspokój się, okej? – szepnął i złapał jego dłonie, które były ściśnięte w pięściach.

Pod wpływem dotyku młodszego Lee, starszy rozluźnił się i oparł głowę o ścianę, spoglądając w stronę swojego przyjaciela.

– To tylko jakiś idiota, nie przejmuj się nim – szepnął czarnowłosy, gładząc jego dłonie.

– Wiem, ale on mnie upokorzył przy wszystkich, przy tobie...

– Spokojnie, dla mnie zawsze będziesz genialny, nie ważne co powie o tobie jakiś debil – Mark uśmiechnął się.

– Dziękuję – szepnął starszy i przyciągnął drugiego do uścisku.

– Nic mu nie rób, okej? On nie jest tego wart.

– Dobrze, nie zrobię – różowowłosy schował twarz w szyi młodszego.

Zawsze chciał dotknąć tej miękkiej skóry ustami, ale wiedział, że jeszcze nie teraz.

Mark jeszcze nie jest jego.

೭੧(❛▿❛✿)੭೨೭੧(❛▿❛✿)੭೨೭੧(❛▿❛✿)੭೨

Po dłuższej rozmowie z Taeyongiem, Mark wyszedł ze szkoły i udał się do siebie.

Chciał posprzątać w swoim pokoju i doprowadzić dom do ogólnego porządku. Co prawda, kiedyś by się tym zupełnie nie przejmował. Chłopak przychodził do niego, o każdej porze dnia i nocy. Potrafili siedzieć godzinami i oglądać swoje ulubione seriale, albo grać w jakieś głupie gry. Teraz jednak to nie tak działało.

Mark obawiał się, że Dohyuck do niego nie przyjdzie. Przecież wcale nie musiał się go słuchać. Tyle, że czarnowłosemu naprawdę zależało na tym, by spędzić z nim choć odrobinę czasu. Miał nadzieję, że może to polepszy ich stosunki. Co prawda bał się też tego, że chłopak przyjdzie do niego tylko po to, by zrobić tą głupią piosenkę i już nigdy nie musieć widzieć twarzy byłego przyjaciela, a tego naprawdę nie chciał.

Pomyślał, że dobrze by było zrobić też coś do jedzenia. Kiedy wszedł do domu, usłyszał muzykę z radia. Szybko skierował się do kuchni i ujrzał tam swojego starszego brata.

– Hej Mike – szepnął i poszedł do szafki, by wyjąć makaron.

– Cześć młody, jak było w szkole?

– Całkiem fajnie – odpowiedział i postawił garnek na palnik.

– A jak z Haechanem? – spytał delikatniej.

– O-och. Dalej się do mnie nie odzywa.

– Daj mu czas, na pewno znowu będzie dobrze.

– Nie wiem, czy chcę, żeby było dobrze...

– Drugi raz się nie przeprowadzimy, wiesz o tym.

I'll never leave youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz