~15~

1.1K 175 151
                                    

Lee Donghyuck czekał wyluzowany w ławce, aż w końcu nadejdzie czas na jego wystąpienie. Jego kolega, wręcz przeciwnie, siedział jak na szpilkach i o mało nie zdrapał farby ze ściany.

– Mark Lee i Donghyuck – powiedziała w końcu nauczycielka, na co obaj zerwali się z krzeseł.

Starszy przygotował keyboard i usiadł przy nim, strzykając palcami. Już mieli zacząć, kiedy nauczycielka oczywiście przyczepiła się do najmniejszego szczegółu.

– Jak nazywa się wasz zespół? – spytała unosząc brew.

– Markhyuck – wypalił Mark bez większego namysłu.

– Hm, okej, a z czym wystąpicie?

– Naszą autorską piosenką „I'll never leave you" – odrzekł czerwonowłosy, po czym uśmiechnął się i potaknął do kolegi, by zaczynali.

Utwór nie był szybki, a dźwięk klawiszy starszego Lee i głos Haechana, dodawały uroku. Kiedy zaczęli śpiewać, cała klasa zaczęła delikatnie się bujać, z rękoma w górze.

Chłopcy co chwili spoglądali na siebie, jakby upewniając się, że faktycznie są obok, tak jak kiedyś. Już zbliżali się do końca, kiedy czarnowłosy zwrócił się do drugiego i śpiewał wprost do niego.

– And I promise, I'll be always by your side, and I can't even really fight, cause... I'll never leave you – zaśpiewał patrząc mu w oczy, na co młodszego przeszła gęsia skórka.

Obaj spojrzeli po klasie. Nauczycielka płakała w kącie, Jeno cicho podśpiewywał, zaczepiając co chwilę Renjuna, Jaemin wbił wzrok w okno, bujając się, a reszta klasy otworzyła szeroko oczy i usta, nie wiedząc czy bić brawo, czy już wręczyć im Grammy.

– D-dobra, siadajcie smarkacze, szóstki – powiedziała kobieta pociągając nosem.

Chłopcy spojrzeli na siebie uśmiechnięci i rzucili się do uścisku, nawet nie wiedzieli, jak bardzo tego potrzebowali.

(۶•̀ᴗ•́)۶(۶•̀ᴗ•́)۶(۶•̀ᴗ•́)۶

Jisung siedział w klasie, udając, że ogląda jakiś nudny film o robaczkach. To były ostatnie lekcje przed wycieczką i naprawdę nie miał najmniejszej ochoty oglądać fotosyntezy roślinek, czy selekcji naturalnej w lasach iglastych, liściastych czy cholera wie jakich.

Blondyn spojrzał na Chenle, który siedział w ławce obok. Młodszy naprawdę nie rozumiał, czego mu brakowało. Delfin zazwyczaj umawiał się z dziewczynami z klasy, ale dlaczego nie spyta jego o to, czy chce z nim gdzieś wyjść?

Może powinien zmienić swój wygląd? Pofarbować włosy? Tak! To mogłoby być super. Chłopak szybko wyciągnął telefon i napisał SMS do Jungwoo, którego numer dostał całkiem niedawno.

Little Cutie
Hyung!!!!

Junguwu hihi
Co jest mały?

Little Cutie
Pomógłbyś mi pofarbować włosy?

Junguwu hihi
Promyczku, nie uderzyłeś
się na przerwie w
główkę?

Little Cutie
No hyuuuung;(
Tak Chenle zwróciłby na mnie
uwagę:(

Junguwu hihi
Jeżeli mam być szczery, to
powinien cię pokochać za to
jaki jesteś normalnie, nie
myślisz?

Little Cutie
No wiem, ale może muszę trochę
mu pomóc? No proszę...
Nie zrobisz tego dla mnie~?

Junguwu hihi
Będę u ciebie po szkole, lepiej
kup jakąś odjechaną farbę,
żebym przynajmniej tego nie
żałował.

Little Cutie
O to się nie martw hihi!
DZIĘKUJĘ HYUNG JESTEŚ
NAJLEPSZY <3333

Junguwu hihi
Zapiszę to sobie w CV.

(๑>ᴗ<๑)(๑>ᴗ<๑)(๑>ᴗ<๑)

Donghyuck wyszedł ze szkoły i powolnym krokiem ruszył w stronę tartanu od koszykówki. Umówił się z Markiem, że pograją we dwójkę, jak za dawnych czasów.

Chłopak serio nie potrafił uwierzyć, że wszystko powoli się układa. Czerwonowłosy podszedł do krzesełek i ściągnął koszulkę, ukazując swój nagi i lekko umięśniony brzuch. Spotkało się to z cichymi westchnieniami dziewczyn i głośnym piskiem chłopaków ze starszych klas.

Szybko nałożył drugą, do gry, po czym usiadł i oparł głowę o siatkę, czekając na starszego. Lee zastanawiał się, czy będzie tak jak wcześniej. W sumie chciałby, żeby znów się spotykali u siebie i byli najlepszymi przyjaciółmi.

(๑•́ω•̀๑)(๑•́ω•̀๑)(๑•́ω•̀๑)

Johnny siedział w ławce, beznamiętnie wpatrując się w zegar. „No dawaj! Jeszcze minuta, błagam, szybciej!" - krzyczał w myślach, kiedy dzwonek w końcu zabrzmiał, chłopak zerwał się na równe nogi i wyszedł z klasy, żegnając ją na najbliższy tydzień.

Szybko jednak podbiegł do niego Jaehyun, jego przyjaciel. Wskoczył mu na barana i zaczął się głośno śmiać.

– Kierunek, twój dom! – krzyknął i wskazał drogę palcem.

– Nie zapędzasz się, Jacku Sparrow? – zaśmiał się i zrzucił drugiego ze swoich pleców.

– No Johnny, zróbmy sobie dzisiaj u ciebie nockę filmową – wydął dolną wargę i spojrzał na niego.

– Zachowujesz się jak dzieciak – wyższy wykrzywił usta w uśmiechu i roztrzepał włosy drugiego – no chodź, przynajmniej znów rozwalę cię w Fifę.

– Nie prawda! Ostatnio się uczyłem! – krzyknął oburzony Jaehyun i szybko ruszył w stronę domu starszego – kto pierwszy, ten zje więcej kimchi!

– Wiesz, że to moje kimchi i mogę ci go nie dać?

– Ale twoja mama mi da – zaśmiał się z oddali, na co Seo uniósł wysoko brwi i szybko ruszył za nim.

– TYLKO NIE MOJE KIMCHI! POCZEKAJ ZŁAMASIE! SŁYSZYSZ?! CZEKAJ!

٩(^ᴗ^)۶٩(^ᴗ^)۶٩(^ᴗ^)۶

Haechan czekał już ponad godzinę. Słońce przypalało jego delikatną skórę, a ten zmęczony i z bolącą głową, w końcu zrezygnował i zabrał swoje rzeczy.

To pewnie był tylko blef, Mark dostał szóstkę z muzyki i już nie będzie się więcej musiał użerać z Donghyuckiem. Mógł się domyślić, jednak bardzo bolało go to, że czarnowłosy znów go zostawił.

Czerwonowłosy wrócił do domu, gdzie rzucił się na swoje łóżko i zaczął płakać. Dlaczego temu głupiemu Markowi, tak łatwo się udaje doprowadzić go do płaczu? Dlaczego on tak łatwo go ranił? Jednak nawet przy takich chwilach czekało na niego ukojenie. Osoba, która zawsze mu pomagała. Dla której, tak jak kiedyś dla Marka, poświęciłby wszystko.

Jaemin.

I'll never leave youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz