~27~

967 160 118
                                    

Wow, wakacje.

Donghyuck nie myślał, że ta beznadziejna sytuacja kiedykolwiek się powtórzy, ale jak widać, mylił się i to grubo. Ale co on w tym wszystkim robił źle? Dlaczego nie udawało mu się w końcu zapomnieć?

Szatyn siedział przy pustym stole, jedząc posiłek, który musiał zrobić sobie sam. Przytłaczała go cisza, panująca w domu. Nie miał nawet do kogo otworzyć ust. Przypomniał sobie, jak na swoje urodziny musiał sam zrobić jakieś ciasto i jeszcze zjeść je w samotności. Nie znał wtedy tu nikogo, poza Jaeminem, ale blondyn nie mógł przyjść. Tak jak zawsze. Nawet, gdy mieszkał z rodzicami, nikt nie mógł znaleźć dla niego choć chwili czasu.

Johnny dzwonił do Hyucka od samego rana, jednak po wczorajszym balu, wolał z nim nie rozmawiać. Wiedział, że starszy prędzej czy później sam do niego przyjdzie, a to w sumie będzie gorsze, ale nie myślał o tym. Tak jak myślał, po kilkudziesięciu minutach, Seo dobijał się już do drzwi jego domu.

Donghyuck ześlizgnął się z łóżka i poczłapał leniwym krokiem do drzwi, które otworzył po długiej walce i z tym, czy go wpuścić i z zamkiem u drzwi, którego jeszcze nie rozpracował. Po otwarciu, Haechan obawiał się najgorszego. Może dostać w twarz, albo usłyszeć jakieś obelgi. Przywyknął.

Ale YoungHo nie miał nawet zamiaru zrobić cokolwiek z tych rzeczy. Kiedy tylko ujrzał młodszego, od razu wszedł do środka i mocno go przytulił. Hyuck w zasadzie niezbyt wiedział, co powinien zrobić, więc delikatnie objął Johnny'ego.

– Tak bardzo się o ciebie martwiłem – szepnął i zaczął cmokać włosy chłopaka, po chwili mierzwiąc je palcami – proszę Hyckkie, nie rób mi tego więcej – Seo ujął twarz młodszego i potarł kciukami poliki młodszego.

Szatyn nie wiedział co powiedzieć, czuł się winny, dlatego tylko potaknął i znów przytulił starszego. Chłopcy nawet nie chcieli się rozdzielać. Obaj położyli się na łóżku Hyucka, po czym szatyn wtulił się w wyższego i położył głowę na jego klatce piersiowej. Johnny gładził włoski Lee, ciesząc się, że nic mu się nie stało.

  (๑'• .̫ •ू'๑)

Jaemin wychodził właśnie ze sklepu, niosąc dwie ciężkie torby. Cholera, że też akurat tego dnia wszystko się pokończyło, na raz, a nie stopniowo. Kiedy tak ledwo szedł zamyślony, przez przypadek na kogoś wpadł. Szybko podniósł wzrok i ujrzał Taeyonga. Nie chciał z nim rozmawiać, więc go wyminął, jednak ten miał inne plany.

– Jaemin poczekaj – złapał go za rękę, którą blondyn szybko strzepnął – przepraszam, naprawdę. Zachowałem się jak dupek, jest mi z tym źle. Użyłem cię do czegoś tak głupiego, jak ja.

Nana nie wiedział, czy landryna, która w tym momencie przefarbowała włosy na biały (ale zawsze będzie landryną, dziękuje, do widzenia), znowu blefuje i chce go do czegoś wykorzystać, czy mówi prawdę, dlatego tylko uniósł brew.

– Możemy porozmawiać? Mógłbym wziąć jedną z toreb i odprowadzić się do domu – Taeyong wyglądał na naprawdę skruszonego, dlatego Na wręczył mu ciężką reklamówkę i ruszyli.

– Więc? – powiedział Jaemin.

– Zrobiłem to wszystko z zazdrości – starszy spuścił wzrok – to było tak idiotyczne, bo wydawało mi się, że kocham Marka najmocniej na świecie, a gdy widziałem jak reaguje na Donghyucka, czułem się zagrożony, to było głupie, przecież i tak nie mógłbym być z Markiem...

– Czemu tak sądzisz?

– Bo on mnie nigdy nie kochał. Napisał mi to w wiadomości po balu. Pewnie ktoś mu powiedział o tym, że się w nim podkochiwałem – westchnął.

– Wiesz co Taeyong? – blondyn przystanął – sądzę, że każdy mógłby cię pokochać, gdybyś nie zachowywał się jak rozwydrzony bachor, bo cholera, kiedy ci nie odbija, jesteś wspaniałym i kochanym człowiekiem, ale później diametralnie się zmieniasz i wszystkich ranisz – to był chyba najdłuższy w życiu dialog Jaemina.

Starszy nawet nie wiedział co powiedzieć. Bardzo się wzruszył, postawił torbę na ziemię i rzucił się do uścisku. Przytulił Jaemina i rozpłakał mu się na ramieniu.

– Przepraszam, tak bardzo kurwa przepraszam – zaczął szlochać, a młodszy poklepał jego plecy – co mam zrobić, żeby oni mi wybaczyli? Donghyuck, Mark, Johnny, chłopcy z drużyny, wy...

– Masz już jedną osobę z głowy – uśmiechnął się i otarł łzy Lee – małymi kroczkami i dojdziesz do celu, pamiętaj.

– Tak bardzo ci dziękuje Jaemin...

– Nie masz za co, ale teraz serio pomóż mi zabrać te torby, bo są cholernie ciężkie i sam sobie nie dam rady!

Białowłosy uśmiechnął się i wziął tym razem dwie torby, po czym obaj poczłapali w stronę domu blondyna, po czym pożegnali się i landryna wróciła do siebie, rozmyślać nad słowami tego cudownego stworzenia, jakim jest Jaemin.

٩꒰ ˘ ³˘꒱۶~♡

Seo był zachwycony tym niskim szatynem, który właśnie przylegał do niego jak mała koala. Był taki rozkoszny, że brakowało słów, by to opisać innymi słowami, niż „piękno". YoungHo bawił się włoskami młodszego i rozmyślał nad całą tą sytuacją. Przez te kilka tygodni, Haechan stał się dla niego naprawdę, niewyobrażalnie bliski.

Starszy chciał móc go zawsze mieć przy sobie, przytulać go, bawić się jego włosami, pomagać w trudnych sytuacjach i bronić przez złym światem, który mu zagrażał. Nie chciał już go zostawiać nigdy samego.

Kiedy Hyckkie usnął, Johnny po pewnym czasie wyszedł i skierował się do Jaemina, który mieszkał kilka domów dalej. Zapukał do drzwi, a kiedy ten mu otworzył, powiedział tylko kilka słów.

Które poznacie dopiero na koniec opowieści.

Kilka dni później

Dźwięk dzwonka do drzwi zmusił szatyna do otwarcia oczu. Błędnym wzrokiem badał pomieszczenie w którym się znajdował. To był jego pokój. Znów był sam. To dziwne, że ktokolwiek do niego przyszedł.

Chłopak zszedł z łóżka i powlókł się do drzwi, by je otworzyć. Kiedy już to zrobił, ujrzał kuriera z kopertą. Nawet nie spodziewał się, że mógłby cokolwiek od kogokolwiek dostać.

– Pan Lee Donghyuck? – mężczyzna zlustrował chłopaka od góry do dołu.

– Tak mi się przynajmniej wydaje – odrzekł młodszy i odebrał pismo, po czym zamknął drzwi przed nosem kuriera.

Hyuck usiadł przy stole i dokładnie otworzył kopertę. A co jeżeli to od rodziców? Zawahał się. Nadawca nie był napisany. Może w końcu sobie o nim przypomnieli? Chłopak szybko wyciągnął kartkę i ją rozłożył. Zaczął lustrować zapisane na niej informacje i jak szybko ją przeczytał, to tym szybciej rzucił gdzieś w kąt kuchni.

To było zaproszenie na imprezę u Jeno. Wspominał coś o jedzeniu i dobrej zabawie, jednak Hyuck chyba nie miał ochoty na żadną czynność poza spaniem.

Jednak tak teraz o tym myśląc. Mógłby w końcu gdzieś wyjść. Pewnie będzie tam tylko DreamTeam i głupio byłoby, gdyby nie przyszedł jako jedyny. Tak więc tym razem pójdzie gdzieś sam, bez Johnny'ego, który chyba już o nim zapomniał, bo momentalnie przestał odwiedzać szatyna. Może zrobił coś źle i tego nie pamięta?

~*~*~*~*~*~
Ale ze mnie Polsat hihi

I'll never leave youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz