Kolejny poranek z rzędu, Haechan siedzi w pokoju Taeyonga, Marka i Johnny'ego. Zaprasza go tam Seo, który wprost uwielbia spędzać czas z młodszym. Zawsze wtedy śmieją się i oglądają jakieś filmiki na YouTube. Tym razem YoungHo uczył Donghyucka mówić po angielsku. Co chwile jednak obaj wybuchali śmiechem, na to, co mówi rudowłosy.
Mark patrzył na to uśmiechając się, gdyż widok szczęśliwego Donghyucka był dla niego wspaniały. Jednak w środku gryzł go smutek. To on zazwyczaj uczył rudego mówić po angielsku. Dlaczego Johnny zajmuje jego miejsce?
Taeyong ze zniesmaczeniem na twarzy, starał się ignorować obu chłopaków. Niestety, ich głośne śmiechy i komentarze, kompletnie wyprowadzały różowowłosego z równowagi. Kiedy po raz kolejny usłyszał chichot rudowłosego, zwrócił się do nich.
– Krzyczcie głośniej, jasne, nie krępujcie się – warknął różowowłosy.
– O co ci chodzi Taeyong, przecież jesteśmy cicho – odrzekł Johnny.
– O to, że sprowadzasz do mojego domku tego rudzielca.
Johnny prychnął i niemal od razu wstał z łóżka, stając na przeciwko Taeyonga. Landryna uniosła brew i skrzyżowała ręce, czekając na odpowiedź. Za to Mark, skulony stał przy oknie, czekając na wybuch starszego.
– To jest również mój pokój, jakbyś jeszcze nie zauważył, a obecność Donghyucka przeszkadza tu tylko i wyłącznie tobie – prychnął.
– Nie tylko mi, prawda, Mark? – różowowłosy zwrócił się w stronę Lee, stojącego przy oknie.
Mark nie chciał znowu podpaść Haechanowi. Nie chciał też, by Taeyongowi zrobiło się smutno. Chłopak zacisnął lekko pięści. Ale kto jest ważniejszy? Donghyuck czy Taeyong?
– Z-znaczy, mi nie przeszkadza – czarnowłosy wzruszył ramionami i delikatnie uśmiechnął się w stronę lidera.
– Taeyong, nie poznaję cię odkąd Donghyuck tu jest. Zachowujesz się jak rozpuszczony bachor – YoungHo zmarszczył brwi.
– Nie będziesz mnie oceniał, Seo – warknął młodszy.
– No pewnie, przecież nigdy nie liczyłeś się z moim zdaniem. Ty i twoje słowa zawsze były wielbione na piedestale.
– Nie moja wina, że jestem lepszy i to mnie wybrali na lidera, a nie ciebie – różowowłosy wzruszył ramionami.
Johnny zacisnął dłonie i wziął głęboki oddech. Donghyuck spojrzał w kąt pokoju, gdzie wcześniej był Mark, który teraz jednak gdzieś się ulotnił. Rudowłosy stanął za swoim przyjacielem i położył mu dłoń na ramieniu, by ten się uspokoił.
– Nie moja wina, że jesteś pieprzonym tchórzem, który nie umie poradzić sobie z tym, że jego miłość, Mark, może lubić bardziej Donghyucka – fuknął.
Taeyong otworzył szeroko oczy i wpadł w jakiś szał. Najpierw zrobił kilka kroków w stronę Johnny'ego, na co rudowłosy szybko stanął przed nim w obronie. Zaraz po tym landryna wybiegła z domku, kierując się na plażę.
Chłopak ujrzał, że na piasku siedzi tylko jedna osoba. Zbliżył się trochę do niej, jednak usiadł w odległości, żeby ten ktoś nie pomyślał sobie nie wiadomo czego.
Po chwili odwrócił głowę w stronę chłopaka i ujrzał, że to ten blondyn z DreamTeam'u. Na początku, wkurzony, spojrzał na niego morderczym wzrokiem, kiedy jednak drugi nie odwzajemnił spojrzenia i wciąż błędnym i smutnym wzrokiem spoglądał w stronę morza, Taeyong postanowił usiąść obok niego.
– Hej – powiedział po chwili, tak samo jak chłopak, wpatrując się w fale.
– Och, hej, nie zauważyłem cię – Jaemin odpowiedział beznamiętnie.
– Wszystko w porządku? – różowowłosy spytał, spoglądając na drugiego.
– Jasne – wzruszył ramionami.
Nastała głucha cisza i żaden z nich nie kontynuował tematu. Jaemin nawet nie próbował szukać jakiegoś tekstu, za to Taeyong badał wnętrze swojej pustej głowy, w poszukiwaniu jakiegoś punktu zaczepienia, by dalej prowadzić rozmowę. Po chwili starszy odchrząknął.
– Chciałem... Chciałem cię przeprosić – powiedział cicho.
Jaemin milczał, jakby obojętny na to wszystko, jakby nawet nie słuchał tego, co Lee do niego mówi. Trochę to zirytowało różowowłosego, bo ten zazwyczaj nie przeprasza, a Na, nawet nic nie odpowiedział.
– Za to na postoju – dodał.
– Okej.
– Jaemin, czy coś się stało? – lider położył dłoń na ręce blondyna, po czym lekko ją ścisnął.
Wzrok młodszego zwrócił się w stronę Taeyonga, po czym chłopak zamrugał kilka razy i przełknął głośno ślinę.
– Wszystko okej – uśmiechnął się słabo – dzięki za troskę.
– Jak coś, to mów – starszy również wykrzywił usta i pogładził skórę młodszego kciukiem.
Taeyong nawet nie wiedział jak mocne motyle obudził w brzuchu Jaemina.
(ノ≧∀≦)ノ (ノ≧∀≦)ノ(ノ≧∀≦)ノ
Mark siedział za domkiem, starając się pozbierać myśli. Przecież Taeyong go zabije. Czemu on w ogóle to zrobił? Haechan... Powinien pójść sprawdzić, jak się czuje.
Chłopak wstał i skierował się do domku obok, kiedy jednak spojrzał do środka przez okno, zauważył Johnny'ego, przytulającego Donghyucka. Obaj się śmiali, byli naprawdę blisko. Mark zacisnął pieści i szybko skierował się do swojego łóżka.
٩(•̤̀ᵕ•̤́๑)ᵒᵏᵎᵎᵎᵎ٩(•̤̀ᵕ•̤́๑)ᵒᵏᵎᵎᵎᵎ٩(•̤̀ᵕ•̤́๑)ᵒᵏᵎᵎᵎᵎ
Tymczasem, Donghyuck i Johnny siedzieli na łóżku rudego, opowiadając sobie teksty z Kuców z Bronksu. Seo otulił młodszego ramieniem i potarł je delikatnie.
– Jesteś świetny – powiedział wyższy.
– Och, tylko się nie zakochaj – Hyuck odgarnął niewidzialne włosy z ramienia i uśmiechnął się.
– Za późno – YoungHo zaśmiał się głośno i roztrzepał włosy rudzielca.
– Oho, jeszcze wyznaj mi miłość – młodszy oparł się z tyłu o ręce i spojrzał na starszego roześmianym wzrokiem.
– Pff, chciałbyś – wyższy prychnął.
– I tak wiem, że jesteś mój – Hyuck wyszczerzył zęby i zacmokał w powietrzu
– Jesteś niemożliwy – Johnny zaśmiał się i popukał młodszego w głowę.
– Niemożliwy, ale wspaniały – rudy uśmiechnął się.
Nawet nie wiedział, jak wspaniały.
~*~*~*~*~*~
Rozdziały będą co dwa dni jsjsjsns
CZYTASZ
I'll never leave you
FanfictionLee Donghyuck to licealista, który właśnie przeniósł się do nowej szkoły średniej. Zawsze uśmiechnięty, zabawny i mądry chłopak spotyka tam Marka Lee - swojego najlepszego przyjaciela z dzieciństwa, który przed tym jak w drugiej gimnazjum go opuścił...