~8~

1.1K 181 141
                                    

Szóstka chłopaków stała na boisku od koszykówki. Wymieniali między sobą jakieś zdania, a gdy jeden z nich ujrzał siódmego, idącego w ich kierunku, wszyscy zamilkli. Różowowłosy oczekiwał jakichś wyjaśnień, dlaczego młodszy nie był na treningu poprzedniego dnia, ale nawet nie został uraczony wzrokiem. Starszy podszedł do niego i zagrodził mu drogę. Skrzyżował ręce i podniósł jego twarz, by Lee na niego spojrzał.

– Czemu nie było cię wczoraj na treningu?

– Musiałem pomóc mojemu tacie – młodszy chciał go ominąć, ale drugi szybko złapał go za nadgarstki i przyciągnął bardzo blisko siebie.

– Mogłeś mi powiedzieć, martwiłem się – spojrzał mu głęboko w oczy.

– Niepotrzebnie – mruknął, odsuwając się od niego i zmierzając w stronę krzesełek, by powiesić tam swoją bluzę.

– Słyszałem, że była jakaś afera z tym nowym – różowowłosy nie dawał za wygraną.

Mark stanął w miejscu, wieszając swoje ubranie na oparciu. Otworzył szerzej oczy i wstrzymał oddech.

– Masz z tym coś wspólnego? – kontynuował wbijając swój wzrok w plecy czarnowłosego.

- Czemu miałbym mieć? - odwrócił się w końcu w jego stronę.

– Widziano cię jak za nim wybiegłeś – wtrącił się wiewiór.

– Doyoung, nie pomagasz – mruknął młodszy.

– A w czym ma pomóc, huh?

– Nie mogę już nawet sobie z nim porozmawiać?

– Oczywiście, że możesz słońce, ale dlaczego płakaliście? Zranił cię? – Taeyong znów pojawił się naprzeciwko czarnowłosego i ujął jego twarz w dłoni.

– Co? Nie! - Mark zmarszczył brwi i się odsunął – to on się rozryczał, bo był zestresowany, nikogo tu nie znał i miał być ze mną w parze, to normalne.

– No tak, pewnie już ktoś mu powiedział, że jeżeli ktoś jest z tobą w parze i to nie jest Taeyong, to ma ostro przesrane – Lucas uśmiechnął się wypowiadając te słowa, w końcu budząc się ze swojego codziennego transu.

Każdy bowiem wiedział, że Mark jest na wyłączność różowowłosego, może go poprosić o cokolwiek, kiedykolwiek, a gdy ktoś inny zajmie mu wtedy czas - będzie musiał się liczyć z konsekwencjami. Lee Taeyong nie lubił czekać, a tym bardziej, ze świadomością, że czarnowłosy jest z kimś innym.

Można by uznać wtedy, że różowowłosy przyznał sobie młodszego na własność, co jest w zasadzie nieetyczne, ale było tak od początku, a lekki strach i najeżone włosy na karku, podczas krzyków Taeyonga, nie były zbyt przyjemne, dla młodego Lee. Wolał więc dawać mu to, czego chce, dla bezpieczeństwa swojego i innych.

Lee Taeyong był bowiem jak burza - potrafił przestraszyć najmniejszym gestem, wydawał się groźny i oschły. Czasami jednak niewinny i kochany, jednak to drugie oblicze pokazywał znacznie rzadziej.

Mark, czasami czuł, jakby różowowłosy był jego niańką, choć może to trochę przesada, ale był naprawdę opiekuńczy. Jeżeli dowiadywał się, że czarnowłosy nie zjadł śniadania, szybko ciągnął go do sklepiku szkolnego, kupował tam jakieś kanapki, picie i przekąskę, po czym na stołówce DOSŁOWNIE wciskał to do jego ust. Co do jadłodajni szkolnej, drużyna koszykarska miała swój własny stolik, do którego mieli dostęp tylko ci, którzy byli lubiani - było to istne marzenie każdego szaraczka.

Koszykarze byli najpopularniejsi w całej szkole - to oni przynosili tej budzie chwałę, dzięki swoim genialnym meczom. Każdy chciał z nimi pogadać. Jeżeli chodzi o Taeyonga, to ludzie chcieli przynajmniej wymienić z nim spojrzenia, co jednak rzadko kiedy się działo, bo wzrok jednego z najpopularniejszych dzieciaków w szkole, był wbity w Marka Lee.

Chłopcy w końcu zaczęli grać, ku uciesze czarnowłosego, bo już nie mogli go o nic wypytywać. Doyoung jak zwykle siedział na rezerwie, by zapisywać coś w notesie, z którym wszędzie latał. Ten chłopak był naprawdę dziwny. Potrafił siedzieć w milczeniu, z notesem przed nosem i skrupulatnie coś notować. Kiedy coś mu się dyktowało, nie trzeba było dwa razy powtarzać, bo ten nigdy nie opuszczał najmniejszego szczegółu. Z jednej strony to całkiem fajne, a z drugiej przerażające.

Lucas, radził sobie całkiem dobrze, przynajmniej próbował być aktywny. W pewnym momencie, chłopak spojrzał w lewo i ujrzał anioła. Osobę, która nigdy nie była dla niego obojętna. Idealna twarz, delikatna i zawsze pogodna, okalana przez srebrzyste włosy, opadające na jego perfekcyjne niemal czoło. Yukhei, bo tak miał naprawdę na imię, nie mógł oderwać wzroku od nadchodzącego chłopaka. Nagle, ktoś krzyknął jego imię, a po chwili twarz chińczyka została zaatakowana przez piłkę od koszykówki.

– Lucas, gdzie ty masz głowę?! – krzyknął Yuta – jeżeli chcesz, by nasza drużyna wygrała, nie bujaj w obłokach, co ty jakiś pieprzony Da Vinci jesteś?!

– Yuta spokój – powiedział Jaehyun.

– Jungwoo! – krzyknął uśmiechnięty Doyoung, zrywając się z ławki.

Szarowłosy zarumienił się i z uśmiechem wszedł na tartan, blisko chłopaków.

– Cześć wszystkim – powiedział uroczo.

– Wyspałeś się dzisiaj? – spytał Doyoung, obejmując chłopaka od tyłu.

Relacja tych dwóch była co najmniej dziwna. Nie byli razem, ale całowali się, przytulali i spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Kiedy jednak ktoś pytał, czy coś między nimi jest, ci wyrzekali się i mówili, że są tylko przyjaciółmi.

Jungwoo chciał związku, był po uszy zakochany w wiewiórze, ale ten uparcie dążył w to, by dać sobie czas, za argument biorąc powiedzenie "jak kocha, to poczeka", ale ileż człowiek mógł czekać?

Szarowłosy spojrzał na Lucasa i uśmiechnął się. Patrzyli sobie głęboko w oczy, co rozbrajało ich obu.

– Tak, spało mi się dzisiaj bardzo dobrze – odpowiedział cicho, nie odrywając wzroku od szatyna.

– Cieszę się - szepnął i cmoknął go w polik – śniłeś mi się dzisiaj – powiedział wprost do jego ucha.

– Ty mi również, Lucas – powiedział cicho, jakby w transie, na szczęście Doyoung tego nie usłyszał.

(๑♡3♡๑)(๑♡3♡๑)(๑♡3♡๑)

Czerwonowłosy uchylił powieki i rozejrzał się sennie. W jego pokoju nie było już Jaemina. Jednak wszystko wskazywało, że to nie mógł być sen. Cała pościel pachniała właśnie tym cichym blondynem o idealnej twarzy.

Donghyuck wstał i szybkim krokiem udał się do łazienki, wstał trochę za późno i nie miał czasu spędzić pod prysznicem pół godziny, dlatego pospiesznie ochlapał się zimną wodą, bo na tę ciepłą musiałby czekać. Ubrał jego ulubiony biały t-shirt i białe szorty, z jakimiś napisami w różnych językach. Ułożył znośnie włosy i, żeby nie spóźnić się na drugą lekcję, zrobił sobie jakieś kanapki i wziął do ręki, by zjeść po drodze.

Nie mógł uwierzyć, że Jaemin go nie obudził. Przecież wtedy miałby czas na dłuższy pobyt pod prysznicem, co uwielbiał. W szkole się doigra, za to niedopatrzenie.

~*~*~*~*~*~
Wolelibyście, żeby było więcej których momentów?

Haechan x Jaemin

Lucas x Jungwoo

Mark x Taeyong

Pytam z czystej ciekawości.

I'll never leave youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz