~30~

916 175 155
                                    

Szykuje się ostatni rozdział (nie licząc epilogu, więc zapnijcie pasy)

Taeyong siedział w parku na ławce, w rękach trzymając małą różyczkę. Nie mógł doczekać się, aż w końcu ujrzy tego uroczego, drobnego blondyna, którego uśmiech za każdym razem przynosił mu ukojenie. Białowłosy nawet nie wiedział kiedy tak bardzo uzależnił się od obecności młodszego chłopaka. Przez niego kompletnie wymiękał. Był gotów zrobić wszystko, jak kiedyś dla Marka.

Nagle, małe dłonie zasłoniły oczy starszego, na co ten, uśmiechnął się promiennie. Czuł jego zapach. To wystarczyło, by poczuć w brzuchu miliony motyli, gotowych do lotu.

– Jaemin – powiedział Lee i spojrzał za siebie, a gdy ujrzał twarz młodszego, niemal od razu wstał z ławki i podszedł do niego, oplatając go ramionami w pasie – ach, prawie zapomniałem, to dla ciebie – wręczył mu różę.

Blondyn nawet nie wiedział co powinien zrobić. Po prostu ujął twarz starszego w dłoniach i przysunął się do niego, po czym delikatnie musnął jego wargi swoimi. Powtórzył to kilka razy, aż w końcu odsunął się od Taeyonga, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

Chłopcy ruszyli, trzymając się za ręce. Szli przez park, mijając alejki z kwiatami i stoiska z jakimś piciem. Kiedy byli bliżej centrum, tuż przy fontannie, młodszy odezwał się, ściskając lekko dłoń wyższego.

– Nie mogłem się doczekać na nasze spotkanie – uznał blondyn, pełen energii.

– Ja też, bo mam bardzo ważne pytanie – powiedział w końcu Tae i odwrócił się do niższego przodem – wiem, że jestem dupkiem, ale staram się zmienić. Chcę to zrobić dla ciebie, Jaemin. Jesteś cholernie ważny i nie wybaczyłbym sobie, gdybym stracił tak cudowną osobę jak ty. Zawsze mi wybaczałeś i pomagałeś, mimo tego, że wiele razy cię zawiodłem. Jesteś cudem, a nie chłopakiem. Chciałbym mieć cię tylko dla siebie, by móc chronić i dawać ci sobie pomagać. Jaemin, czy chciałbyś, bym został twój, oraz, czy chciałbyś zostać mój? – spytał starszy, trzymając obie ręce drobnego chłopaka i wpatrując mu się w oczy.

– T-Taeyong, ja... – młodszemu zaszkliły się oczy, ale nie zaprzeczył. Szybko potaknął głową i zaczął powtarzać to samo, jedno słowo w kółko – tak.

Chłopcy zbliżyli się do siebie i złączyli swoje wargi w pocałunku. Ich radość była nie do opisania. Można by powiedzieć, że byli najszczęśliwszymi i uszczęśliwionymi osobami na świecie. W końcu im obu spełniło się marzenie. Posiadanie swojego idealnego, wymarzonego chłopaka.

(。-_-。 )人( 。-_-。)

Lucas leżał zwinięty w kłębek na swoim łóżku.  Czuł się fatalnie. Co miał zrobić? Był gotowy oddać za Jungwoo wszystko. za ten uśmiech, oczy, nosek, brwi.

Yukhei zacisnął dłoń na pościeli i przymknął oczy, z których już wypływały łzy. Był tak zły na siebie, za to, że zniszczył ich relację. Tęsknił za Snoopym bardziej, niż za nikim innym.

Dlaczego znowu mu się nie udało?

Chłopak wyciągnął szybko telefon i napisał kilka prawdziwych słów.

Lucas 💫💫
Kocham Cię Jungwoo.
I zawsze będę.

(;•͈́༚•͈̀)(;•͈́༚•͈̀)(;•͈́༚•͈̀)

Haechan otworzył szeroko oczy i zamrugał kilka razy. Niemal od razu wybiegł z domu i skierował się na jedyną górę w tej miejscowości. W głowie gnieździło mu się wiele myśli. „Jaki pocałunek?", „czy Mark mnie naprawdę kochał?", „czy zdążę, by go uratować?"

Hyuck dyszał ciężko, jednak nie rezygnował. Szedł coraz szybciej i szybciej. A kiedy wszedł na samą górę... Nikogo już tam nie było. Spóźnił się. Po raz kolejny zawiódł.

– MARK – krzyczał, oglądając się wokół – MARK – jego płaczliwy głos, łamał się co chwilę, a on sam szybko zaczął ocierać łzy, na wypadek, gdyby miał nie zobaczyć przez nie swojego przyjaciela.

Nagle, Hyuck poczuł czyjeś ręce, oplatające go od tyłu. Szybko odwrócił się w tą stronę i ujrzał te piękne kasztanowe oczy starszego. Te oczy, za którymi tęsknił, uśmiech, nos, rzęsy, brwi, tęsknił za wszystkim.

Długo się nie zastanawiając, Haechan złączył wargi z Markiem Lee, po czym ujął jego twarz w dłoniach i przyciągnął go jeszcze bliżej. Oboje tak tego pragnęli, że nie mogli się opamiętać.

– Ja ciebie też kocham, Mark – wyszeptał wprost do jego ust – już nic i nikt nas nie rozłączy.

( ⋆•ิ ᴈ-ิ(ᵕ❥ ᵕ⁎ ॢ)

Johnny wylegiwał się na swoim łóżku. Po ostatniej nocy, naprawdę czuł coś do Donghyucka. Na samą myśl o nim, w jego brzuchu pojawiały się motylki. Te cudne, brąz włosy. Oczy, w których można było utonąć. Prosty i idealny nosek. Pełne, miękkie usta, które tak bardzo chciał znów pocałować. Ciało młodszego, lekko wysportowane, ale zgrabne, mógł ująć go w objęciu jednej ręki. Był taki piękny. Mógł oddać za niego wszystko, byleby znów przy nim być.

Niestety nie wiedział, że już najprawdopodobniej nie będzie miał takiej okazji.

W głowie echem odbijały się jego słowa, skierowane do Jaemina ponad tydzień temu.

– Kocham Donghyucka.

~*~*~*~*~*~
Epilog dodam po 15.

I'll never leave youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz