Rozłączam się i bez słowa kieruję się do przedpokoju, ściągam kurtkę i wybiegam z mieszkania.
- Cztery! - Zeke próbuje mnie dogonić. Udaje mu się to dopiero na parkingu. - Co się stało?
- Nie ma urny Tris - przez zaciśnięte zęby mogę brzmieć niewyraźnie. Jestem jednak tak zdenerwowany, że mógłbym w tej chwili rozwalić pół Chicago. To na pewno sprawka Davida. Udaje, że stracił pamięć, podczas gdy na pewno wszystko pamięta. Pamięta, że zabił...
- Co chcesz zrobić?
- A jak myślisz? - Prycham. - Jadę do Agencji - wsiadam do swojego auta. Wcześniej nie sądziłem, że będę miał swoje, jednak okoliczności zmusiły mnie do jego kupna. I do nauczenia się jeździć w ten sposób, żeby nie stanowić zagrożenia dla innych.
- Jadę z tobą - oferuje się Zeke i nie czekając na moją odpowiedź, wsiada. Wzdycham i odpalam silnik, po czym ruszam.
W Altruizmie nie mieliśmy auta, tylko nieliczne osoby, ale i tak drogi nie były do mich przystosowane, Altruiści tak bardzo skupili się na innych, że nie mieli kiedy wyremontować własnych dróg. Jeździł za to autobus, ale i tak wolałem przemieszczać się na własnych nogach.
W Nieustraszoności był pociąg, mój ulubiony środek transportu. Moje dłonie nadal odczuwają skutki łapania pociągów, są szorstkie i pozostały zgrubienia.
- Zaraz zmiażdżysz kierownicę - stwierdza Zeke. - Stary, wyluzuj. Może po prostu nie chcą jej dać Christinie, tylko tobie. Zobaczysz, zaraz się wszystko wyjaśni.
- Robi mi to na złość - warczę.
- Kto?
- David. Mówię ci, on wszystko pamięta, tylko gra. Nie wiem dlaczego pozwoliłem, żeby Tris tak długo tam tkwiła. Powinienem od razu zająć się pogrzebem... Tak jak ty... - milknę. Uriah jest tematem tabu.
Zeke przez dłuższą chwilę się nie odzywa. Skupiam się na drodze, chcę jak najszybciej dotrzeć do celu.
- Widocznie mieli jakiś powód, żeby ją tam zatrzymać.
- Przeprowadzili na niej kolejne badania, nawet kiedy ona... - kręcę tylko głową. Jestem wściekły.
Kiedy docieramy do Agencji, wbiegam do środka. Nie zatrzymuję się na kontroli, chcę jak najszybciej dopaść Davida. Wcześniej jednak wpadam na Christinę.
- Cztery, dobrze że jesteś - odzywa się. W rękach trzyma urnę. - Wyszło jakieś nieporozumienie, już dostałam urnę - przez chwilę się waha, po czym mi ją wręcza. - Dlaczego nie odbierałeś?
- Zostawiłem telefon w domu - odpowiadam. Urna dziwnie mi ciąży, tak jak by ważyła niewiadomo ile kilogramów. W rzeczywistości jest zadziwiająco lekka.
W pewnym sensie trzymam Tris. A raczej to, co z niej pozostało. Nie chcę się rozpłakać na środku korytarza Agencji, więc mocno zaciskam zęby.
- Cztery...? - Christina patrzy na mnie niepewnie.
- Muszę iść do pracy - odpowiadam.
- Co z pogrzebem Tris? Dziś w nocy zjeżdżamy?
Nagle wizja rozsypania prochów Tris wydaje mi się tak bardzo straszna, że nie chcę o tym nawet myśleć. Nie mogę pozwolić na to, żeby rozpłynęła się w powietrzu. Najpierw ją miałem, potem straciłem... teraz znów odzyskałem jakąś jej część. Nie mogę jej stracić. Zaciskam mocniej palce na urnie. Nie oddam jej.
- Na razie się wstrzymamy - decyduję. - Dam znać jak już coś wymyślę.
- Ona zasługuje na pogrzeb, wiesz o tym, prawda? - Pyta Christina, jakby podejrzewała co planuję zrobić. - Nie możesz spędzić reszty życia przyklejony do jej urny, to ci nic nie da. Tylko przedłużasz swoje cierpienie.
- Muszę dokładniej przemyśleć sprawę pogrzebu, potrzebuję czasu.
Christina nadal wygląda na nieprzekonaną, ale kiwa głową. Kierujemy się do wyjścia, kiedy na naszej drodze staje David z grupką ludzi. Obok niego stoi ciemnoskóry mężczyzna. Wiem kto to. W końcu sam tkwię w polityce.
- Czy to nie legendarny Cztery? - Odzywa się mężczyzna, uśmiechając się. Jego zęby są niedorzecznie białe. - Barack Obama - wyciąga do mnie rękę. Niechętnie ją ściskam. - Jesteś u nas sławny, Tobiasie Eaton. Wiemy o wszystkim, co zdażyło się w Chicago.
- A o tym, co się zdażyło w Agencji? - Pytam i wpatruję się w Davida. Wyobrażam sobie jakby to było, gdybym mógł sam wymierzyć sprawiedliwość. Już by nie żył.
Spojrzenie Davida biegnie ku urnie, którą trzymam. Zaraz nie wytrzymam.
- Tak. Beatrice Prior jest nam również bardzo znana, miała imponujące wyniki, eksperyment w jej wypadku zadziałał.
- Nie była żadnym eksperymentem! - Wybucham. Gdybym go zaatakował, to by mnie zaaresztowali?
- Oczywiście, przepraszam. Była ci bliską osobą. Przykro mi z powodu jej śmierci. Jej oraz innych osób. Nie tak to miało wyglądać.
Pieprzony dyplomata. Przykro mu?
- Jasne - prycham i zaczynam iść w kierunku wyjścia. Christina depcze mi po piętach. Dziwię się, że w ogóle się nie odezwała. Nie należy do tego typu osób.
- O, mówiłem, że wszystko się wyjaśni - mówi Zeke, kiedy nas zauważa.
Wzruszam ramionami i wsiadam do auta. Urnę kładę na siedzeniu pasażera i zapinam w pas. Zeke i Christina wymieniają spojrzenia, po czym wsiadają na tylne siedzenia.
- Podrzucę was do Chicago, a potem jadę do pracy - mówię jeszcze, po czym zerkam na urnę. Będzie mi towarzyszyć.
CDN.
CZYTASZ
HOW IT ENDS
FanfictionOpowiadanie jest kontynuacją serii „Niezgodna" napisanej przez Veronicę Roth. ~~~ Mijają dwa lata od śmierci Tris. Tobias wciąż nie jest w stanie się z tym pogodzić. Co noc dręczą go koszmary, nie jest w stanie ułożyć sobie życia na nowo, choć pró...