Rozdział 18

175 12 62
                                    

Tobias POV

Nie mogę uwierzyć, że Lily jest taka uparta. Nic nie potrafi odwieść jej od tego pomysłu, nie trafiają do niej żadne argumenty. Zupełnie jak niegdyś Tris.

Wieczorem, pod naszą bazę w Nieustraszoności podjeżdża kilkanaście pojazdów bojowych, którymi posługiwała się kiedyś Erudycja. Trudne czasy wymagają poświęceń i jeszcze trudniejszych decyzji. Kiedyś w życiu bym z nich nie skorzystał, ale teraz trzeba brać to, co się ma i mieć w dupie to, do czego służyły kiedyś.

Dostajemy kombinezony, które mają nas chronić od kul. Zapinam dokładnie Lily, która wygląda na wkurzoną.

- Co masz taką minę? - Pytam, zaciskając mocniej pas.

- Mogłabym to wszystko zrobić sama. Nie musisz traktować mnie jak dziecko.

- Widocznie muszę, skoro tak się zachowujesz - warczę.

- Rozumiem, że masz traumę z przeszłości, ale nie będę grzecznie siedziała w domu, kiedy mój chłopak idzie na niebezpieczną misję! - Z oczu dziewczyny ciskają gromy. - Też chcę wziąć w tym udział. Powiem więcej - będę z tobą chodziła na każdą możliwą akcję.

- Żebym miał dodatkowe zmartwienie?

- Potrafię o siebie zadbać.

- Ja o siebie też.

Lily krzyżuje ręce na piersiach. Gdzie się podziała wiecznie wesoła dziewczyna, której uśmiech nie znikał z twarzy?

- Chyba przestałaś dodawać serum Serdecznych do jedzenia - zauważam.

- Może znowu powinnam zacząć - burczy w odpowiedzi blondynka.

Rozbawia mnie tym. Przyciągam ją do siebie i składam pocałunek na jej ustach, który odwzajemnia. Po chwili przytula się do mnie.

- Nie chcę, żeby coś ci się stało.

- Wiesz, że czuję to samo? - Odpowiadam i czuję jej uśmiech na szyi.

- Ubierz się, nie będą na ciebie czekać. Chyba, że teraz to ja mam cię ubrać?

- Chyba śnisz - biorę swój kombinezon. Ubieram go bez niczyjej pomocy. Wydawał się ciężki, ale kiedy próbuję w nim chodzić, okazuje się być w porządku. Biorę Lily za rękę i idziemy do sąsiedniego pomieszczenia, w którym rozdzielana jest broń.

Dla Lily wybieram taką, która nie będzie sprawiała jej problemu w udźwignięciu jej. Mała, zgrabna, ale precyzyjna.

- No tak, a sobie wziąłeś olbrzyma - marudzi Lily.

- Długo tak będziesz narzekać? - Odzywa się znużona Christina. - Ciesz się, że Cztery tak o ciebie dba.

- Nie przypominam sobie, żebym prosiła cię o komentarz - stwierdza chłodno Lily.

- No proszę, jednak nie jesteś taka Serdeczna jak mi się wcześniej wydawało.

Lily już otwiera usta, ale nie daję jej nic powiedzieć.

- Przestańcie. Obydwie - dodaję z groźną miną. Christina prycha i patrzy na Lily jak na coś zgniłego, a na mnie z pobłażaniem.

- Głupi jesteś, Cztery - wzrusza ramionami, chwyta pierwszą lepszą broń i wychodzi.

- Ona będzie dla mnie taka już zawsze? - Pyta Lily, kiedy sami wychodzimy. - Rozumiem, że kiedyś byłeś chłopakiem jej przyjaciółki, ale chyba masz prawo ułożyć sobie życie? A może sama chciała zająć miejsce Tris?

Parskam śmiechem.

- Ja i Christina to dwa różne światy. Nikt, nigdy nie pomyślałby o nas jako o parze. To śmieszne.

- My też tacy byliśmy. Wszystko jest możliwe - Lily unosi brwi.

Pokój zaczyna wypełniać się gotowymi do akcji ludźmi. Wokół nas krąży podenerwowany Tyler i co chwilę wrzeszczy, że mamy się pospieszyć.

- Kurwa, dlaczego wy się tak pierdolicie z tym wszystkim?! - Krzyczy Tyler. Zauważyłem, że jest bardzo dokładny, wszystko musi iść zgodnie z planem, bez minuty opóźnienia, bo facet zaczyna wariować.

Wszyscy zaczynają pospiesznie kończyć przygotowania, po czym stajemy przed Tylerem, który zirytowany pociera czoło.

- Idziemy - mówi tylko i kieruje się do wyjścia. Chwytam Lily za rękę i wszyscy wychodzimy.

CDN.

HOW IT ENDSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz