Rozdział 37

192 19 7
                                    

Tobias POV

Dziecko, które mi dano, spogląda na mnie ze strachem. Po chwili przypominam sobie, gdzie wcześniej je widziałem - w bazie wojskowej. Wyglądał wtedy jakby spojrzeniem chciał mi powiedzieć „pomóż mi". Teraz patrzy na mnie wystraszony i zaczynam zastanawiać się, przez co musiał przejść. Czy dręczyli go tak jak Tris? Tak małe dziecko?

- Jesteś już bezpieczny - mówię. - Jak masz na imię? - Pytam, lecz chłopiec nie reaguje na moje słowa. - Twoja... twoja mama powiedziała mi, żebym mówił do ciebie Toby. Nazwała cię tak, bo ja nazywam się Tobias. I jestem twoim tatą - wydaje mi się, że plotę trzy po trzy, ale chłopczyk milczy. Wyraz jego twarzy zmienił się - teraz nie wygląda na wystraszonego, tylko znużonego. - Męczę cię tym gadaniem? Przeprszam, ale musisz wiedzieć, że na codzień nie jestem taki rozmowny, więc się nie przyzwyczajaj.

Nigdy nie miałem do czynienia z dziećmi, więc nie wiem jak się z nimi obchodzić. Nie wiem nawet, czy on rozumie coś z tego, co do niego mówię.

- Pojedziemy do domu, dobrze? - Pytam, ale Toby nawet nie kiwa głową. Jestem ciekawy, kiedy w końcu odważy się coś powiedzieć.

Kiedy wkładam go do auta, wygląda dziwnie. Jest taki mały i nie jestem pewny, czy może jeździć autem. Przypominam sobie też co jeszcze niedawno zrobiłem tu z Tris i na moich policzkach wykwita rumieniec.

Czuję się winny. Zdradziłem swoją ciężarną dziewczynę. Pewnie i tak się o tym nie dowie, ale będę musiał żyć z tym poczuciem winy. Kto wie czy jeszcze zobaczę Tris? Na samą myśl czuję się okropnie. Powoli uświadamiam sobie, że to może być prawda. Właśnie dlatego nie chciałem się do niej zbliżać, kiedy wróciła. Może gdzieś w głębi wiedziałem, że znowu zniknie, łamiąc mi serce po raz drugi. Chciałem obronić się przed sobą samym, ale nie potrafiłem tego zrobić. Być może teraz jest jeszcze gorzej... bo wtedy myślałem, że nie żyje. A teraz wiem, że gdzieś tam jest, ale nie mogę jej uratować. Agencja nie pozwoli sobie drugi raz na ten sam błąd. Zerkam w lusterku na Toby'ego, który patrzy przed siebie pustym wzrokiem. Jak mam sprawić, żeby się do mnie odezwał? Jak mam wywołać uśmiech na jego twarzy? Obiecałem Tris, że będę się nim opiekował, ale zupełnie nie wiem jak to zrobić. Może kiedyś się do mnie przyzwyczai... Teraz jestem dla niego obcym człowiekiem. Muszę być jedynie cierpliwy... a to nie jest moja mocna strona.

- Jesteś głodny? - Pytam.

Zero odpowiedzi... a jakżeby inaczej.

Co chwilę zerkam na niego i zauważam, że jest bardzo podobny do Tris. Po mnie nie odziedziczył za wiele... Może to i nawet lepiej. Gdy zabraknie Tris, będzie stanowił dla mnie jej żywe wspomnienie. Czy będę przez to bardziej cierpiał? Na razie muszę się nauczyć go kochać. I zasłużyć na to, żeby i mój syn mnie pokochał. Nie mam dobrych doświadczeń z dzieciństwa. Mój ojciec znęcał się nade mną psychicznie i fizycznie. Nigdy nie zapomnę jak mocno potrafił uderzyć. Martwiłem się, że kiedyś mogę stać się taki jak on, ale nie wyobrażam sobie, żebym mógł uderzyć dziecko.

Kiedy wjeżdżamy do Chicago, nagle robi się ciemniej. Na niebie pojawiają się czarne chmury. Przeklinam w duchu, pewnie zaraz zacznie lać jak z cebra.

Zanim jednak docieramy do domu, zamiast deszczu, zrywa się silny wiatr i zaczyna grzmieć. Nie mija minuta, a błyskawice przecinają niebo. Kiedy piorun wali w jeden z budynków, serce podskakuje mi do gardła.

To nie jest normalne... - przechodzi mi przez myśl.

Kiedy piorun uderza w drzewo, to ląduje na ulicy, tuż przed maską mojego samochodu. Próbuję szybko je ominąć, ale mi się nie udaje.

CDN.

HOW IT ENDSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz