Rozdział 41

118 13 14
                                    

Tris POV

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tris POV

Jestem tak pochłonięta nowym projektem, że nawet nie wiem kiedy mija mi czas. W końcu czuję, że robię coś dobrego. Spędzam wiele czasu z Davidem i nareszcie zaczynam go rozumieć, bo czuję się tak samo. Wizja tego, co czego doprowadzi nasza praca sprawia, że znowu czuję się potrzebna i mam sens życia. Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Inni ludzie marzą o tym, żeby założyć rodzinę, mieć dzieci, kochającego partnera, a ja... Dla mnie to zbyt przyziemne sprawy. Przypuszczam, że nie mogłabym być dobrą matką, czy żoną. Zawsze wybrałabym większe dobro, niekoniecznie dla siebie czy najbliższych, ale dla ogółu. Zaczęłam postrzegać świat jak mój brat, typowy Erudyta.

Zrozumiałam, że razem możemy osiągnąć wiele. Świat powoli odrodzi się na nowo, z idealnymi genami, które nie będą podatne na choroby, wykluczymy dzięki temu choroby cywilizacyjne. W nowym, idealnym świecie nie będzie nowotworów. I to wszystko, dzięki mojemu czystemu DNA. Te myśli tak mnie napędzają, czuję euforię, jakbym ciągle była na środkach odurzających.

- Powinnaś trochę odpocząć - mówi David, kiedy siedzimy w gabinecie i planujemy kolejne przesiedlenie. Wiem, że z Tobiasem i resztą może być problem. Nie będą chcieli opuścić Chicago, ale muszą to zrobić... Bo jeśli się nie wyniosą, to będziemy musieli uciec się do ostatecznych środków, które mogą być dla nich opłakane w skutkach. Mam nadzieję, że Tobias będzie rozsądny, skoro pozostawiłam mu pod opiekę naszego syna. Nie chcę, żeby im dwóm stała się krzywda, więc lepiej niech posłuchają Agencji.

- Nie jestem zmęczona - odpowiadam, wzruszając ramionami.

- Bo poświęcasz się projektowi, na razie nie czujesz zmęczenia, ale przyjdzie taki dzień, że padniesz.

- Odpocznę później - zapewniam go.

- Będę musiał wyjechać na jakiś czas do Waszyngtonu, ale zastąpi mnie mój syn.

- Ty masz syna? - Unoszę brwi, naprawdę zaskoczona.

- Tak, jest o cztery lata starszy od ciebie.

- Dlaczego nigdy wcześniej go nie spotkałam?

- Bo nie lubię wyjawiać wszystkich swoich tajemnic. James dojrzał do tego, żeby pomagać mi przy naszym projekcie. Chcesz go poznać?

- Teraz? Mamy sporo pracy...

- Poradzę sobie - zapewnia mnie David, po czym sięga po telefon. - James, pozwól do mojego gabinetu.

Po kilku minutach do środka wchodzi wysoki, dobrze zbudowany brunet, z ciemnym zarostem, a jego oczy wydają się czarne. Na jego widok mam ochotę sama spojrzeć w lustro, żeby zobaczyć w jakim jestem stanie. Ostatnio liczyła się dla mnie tylko praca.

- Cześć Tris - wita się ze mną, wyciągając ku mnie rękę, którą ściskam. - Jestem James.

- Miło cię poznać - odwzajemniam jego uśmiech.

- Pomyślałem, że mógłbyś zabrać gdzieś Tris, bo za dużo czasu spędza w pracy ze mną - odzywa się David.

- Jasne, pojedziemy do miasta, co ty na to?

- Ale jeszcze nie skończyłam...

- Nie ma sprawy, dokończysz jutro - David macha ręką.

- Od jak dawna nigdzie nie byłaś? - Pyta retorycznie James. - No właśnie, pora zrobić coś dla siebie. Skoro mój ojciec daje ci wolne, to korzystaj, bo więcej taka okazja może się nie trafić - żartuje.

- Spadajcie już.

Wychodzimy z gabinetu, a ja przypominam sobie, że warto byłoby się może przebrać przed wyjściem.

- Dałbyś mi chwilę? Chciałabym się przebrać.

- Jasne. Przy okazji pokażesz mi swój pokój. Jestem ciekawy, czy mój ojciec bardziej kocha mnie, czy ciebie.

- Przestań - przewracam oczami. James tylko się uśmiecha. Może będzie miło spędzić czas z kimś, kto ma poczucie humoru i się ze mną nim podzieli.

Docieramy do mojego pokoju, a James chce wejść do środka.

- Kiedy indziej - zatrzymuję go. - Teraz się przebiorę i za kilka minut wracam.

Nigdy nie przyglądałam się skrupulatnie temu, co znajduje się w mojej szafie. Po prostu brałam po kolei rzeczy i zakładałam je na siebie, nie zważając na to, co ubrałam. Teraz jednak zaczynam się im bliżej przyglądać i ze zdumieniem odnajduję prostą, czarną sukienkę na grubych ramiączkach, sięgającą powyżej kolan. Na szczęście moje włosy nie wyglądają aż tak tragicznie, więc tylko przeczesuję je szczotką. Nie mam żadnych kolorowych kosmetyków, więc nie ma mowy o makijażu.

Nic innego już nie wymyślę, więc po prostu wychodzę z pokoju.

- No proszę, jak ładnie - komentuje James.

- Przestań - przewracam oczami, a on parska śmiechem.

- Zauważyłem, że „przestań" to twoje ulubione słowo.

- Przestań - powtarzam z uśmiechem.

Wychodzimy z Agencji i kierujemy się do auta.

CDN.

HOW IT ENDSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz