Rozdział 12

191 14 90
                                    

Kiedy odrywamy się od siebie, Lily wygląda na szczęśliwą, ale ja nie zdecydowanie się tak nie czuję. Jestem zagubiony w swoich uczuciach.

- Coś nie tak? - Pyta Lily.

- Nie - kręcę głową. - Nie wiem co mam o tym myśleć.

- Nie musisz myśleć, po prostu pozwól się temu poddać. To nic złego.

- Czuję się tak, jakbym zdradził Tris.

- Tobias, posłuchaj - chwyta mnie za ręce. - Tris nie żyje, już od dwóch lat. Nie możesz reszty życia spędzić sam.

- Wiem, ale czy możemy się po prostu nie spieszyć?

- Dobrze, zrobimy to powoli - uśmiecha się i mnie przytula.

- Nadal mnie irytujesz - stwierdzam.

- A co ciebie nie irytuje? - Śmieje się dziewczyna.

- Chyba masz trochę racji - przyznaję.

>>>

Późnym wieczorem, zamiast przygotować się do snu, ubieram się i wymykam z pokoju. Kiedy jestem już na końcu korytarza, wpadam na Lily.

- Wybierasz się gdzieś? - Pyta z podejrzliwą miną.

- A nawet jeśli?

- To idę z tobą.

- Nie sądzę, żeby to było konieczne. Chcę się włamać do biura przedstawicieli rządu - wyjaśniam, mając nadzieję, że taką szczerością wyperswaduję jej ten pomysł z głowy.

- No to będę ci potrzebna - mruga do mnie. - Daj spokój, Tobi. Pochodzę z Erudycji, przydam ci się.

- Nigdy więcej nie mów do mnie Tobi - burczę.

- A co w tym złego?

- Nie jestem pluszakiem.

- Zdecydowanie nie jesteś taki słodki jak one, chociaż czasami mógłbyś się postarać taki być.

- Nie wytrzymam z tobą - warczę.

- Musisz - śmieje się. - Chodźmy już zrobić ten włam.

- Nie wiem czy to ja mam gorszy wpływ na ciebie, czy ty na mnie - kręcę głową.

- Może oboje mamy na siebie wpływ, ale to nie musi oznaczać nic złego - stwierdza.

- Chyba masz rację - przyznaję.

- Już drugi raz słyszę to dziś z twoich ust - Lily udaje przerażoną. - Wszystko okej z twoją głową?

- Nie.

>>>

Zastanawiałem się, czy w biurowcu będzie jeszcze ktoś z przedstawicieli, ale teraz widzę, że prawdopodobnie została jedynie ochrona. Powinno pójść gładko, chociaż nie mam pojęcia gdzie mogą być kamery. Pracowałem w pokoju kontrolnym i mogę jedynie mieć podejrzenia.

- Masz jakiś plan? - Pyta Lily. - Przecież nie wchodzimy głównym wejściem?

- Pewnie mają tu jakieś tylne wejście - odpowiadam. Naciągam na głowę kaptur, a dziewczyna widząc to, robi to samo.

- Czego szukamy?

- Jeszcze nie wiem. Chcę zdobyć jakieś informacje, które nam się później przydadzą - zerkam na nią. - Masz może wsuwkę?

- Proszę - ku mojemu zdumieniu wyciąga jedną. - Widzisz, przygotowałam się.

- Cudownie - przewracam oczami i zaczynam majstrować przy zamku.

Mija kilka minut zanim udaje mi się otworzyć, chyba zdążyłem już wyjść z wprawy. W tej chwili brakuje mi broni, którą zawsze nosiłem przy sobie w Nieustraszoności. Wyrzekłem się jej, bo postanowiłem walczyć na słowa, po tym jak przez nią zginęła Tris. Jedna głupia rzecz - a potrafi zniszczyć życie.

Korytarze są puste, ale na wszelki wypadek staramy się zachowywać jak najciszej, żeby nas nie nakryli. Poruszamy się powoli, bardzo blisko ścian, by ominąć oko kamery, których jest tutaj sporo. Nagle drzwi do jednego z pomieszczeń otwierają się i wychodzą z nich trzy osoby. Jednej z nich upada jakaś karta, ale nie zauważa tego. Ukrywamy się z Lily w następnym korytarzu i z duszą na ramieniu czekamy aż tamci znikną nam z widoku.

- Może zacznijmy od tego pokoju? - Proponuję szeptem, a Lily kiwa głową. - Mam nadzieję, że to to co myślę - mówię, podnosząc kartę.

Przykładam ją do czujnika i drzwi otwierają się. Wchodzimy do środka, po czym automatycznie się zamykają.

Pokój, w którym jesteśmy wygląda jak gabinet lekarski. Rozglądam się, ale nie widzę niczego, co mogłoby stanowić przydatną informację.

Podchodzę do biurka i przeglądam rzeczy na nim. Na środku znajduje się obszerna teczka z dużym napisem „B. P.".

- Tutaj chyba nic nie znajdziemy - stwierdza Lily. W tej samej chwili zaczyna wyć alarm.

CDN.

HOW IT ENDSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz