Rozdział 43

115 10 8
                                    

Tobias POV

- Co robimy? - Pyta Zeke.

Jesteśmy na spotkaniu naszej już nielicznej formacji obronnej Chicago. Mimo umowy, którą zawarliśmy jakiś czas temu, większość zdezertowała kiedy w Chicago zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Może nie powinienem im się dziwić... niektórzy z nich mają dzieci, nie chcą ich narażać. Ale i tak jestem zawiedziony.

- Zostajemy - upieram się.

- Słyszałeś co mówiła Tris - zaczyna Christina, ale posyłam jej mordercze spojrzenie.

- To było jasne, że Agencja posłuży się nią w jakiś sposób. To nie są jej słowa - stwierdzam.

Kiedy usłyszałem bzdury, które wygadywała Tris, byłem wściekły. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że to słowa Dawida wciśnięte w jej usta. Nie mam jej tego za złe, bo zapewne nie miała wyboru. Tris nigdy nie powiedziałaby z własnej woli czegoś takiego. I o co chodzi z tymi poszukiwaniami młodych i zdrowych kobiet? Może planują kolejny eksperyment? Biedna Tris... Została zmuszona do tego, żeby brać udział w tym cyrku. Mogłem załatwić to inaczej. Odbilibyśmy Toby'ego z Agencji, przecież udało nam się z Tris, więc dlaczego miałoby się nie udać tym razem? Poszliśmy na łatwiznę, bo oczywiście ona musiała się poświecić. Może gdyby tu była, nasz syn zachowywałby się inaczej? Potrzebuje matki, której nie jestem w stanie mu zastąpić.

- Tego nie wiesz - Christina wzrusza ramionami.

- Co chcesz przez to powiedzieć? - Pytam ostro. - Że przeszła na ich stronę? Na stronę Davida?

- Nie wiem, Cztery! - Wybucha. - To wszystko jest popieprzone! Skąd mam wiedzieć, co jest prawdą, a co nie? To już nie była ta sama Tris, nie zauważyłeś tego?

- Wasza kłótnia do niczego nas nie doprowadzi - przerywa nam Shauna. - Skupmy się na faktach, a nie na waszych domysłach.

- Będziemy walczyć o nasz dom - mówię stanowczo.

- Myślisz, że to ma jeszcze sens? - Pyta Cara, która wygląda na zmęczoną.

- Tak - odzywa się nieoczekiwanie Tyler. Zdążyłem zapomnieć już o jego obecności. - Ma to sens. Cztery ma rację, Chicago to nasz dom, a wy dajecie się zwieść Agencji. Christina może mieć rację. Moi szpiedzy przekazali mi informację, że Tris nie jest więźniem w Agencji. Bierze aktywny udział w jakimś tajnym projekcie, współpracuje z Davidem i jego synem, Jamesem. Spędza z nim dużo czasu...

- To niemożliwe - kręcę głową.

- Nie wiem, czy robi to z własnej woli, ale oni twierdzą, że bardzo się zaangażowała. Nie wygląda na nieszczęśliwą, przeciwnie.

W jego głosie słyszę zazdrość, co z kolei rodzi moją zazdrość. O niego i o tego całego Jamesa. Ja się przejmuję jej losem, chcę ją ratować z tego bagna, a ona tak po prostu współpracuje z Agencją? To się nie trzyma kupy.

- Caleb przestał się z nami kontaktować - kontynuuje Tyler.

- Zdradę ma we krwi - komentuje Christina.

- Daruj sobie takie komentarze - denerwuje się Cara.

- Prześpijmy się z tym i spotkajmy za kilka dni - decyduje Tyler. - Nikt stąd nie wyjeżdża.

>>>

W nocy budzę się, bo czuję, że ktoś na mnie patrzy. Mój wzrok przyzwyczaja się do ciemności i wzdrygam się, widząc Tris.

- Co ty tu robisz? Jak?

- Musiałam cię zobaczyć - mówi i chwyta mnie za rękę. - Tęsknię za tobą.

- Ja za tobą też - przełykam ślinę. - Nawet nie wiesz jak bardzo.

- Wiem - uśmiecha się. - Wiem wszystko. Widzę to i czuję.

- Tyler mówił o tobie złe rzeczy. Nie chcę mu wierzyć.

Tris tylko uśmiecha się smutno. Dotyka mojego policzka, delikatnie, ale czuję to.

- Musisz odróżniać sny od rzeczywistości. Moja śmierć przyczyniła się do wielkiej szkody na twojej psychice. Tak strasznie mi przykro, Tobias. Nie chciałam zniszczyć ci życia.

- O czym ty mówisz, Tris?

- Musisz iść dalej. Nie ma mnie tutaj, ale zawsze będę w twoim sercu - dotyka miejsca na mojej skórze, pod którą się znajduje.

- Uratujemy cię - zapewniam ją. Rozpaczliwie pragnę w to wierzyć.

- Mnie już nie można uratować. W głębi serca o tym wiesz. Ratuj siebie.

- Nieprawda. Muszę to zrobić, Tris, ja...

- Ja też cię kocham - zbliża się do mnie i składa delikatny pocałunek na moich ustach, po czym wstaje. - Musisz wyzdrowieć. Obiecaj mi, że się wyleczysz.

- Nie jestem chory.

- Może kiedyś zdasz sobie z tego sprawę - patrzy na mnie ze smutkiem.

Zaczyna kierować się do wyjścia z pokoju, więc zrywam się z łóżka i próbuję ją zatrzymać, jednak kiedy wyciągam rękę, ona rozpływa się w powietrzu.

>>>

- Tobias. Tobias! - Ze snu wyrywa mnie krzyk Lily.

Przecieram oczy i próbuję się dobudzić. Wciąż mam przed oczami Tris...

- Co się dzieje? - Pytam zaspany.

- Zaczęło się.

CDN.

HOW IT ENDSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz