Rozdział 9

2.3K 126 22
                                    

Obudziłem się w łóżku sam. A miałem nadzieję, że znajdę wtulonego we mnie Loczka, ale miejsce obok było zimne.

Chciałem wstać, jednak byłem tak osłabiony, że z powrotem opadłem na łóżko.

-Leż spokojnie.- usłyszałem z kąta pokoju.

Odwróciłem głowę w tamtą stronę. Na krześle siedział Harry przyglądając mi się.

-Podasz mi wody?- zapytałem niepewnie.

-Musisz znowu zwymiotować, Louis.- patrzył na swoje dłonie.

-Nie dam rady dojść do łazienki.- wymamrotałem.

-W takim razie cię zaprowadzę.- podszedł do mnie i mało delikatnie wyszarpnął mnie z łóżka.

-Teraz będziesz mnie nienawidził?- skrzywiłem się, gdy prowadził mnie do łazienki.

-Nie. Wkurwiłeś mnie.- burknął zezłoszczony i wepchnął mi szklankę wody z solą.

Przyklęknąłem przy muszli i napiłem się mieszanki. Od razu zwróciłem wszystko.

-Grzeczny Louis.- parsknął.

-Muszę umyć zęby- jęknąłem- nic w moim żołądku już nie ma- oparłem się głową o ścianę.

-Pij i nie dyskutuj.- prychnął na mnie.

-Nie mam już czym wymiotować- warknąłem- już jest ze mną wszytko okej.

-Nie dyskutuj.- powiedział ze złością.

-Harry, czym mam niby wymiotować? Krwią?- westchnąłem.

-Tak, pozbądź się tego chujostwa.- mruknął cicho.

-Nic już we mnie nie ma, uspokój się- wyszeptałem.

-To dlaczego niby sam chodzić nie możesz?-zmrużył na mnie oczy i tym razem delikatnie mnie podniósł i objął w pasie, by mnie przeprowadzić do umywalki.

-Bo jestem wyczerpany- mruknąłem, sięgając po szczoteczkę do zębów.

-Myj ząbki i cię położę , a potem wracam do siebie.- pogładził mnie po plecach.

-Przyjdziesz jutro?- zapytałem, myjąc zęby. W ustach czułem nieprzyjemny smak kwasu i krwi.

-Chyba tak.- wzruszył ramionami i oparł brodę na czubku mojej głowy i się uśmiechnął.

-Dzięki za wszystko- szepnąłem. Skończyłem myć zeby i przytuliłem się do niego.

-Przestraszyłem się.- pokręcił głową.

-Tak, wiem- westchnąłem, gładząc go po plecach.

-Nie bierz nic nigdy więcej, proszę cię Lou. Nie chcę cię stracić, jesteś moim przyjacielem od serca.- przytulił mnie mocniej.

-Przyjacielem od serca- zaśmiałem się sucho- tak, dzięki, to miłe, ale nie musisz się martwić.

- dalej będę to robił. Dlaczego musisz być tak cholernie ślepy?

-Możesz wracać do domu, pewnie prześpię cały dzień- westchnąłem, idąc w stronę sypialni. Był progres. Mogłem przynajmniej sam iść.

-I tak nie mam zbytnio co robić samemu.- położył się za mną na łózku i objął mnie w pasie.

Gdy już odpływam, usłyszałem trzaśnięcie drzwiami frontowymi. -Liam- westchnąłem podnosząc się lekko. Miałem rację, bo po paru sekundach brunet zajrzał do sypialni.

-Żyjesz.- mruknął z małą ulgą w głosie.

-Tak... Słuchaj Liam, dzięki, ze przyszedłeś wczoraj- zacząłem.

The Hills ~ LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz