Rozdział 11

3.5K 139 178
                                    

Minął cały tydzień od naszej szczerej rozmowy. W ciągu tych dni załatwiłem szmaty do burdelu i prawie złapała mnie policja. Ćpałem, piłem, wróciłem do swojego nędznego życia. Bez Harry'ego. Próbował się ze mną skontaktować, jednak kiedy przyjechał Malik, z powrotem sie odsunął.

-Nienawidzę go, Liam.- syknąłem, wydrapując nożem w stole znane tylko mojemu pijackiemu ja wzorki.

-Nawet go nie znasz. - westchnął cicho w słuchawkę telefonu. Jest środek nocy, a ja obrałem go sobie za cel moich wylewnych wyznań.

-I co z tego! Zabrał mi go po raz kolejny, kiedy się otworzyłem dla niego. Mam prawo go nienawidzić. Mogę go zabić, Liam?- prychnąłem, a mój przyjaciel zachichotał.

-Nie, Louis. Nie możesz. On nic nie zawinił.

On rzeczywiście zdradza Loczka, zakręciłem się trochę ostatnio przy jego ochronie i słyszałem ich rozmowę o jego facetach na jedną noc. To Harry jest głupi, że sobie wmawia miłość.- zapewne teraz przewraca oczami.

-Nie mów tak!- warknąłem na niego, a po drugiej stronie zapadła cisza.

-Lepiej się już połóż Louis. Cieszę się, że tym razem najebałeś się w domu. Przynajmniej nie muszę po ciebie jechać znowu i zostawiać Nini.- zachichotał cicho.

-Jego pieprzony pies ma na imię Wellington!- przypomniałem sobie.

-Wiem, Lou.- parsknął. -W Wellington go poznałem.- rozmarzyłem się do swoich wspomnień z Harrym.

Była wtedy piękna sierpniowa noc. Stał przy barze w niebieskiej koszuli w różowe flamingi i w białych, dopasowanych spodniach. Na głowie miał kapelusz, a jego stopy były odziane w śmieszne botki. Wyglądał jak wariat i to go zdecydowanie wyróżniało z tłumu i przyciągnęło do niego. Wtedy, mój pijany mózg zarządził pijanemu ciału iść do niego. Przedstawiłem mu się, a on mi i zaczęliśmy rozmawiać o jakichś głupotach, których teraz nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Zaprosiłem go do tańca i tak się zaczęło. Świętował wtedy kolejny udany pokaz. Kojarzyłem go już wczesniej z twarzy. Wielokrotnie pojawiał się na okładkach magazynów mimo, że był wtedy początkujący w modelingu. Od zwykłego niewinnego tańca przeszło do ocierańca, aż w końcu zaliczyłem go jak jakąś szmatę w kiblu. Zaraz po tym dowiedziałem się, że ma chłopaka, ale to nic bo brakuje mu dobrego seksu i mogę mu się przydać. Dostałem karteczkę z jego prywatnym numerem. Mam o tyle mocną głowę, że gdy tylko wstałem to do niego zadzwoniłem dzień po imprezie. Kontynuowaliśmy naszą grę, bo mogę się teraz przyznać, że zauroczyłem się od razu. Nie da się nie ulec tym pięknym zielonym oczom i dwóm dołeczkom w policzkach. O loczkach już nie wspomnę.

-Louis, żyjesz czy masz zgona?- z wspaniałych marzeń i wspomnień wyrwał mnie Liam.

-Żyję, żyję- zaśmiałem się- po prostu zakochałem się w nim, wiesz?- westchnąłem i oparłem się policzkiem o zimny blat mojego stołu.

-Wiem, Lou. Szybko się przywiązujesz.- westchnął.- Jak handel?- zmienił temat na coś wygodniejszego dla mnie.

-Mamy duże zyski z tego burdelu, jutro mam zacząć szkolić kolejne dziwki- mruknąłem- w sumie podoba mi się to uczenie ich, przez ten cały czas po prostu wyżywałem się na nich i wyładowywałem emocje i jeszcze mi za to płacili.

-Ale chyba ich nie pieprzyłeś, co?- zachichotał.

-Nie mogę tego zrobić- zaśmiałem się- brzydzę się nimi. Widziałeś sam, gdzie je znajdowaliśmy i w jakich spelunach, gdzie nie wiadomo kto i co im robił- skrzywiłem się, bawiąc pustą butelką.

-I dobrze. Kiedy ostatnio się badałeś?- spytał z ciekawością.

-Parę miesięcy temu, kiedy Harry tego ode mnie wymagał- sięgnąłem po paczkę fajek- myślisz, że powinienem powtórzyć badania?

The Hills ~ LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz