Rozdział 33

1.6K 93 44
                                    

Wpadłem do domu Liama jak burza.

-Ty- warknąłem, podchodząc do Mulata- masz się trzymać od Harry'ego z daleka- fuknąłem.

Payno, widząc mój humor, zasłonił Malika ciałem i odepchnął mnie lekko.

-Idziemy się napić- powiedział spokojnie i pociągnął mnie w stronę salonu.

Siedzący tam na kolanach Nialla Hugo, zeskoczył na ziemię i chciał do mnie podbiec, by mnie polizać, ale wyczuł we mnie złość i uciekł z podkulonym ogonem za nogi Liama i wyglądał tam na mnie.

-Niall, zostaw nas samych- brunet uśmiechnął się do swojego chłopaka i odprowadził go wzrokiem do drzwi- chcesz pogadać? Co cię tak zdenerwowało?- zapytał delikatnie.

-Niech Malik trzyma się od Harry'ego z daleka albo rozwalę mu łeb. Nadal trzymam spluwę pod poduszką.- dopadłem do barku i wyciągnąłem od razu dwie flaszki.

-Uwierz mi, że Zayn nie jest zainteresowany Harrym- zaśmiał się, odbierając ode mnie jedną z butelek- ale skoro dla ciebie to takie ważne, to pogadam z nim.

-To wszystko przez niego. Gdyby nie to, że tam przyłazi codziennie, to by nie było problemu.- porwałem psa od niego, który zaczął skomleć i trząść się ze strachu na moich kolanach.

-Uspokój się, akurat Zayn pomaga Loczkowi w jakiejś niespodziance, więc to zrozumiałe- wzruszył ramionami- zrobiłeś coś Harry'emu?- podniósł brwi- nie patrz tak na mnie, dobrze wiem, że jak jesteś zły, to nad sobą nie panujesz- parsknął.

Nie odezwałem się ani słowem, tylko odkręciłem butelkę i zacząłem pić z gwinta.

Pieprzyć popitkę, potrzebuję zapomnieć.

-Rozumiem- pokiwał głową i sam otworzył drugą butelkę.

Nalał nam do szklanek jakiegoś gazowanego napoju, jednak ja tego nie potrzebowałem.

Odsunąłem się w końcu od szyjki butelki i wyciągnąłem z kieszeni papierosy.

-Dalej mogę tu palić czy coś się zmieniło?- spojrzałem na mojego przyjaciela.

-Nie przy Hugo, jeszcze go poparzysz.- zabrał szczeniaka, a ten od razu uciekł pod stół w jadalni.

Odpaliłem w spokoju jednego papierosa i od razu zaciągnąłem się mocno.

Upragniony i stęskniony dym przebiegł po moich płucach i wypuściłem falę dymu z moich ust.

-Zadziałało, co, stary?- Liam uśmiechnął się pod nosem.

-Troszkę go poobijałem i prawie przyrównałem do dziwki- wypaliłem, wygodnie opierając się o oparcie- nie potrzebuję żadnych kazań, wiem, że zrobiłem źle.

-Czasem się zastanawiam, gdzie kochana Jay popełniła przy tobie błąd.- pokręcił głową.

-Będę musiał go przeprosić, tylko nie wiem jak.- jęknąłem, strzepując popiół do przygotowanych kieliszków, z których oczywiście nie korzystamy.

-To już nie moja w tym głowa. Dobrze wiesz, że mu teraz ciężko. Wcale tego nie polepszyłeś.- zabrał mi butelkę i sam się napił, włączając w tle telewizor.

-Należało mu się- prychnąłem, wyciągając telefon i napisałem krótkie „przepraszam", które wysłałem do Loczka.

-On potrzebuje twojego wsparcia i czułości, a nie twojej dupkowatej strony. Jutro zapieprzasz do niego z kwiatami, a jak to nie pomoże to mu się kurwa oświadczysz, bo to chyba zadziała na wszystko. Stracił dla ciebie głowę, a ty go prawie pobiłeś. Gratulacje, Ciplinson.- zaczął mnie wyzywać.

The Hills ~ LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz