Rozdział 2

3.8K 162 48
                                    

Wstałem słysząc ciche śmiechy obok mnie.

Uchyliłem ostrożnie oczy widząc jakieś dwie laski leżące przy mnie.

-Wyjdźcie stąd- Jęknąłem, trzymając się za głowę.

Po kłótni z Harrym, chciałem po prostu zapomnieć o wszystkim i nogi same zaprowadziły mnie do baru.

-Oj, Louis.- zachichotała jedna, przejeżdżając dłonią po moim torsie.

Wzdrygnąłem się i odsunąłem jej rękę.

-Macie minutę inaczej was po prostu zastrzelę- mruknąłem chwytając glocka- to jak? Wyjdziecie grzecznie?

Od razu się zlękły i zaczęły szybko ubierać.

Nie muszą wiedzieć, że nawet nie mam przy sobie naboi.

Po kilkunastu sekundach trzasnęły drzwiami i zostawiły mnie samego.

Usiadłem prosto i pokręciłem głową.

Przysunąłem dłonie do swojej twarzy.

Czasem mam ochotę sobie strzelić w łeb.

Spojrzałem w ekran telefonu.

Dwa nieodebrane połączenia.

Poczułem podekscytowanie widząc numer Loczka.

Czyżby Malik znowu opuścił dom?

Wybrałem jego numer kładąc się wygodniej na ogromnym łóżku hotelowym.

Po paru sygnałach w końcu usłyszałem jego głos.

-Co chciałeś?- zapytałem udając obojętnego.

-Porozmawiać.- westchnął cicho z ulgą w głosie -Gdzie jesteś?

-Nie wiem- wyznałem szczerze- w jakimś hotelu- zaśmiałem się cicho.

-Znowu Louis? W sumie czego ja się spodziewałem. Ciebie praktycznie nie ma w twoim domu.- zapewne teraz kręcił głową i zmieniał nogę opartą na kolanie.

-Zadzwoniłeś, żeby prawić mi kazania?- przewróciłem oczami bawiąc się sznurkiem od moich dresów.

-Nie. Zadzwoniłem byś przyjechał. Porozmawialibyśmy na spokojnie.-czułem jego zirytowanie na moją osobę.

-Będę za godzinę- mruknąłem.

Rozłączył się bez słowa.

Uniosłem się z łóżka i ruszyłem do łazienki pod prysznic.

Nie chcę jebać tymi laskami przy nim.

Wziąłem szybki prysznic i ubrałem się w ciuchy znalezione w torbie obok łóżka.

Przynajmniej zadbałem o świeże ubrania na drugi dzień, będąc cholernie wkurzonym.

Znalazłem również swoje perfumy.

Wymeldowałem się i wsiadłem do samochodu, odpalając papierosa.

Ruszyłem dobrze znaną mi trasą do mieszkania Loczka.

Po parunastu minutach, dwóch papierosach i jeździe na czerwonych światłach byłem pod jego domem, niepewnie pukając do drewnianych drzwi.

Usłyszałem jego równe kroki i po chwili otworzył zamek z uśmiechem.

-Cześć.- przepuścił mnie do środka.

-Cześć- wydukałem. Zdziwiłem się jego nagłą zmianą humoru.

-Chcesz coś do picia?- wiedziałem, że to tylko przykrywka, ale poznałem po chwili jej powód.

W salonie siedziała piękna dziewczyna.

The Hills ~ LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz